Felietony

Winna polska podejrzliwość czy brak siły przebicia?

Maciej Sikorski

Fan nowych technologii, ale nie gadżeciarz. Zainte...

18

Kilka dni temu Kamil pisał o ciekawej grze planszowej, która ma szansę trafić do klientów dzięki wsparciu udzielonemu twórcom za sprawą crowdfundingu. We wstępie swojego tekstu wspomniał, że finansowanie społecznościowe to w naszym kraju ciężki temat. Jestem skłonny się z tym zgodzić, ale "winy" nie...

Kilka dni temu Kamil pisał o ciekawej grze planszowej, która ma szansę trafić do klientów dzięki wsparciu udzielonemu twórcom za sprawą crowdfundingu. We wstępie swojego tekstu wspomniał, że finansowanie społecznościowe to w naszym kraju ciężki temat. Jestem skłonny się z tym zgodzić, ale "winy" nie szukałbym po stronie podejrzliwości Polaków, ale ich niewiedzy. Serwisy typu Wspieram.to są mało znane i musi upłynąć dużo wody, by to uległo zmianie.

Niedawno w większym gronie znajomych opowiadałem o jakimś projekcie z Kickstartera. Zainteresowanie nie było chyba wymuszone i większość osób słuchała z zaciekawieniem o pomyśle. Szybko jednak okazało się, że bardziej niż konkretna zbiórka pieniędzy, interesuje ich sam system. Każdy czaił się z pytaniem, co to jest Kickstarter, a gdy już ono padło, to pojawiły się kolejne. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że ja mogę kojarzyć crowdfunding, bo często o nim czytam. Dla innych osób nadal jest to jednak novum.

Finansowanie społecznościowe zyskuje na popularności – to nie ulega wątpliwości. Kilka tygodni temu słuchałem audycji radiowej, w której prezentowany był ów fenomen, a przykład stanowił… Kickstarter. Być może w programie pojawił się jakiś polski odpowiednik giganta, ale ja tego nie zarejestrowałem. Efekt był zatem taki, że ludzie, którzy zainteresowali się całym zjawiskiem zajrzeli na stronę Kickstartera. Może nawet uznali to za fajny pomysł i będą sprawdzać serwis co jakiś czas. Nie jestem jednak pewien, czy duży odsetek słuchaczy postanowi poszukać polskiego odpowiednika.

Brak informacji i szumu wokół tego zjawiska na lokalnym gruncie to spory mankament. Dobrze, że np. Wspieram.to ma swoich ambasadorów, ale ich zasięg jest ograniczony i przekaz trafi do konkretnej grupy odbiorców. Spora jej część albo nie ma środków na finansowanie projektów albo są one mizerne. Mogę się oczywiście mylić. Jednak we wspomnianej wcześniej grupie moich znajomych raczej trudno znaleźć osoby, które śledzą poczynania blogerów/vlogerów - czas w Sieci spędzają w innych miejscach. Tymczasem nierzadko są to ludzie, dysponujący już środkami, które pozwalają im na współfinansowanie ciekawych projektów. Gdyby jakiś pomysł ich zainteresował i chcieliby wesprzeć twórców, to pewnie by to zrobili. Najpierw jednak muszą trafić na odpowiednią stronę.

Crowdfunding w Polsce rozwija się i na to nie brakuje dowodów. Wiele osób powie jednak, że dzieje się to zbyt wolno i bez fajerwerków. Możliwe, lecz powodów, tego stanu rzeczy doszukiwałbym się w zbyt słabej promocji, organizacji oraz ograniczonej edukacji polskich internautów w tej materii (nawet samych twórców), a nie w podejrzliwości naszego społeczeństwa. Na pewno znajdzie się wiele osób, które w ciemno wyłożą pieniądze na czyjś pomysł, ale sami raczej nie wpadną na to, że ktoś może tej kasy poszukiwać i o nią zabiegać. A już tym bardziej nie będą takich osób szukać w odmętach Sieci. Człowiek z pomysłem musi przyjść do nich i sensownie pochwalić się projektem. To już zadanie i wyzwanie dla serwisów crowdfundingowych, które powinny maksymalnie skupiać się na promocji twórców i samych stron. Nie będę ukrywał, że media też mają sporo do zrobienia w tej kwestii. Chyba nie pozostaje nic innego, jak pójść śladem Kamila i opisać inny ciekawy projekt rodzimych pasjonatów…

Źródło grafiki: blog.polakpotrafi.pl

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

KickStarterCrowdfunding