Microsoft

Jak nie marchewką, to... kijkiem. Microsoft mówi o zagrożeniach w Windows 7

Jakub Szczęsny
Jak nie marchewką, to... kijkiem. Microsoft mówi o zagrożeniach w Windows 7
99

Przyznacie, że to bardzo dziwne, gdy producent oprogramowania sugeruje, że jego produkt może narazić użytkowników na pewne zagrożenia. Zazwyczaj dzieje się tak, że luki są ujawniane przez kogoś innego, a firma, która jest odpowiedzialna za program pokornie niweluje odkryte podatności. Jednak Microso...

Przyznacie, że to bardzo dziwne, gdy producent oprogramowania sugeruje, że jego produkt może narazić użytkowników na pewne zagrożenia. Zazwyczaj dzieje się tak, że luki są ujawniane przez kogoś innego, a firma, która jest odpowiedzialna za program pokornie niweluje odkryte podatności. Jednak Microsoft w "straszeniu" ma pewien interes. Tym interesem jest rzecz jasna Windows 10.

Windows 10 na rynku jest niesamowicie chimeryczny. O ile ja korzystam z niego na ultrabooku od ASUS-a bez ekranu dotykowego i nie zamierzam wracać do Windows 8.1, czy też dokonywać downgrade'u do "siódemki", to niektórzy jednak mają z nim problemy i co ciekawe - są to również użytkownicy Surface'ów. Na niektórych dużo starszych urządzeniach system dalej ma problemy z instalacją, a czasami brakuje pewnych sterowników. U mnie występuje jedynie problem korzystania przez Windows 10 ze sterowników dla... Windows 8.1 (Intel HD Graphics). Co więcej, zdarza się, że komputer zamraża się na chwilę, ekran gaśnie, a następnie wszystko wraca do normy - wyświetlany jest jedynie komunikat o błędzie sterownika.

Microsoft jednak ma bardzo dużo ambitne plany. W ciągu 2-3 lat Windows 10 ma być zainstalowany na miliardzie urządzeń i w sumie, to odrobinę trudno mi gdybać, czy ta sztuka gigantowi się uda. Jestem bardziej, niż pewien, że sprytnie w statystykach ujmie się nie tylko komputery, ale i smartfony, konsole, urządzenia ubieralne. Czy uda się uzbierać aż miliard? Zobaczymy. Na korzyść Microsoftu przemawia Windows 10, który jest po prostu taki, jaki powinien być. I co więcej - jest tym, czym powinien być Windows 8 kilka dobrych lat temu. Użytkownicy przekonują się również do urządzeń hybrydowych i tabletów z Windows na pokładzie. Hybrydy nie są już tylko "wymysłem dla bogatych", w ofercie różnych producentów znajdziemy dobre i niekoniecznie bardzo drogie urządzenia łączące w sobie dwa tryby pracy. Blog Tabletowo.pl donosił niedawno o tym, że w ofercie Carrefour znalazł się niesamowicie tani sprzęt hybrydowy - co prawda z Windows 8.1, ale jednak. Za 250 złotych otrzymujemy urządzenie z pełnym systemem Windows. I choć specyfikacja nie powala... do bardzo, bardzo prostych zadań taki sprzęt powinien wystarczyć.

Wróćmy jednak do Windows 7, z którym Microsoft chce się rozprawić - na razie jedynie marketingowo. A skoro o nim mowa - szef działu odpowiadającego m. in. za komunikację z mediami - Chris Capossela oznajmił na łamach Windows Weekly, że użytkownicy korzystają z Windows 7 "na własne ryzyko". Firma wyraża swoje zainteresowanie możliwymi problemami użytkowników starszej wersji "okienek" i zapowiadają, że wraz z upływem czasu mogą narosnąć problemy z bezpieczeństwem, czy kompatybilnością nowszych urządzeń.

Nieładnie jest straszyć

Windows 10 jako system operacyjny dla tabletu, hybrydy, laptopa to rozwiązanie optymalne - oprogramowanie jest szybkie, pozbawione męczonej przeze mnie już wielokrotnie "schizofreniczności", perspektywiczne, choć mam ostatnio wrażenie, że Redmond nie raczy na razie wykorzystać całego potencjału, który posiada obecnie Windows. Problemem podstawowym w wypowiedzi Caposseli jest to, że Windows 7 ma wsparcie do roku 2020 (czyli jeszcze długo, długo) i powiedzieć, że może on być mniej bezpieczny od Windows 10, to jak powiedzieć: "Mamy gdzieś Windows 7 po to, abyście się przesiedli na dziesiątkę". W tym wypadku nie ma nawet jak zwalić na odwieczne problemy Microsoftu z komunikowaniem się z mediami (mówię tutaj o dwuznacznych oświadczeniach, niepełnych informacjach). Nawet jeśliby pominąć moje nieco złośliwe względem Caposelli dywagacje, to wychodzi na to, że szef marketingu po prostu gada bzdury.

Kto dotrze tylko do tego, że "ktoś z Microsoftu powiedział, że Windows 7 jest niebezpieczny", zapewne złapie się na taką papkę i uzna, że warto jednak dokonać uaktualnienia do dziesiątki tylko z tego powodu. Kto odrobinę pomyśli, ten zauważy w tym ukrytą intencję. Nie mam nic przeciwko Windows 10, jednak osobiście - zastanawia mnie bardzo nierozważna retoryka giganta w kwestii swoich produktów. Była wpadka z OneDrive, teraz Windows 7, wcześniej pisaliśmy jeszcze o "samopobierającym się" Windows 10. Jeżeli użytkownicy zgodnie uznają, że Windows 10 jest dobry, to oprogramowanie obroni się samo, a plan zostanie wykonany. Tutaj nie trzeba uciekać się do wymyślnych sztuczek.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu