Felietony

Wizerunek w sieci jest jak gra RPG, czyli tworzymy super postać!

Konrad Błaszak

Bloger na pełen etat, a oprócz tego instruktor har...

25

Cześć, jestem Konrad. Jestem ideałem, moje życie to pasmo ciągłych sukcesów. Tak, możesz mi zazdrościć, ponieważ mam wszystko, co Ty zawsze chciałeś mieć. Jestem spełnieniem Twoich marzeń i wyobrażeń o idealnym życiu. Nawet jak w czymś jesteś dobrym, to ja jestem lepszy. Jestem po prostu super. Szko...

Cześć, jestem Konrad. Jestem ideałem, moje życie to pasmo ciągłych sukcesów. Tak, możesz mi zazdrościć, ponieważ mam wszystko, co Ty zawsze chciałeś mieć. Jestem spełnieniem Twoich marzeń i wyobrażeń o idealnym życiu. Nawet jak w czymś jesteś dobrym, to ja jestem lepszy. Jestem po prostu super. Szkoda, że tylko w sieci.

Już nie raz poruszałem temat internetu i naszego podejścia do wirtualnego świata na AntyWebie. Teraz chciałbym napisać kilka słów o wirtualnym wizerunku, który sami tworzymy oraz tym czy w ogóle warto sobie tym zaprzątać głowę.

Pisząc o internetowym ekshibicjonizmie, któremu sami często ulegamy podałem Wam kilka plusów oraz minusów dzielenia się w sieci milionem informacji o nas. Sami jednak musicie ocenić czy dla Was ma to sens, czy może to Facebook ma służyć tylko do kontaktu ze znajomymi. Moim zdaniem warto wrzucać informacje o sobie do internetu, ale trzeba robić to rozsądnie i uczciwie. Przy spełnieniu tych dwóch prostych warunków naprawdę ciężko jest coś zepsuć, ale wiele osób niestety się do nich nie stosuje.

Portale społecznościowe traktujemy jak gry RPG

Każdy z Was zapewne grał w jakąś grę RPG, w której możemy tworzyć swojego bohatera. Nie chodzi tutaj tylko o wygląd, ale też o jego charakter, umiejętności czy życie jakie prowadzi. Jest to bardzo podobne do naszego zachowania w sieci, ponieważ tutaj też często tworzymy jakąś postać i prowadzimy ją po kolejnych szczeblach rozwoju. W grach komputerowych mamy klasy bohaterów, które określają ich charakter, nastawienie do innych czy zachowanie w wirtualnej przestrzeni. Media społecznościowe działają na bardzo podobnych zasadach.

Tworzenie postaci i ścieżka rozwoju

Większość gier RPG zaczyna się od tworzenia swojej postaci. Wybieramy jak ma ona wyglądać, jakie będzie mieć umiejętności oraz to czy będzie dobra czy zła. Podobnie jest w internecie, chociaż wiele osób robi to zupełnie nieświadomie. Zakładając profil dopieramy starannie swoje zdjęcie, wpisujemy te informacje, którymi chcemy się dzielić oraz zastanawiamy się co chcemy tam pokazywać.

Pewnie wielu postuka się w głowę, ponieważ profile młodych użytkowników to często zbiorowisko głupich filmów z kotami, wulgarnych wypowiedzi o wczorajszej imprezie oraz zdjęć zrobionych kalkulatorem, na których widać jak bardzo poniósł ich melanż. Nawet Ci użytkownicy mają nieświadomie jakąś strategię budowania swojej postaci, która jest bardzo podobna do naszej. Tylko, że wielu z nas dzieli się wpisami technologicznymi, bo chce uchodzić za ekspertów, a oni dzielą się fotkami z imprez, ponieważ chcą być fajni w szkole.

Wrzucanie naszych fotek w stanie dalekim od trzeźwości na zmianę z rzucaniem mięsem o Dorocie z 3B i Andrzeju z 2D to również jest jakaś ścieżka rozwoju naszej postaci. Wybieramy typ imprezowicza, fajnego kolesia lub największego kozaka na osiedlu. Rozwijamy nasze wirtualne ja w kierunku jaki tylko możemy sobie wymarzyć.

Mamy określone cele i sposoby ich osiągnięcia

Wybór jednak z klas postaci czy ścieżki rozwoju automatycznie zamyka przed nami niektóre misje. W grach, często musimy decydować kogo zadanie wybierzemy, a wtedy polecenia tej drugiej strony stają się dla nas niedostępne. W moim ukochanym Gothicu 2 zostając Paladynem od razu zamykamy przed sobą misje przeznaczone dla Maga i Najemnika. W wirtualnej rzeczywistości jest bardzo podobnie.

Myśląc o swoim internetowym ja zastanawiałem się co chcę wrzucać do sieci, a czego nigdy nie zobaczycie u mnie na tablicy. Wziąłem pod uwagę masę czynników, jak chociażby to, że działam aktywnie w harcerstwie. Przez to lub dzięki temu nie znajdziecie w moich wpisach wulgaryzmów. Jestem tylko człowiekiem i zdarzy mi się przekląć, ale nie robię tego zarówno na Facebooku, blogu jak i ulicy pełnej ludzi. W prywatnej rozmowie nie ma problemu, ale nie publicznie.

To jest tylko jeden z czynników, który ogranicza moje treści. Podobnie ma każdy z nas. Szkolny chuligan nie wrzuci u siebie romantycznej piosenki ze słodkim opisem, chociaż słucha jej przed snem, a poważny profesor nie wstawi kawału najniższych lotów, chociaż w domu nie może się przestać śmiać za każdym razem, gdy go słyszy. Tak jak w grze wybranie Paladyna zamyka przed nami niektóre misje, tak w sieciach społecznościowych zdecydowanie się, nawet nieświadomie na jakąś strategię ogranicza treści jakie będziemy wrzucać.

Tworzę postać idealną!

Jak już stworzymy sobie postać i wybierzemy jakąś ścieżkę rozwoju dążymy do tego, co jest sensem tego wpisu, postaci idealnej. W grach jest to proste, ponieważ tam mamy masę statystyk i możemy zobaczyć czy czyjś bohater ma więcej siły niż nasz. W internecie nie jest to już takie łatwe, przez co wielu użytkowników po pewnym czasie przestaje się przejmować uczciwością na swojej tablicy.

Na początku wkradają się lekkie przekłamania i drobne manipulacje, dzięki którym osoby to czytające myślą, że jesteśmy fajniejsi niż w rzeczywistości. Zależnie od tego jak bardzo nam na tym zależy stopień przekłamania może być różny. Niektórzy tylko raz czy dwa miną się nieznacznie z prawdą, a inni będą bezczelnie wmawiać reszcie, że są najciekawszymi osobami jakie tylko można spotkać w sieci.

Ciekawą postacią jest tutaj Dan Bilzerian, który dla wielu jest niedoścignionym ideałem. Tylko rzućcie okiem na jego Instagrama, a zrozumiecie o co mi chodzi. To jest milioner, playboy, kolekcjoner szybkich samochodów i broni oraz pokerzysta. Jego życie wygląda jak wieczna zabawa drogimi zabawkami, którymi można się dzielić z pięknymi kobietami. Dla wielu facetów to chodzący ideał i też chcieliby żyć jego życiem. Chcą być jak on i dlatego często widzę na różnych profilach społecznościowych naszych rodzimych Dan'ów.

Robią oni sobie fotki z luksusowymi samochodami, które znajdą na ulicy, pięknymi modelkami na targach czy drogim alkoholem. Najbliżsi znajomi wiedzą, że oni jeżdżą 15-letnim BMW, nie mają dziewczyny i piją tanie piwo, ale w sieci można znaleźć nowych przyjaciół. Takich, którzy będą inaczej na to wszystko patrzeć, ponieważ ich profile na facebooku czy instagramie wyglądają podobnie. Tacy użytkownicy robią wszytko, żeby chociaż w małym stopniu podnieść swój standard życia, chociażby wirtualnego.

Ja i JA!

Ja nie mam tego problemu i mój wizerunek w sieci jest bardzo zbliżony do tego, co widzą moim najbliżsi znajomi. Oczywiście nie o wszystkim piszę na Facebooku i nigdy nie zamierzam pokazać 100% siebie w internecie, ale nie mam dwóch różnych osobowości.

Jednak wielu z nas myśli trochę inaczej i ich prawdziwe "ja" oraz to internetowe to dwie zupełnie inne osoby. Ja nawet nie ganię takiego zachowania. Jeśli ktoś musi sobie w ten sposób podnosić samoocenę to tylko jego sprawa i nic mi do tego. Warto jednak czasem się zastanowić czy to ma jakikolwiek sens.

W końcu kiedyś będziemy chcieli spotkać naszych wirtualnych znajomych albo wyjść do prawdziwego świata. A wtedy z Dana może pozostać jedynie Nad Bilzerian, którego widzicie powyżej. Niech jego profil na Instagramie będzie podsumowaniem tego felietonu. Idealnie pokazuje to kim chcemy być, a kim naprawdę jesteśmy.

Czasem, nieważne jak będziemy się starać to zamiast Dan'em i tak na zawsze pozostaniemy Nad'em.

Zdjęcia: 1, 2, 3, 4.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu