Konferencja mnie nie porwała. Przecieki na temat Windowsa 11 znudziły. Pierwsze spotkanie oczarowało. Tak mogę opisać burzliwe ostatnio relacje z OS-em Microsoftu. Jeszcze dwa miesiące temu nie spodziewalibyśmy się "jedenastki". Przedwczoraj nie spodziewałem się natomiast, że tak polubię się z następcą dziesiątki. Ba, jadąc rano do biura nie sądziłem, że będzie aż tak dobrze.
Spodziewałem się bowiem, że Windows 11 we wczesnej wersji będzie działać po prostu słabo. Udostępnione uaktualnienie w kanale dla deweloperów programu Windows Insider zaskakuje szybkością działania i stabilnością. Nie wszędzie jest ono spójne wizualnie, ale generalnie jest na tyle dobrze, że bez problemu realizuję swoje obowiązki służbowe. Cały czas w pogotowiu mam "zastępstwo", które zostanie użyte w momencie, gdy Windows 11 we wczesnej wersji jednak zawiedzie. Niemniej, na to się nie zanosi.
Sprawdź również: Pierwsze spotkanie z Windows 11. Rewolucji nie ma, ale Microsoft mnie prawie przekonał
Windows 11 - nie spałem po nocach, by wymyślić o co chodzi Microsoftowi
To nie jest tak, że dziś - po zainstalowaniu Windows 11, wszelkie moje wątpliwości zostały absolutnie "wykasowane". Dalej uważam, że ten projekt równie dobrze mógłby być jedynie uaktualnieniem dla Windows 10 i nikt by się na to specjalnie nie obraził. Ale spokojnie, pogodziłem się już z tym że Microsoft postanowił rozwiązać to w taki sposób, a nie inny. Wypada mi więc już tylko ocenić to, co dziś o poranku zagościło na mojej prywatnej maszynie.
Mój ostateczny wniosek na temat Windows 11, który wyklarował się dopiero w momencie pojawienia się wymagań sprzętowych jest prosty: Microsoft koniecznie chciał przeskoczyć z nowym systemem operacyjnym na nowsze generacje procesorów, by uprościć proces dostarczania aktualizacji dla odsłon Windows nowej generacji oraz zapewnić zauważalny skok wydajnościowy. Bardzo istotne było również wsparcie dla modułu TPM 2.0 (standard w niższej wersji jest oficjalnie niewspierany), który tak bardzo ogólnie - ma być według Microsoftu gwarantem odporności systemu na złośliwe oprogramowanie. Windows 10 ma być wspierany do 2025 roku, więc osoby których maszyny nie spełniają minimalnych wymagań sprzętowych nie pozostają na lodzie. Do wyżej wspomnianego okresu, OS-y zainstalowane na tych komputerach będą otrzymywać wsparcie w formie aktualizacji bezpieczeństwa.
Windows 11 - co mi się spodobało? Co nie zagrało tak jak trzeba?
Windows 11, nawet w testowej wersji działa naprawdę żwawo. Jeżeli pojawiają się niedoróbki, to one dotyczą głównie niespójności interfejsu. Ekran zmiany skutku zamknięcia pokrywy komputera mobilnego w dalszym ciągu przenosi nas do stareńkiego, zaszytego w Panelu Sterowania ekranu. Nowe "Ustawienia" w dalszym ciągu nie pozwalają nam zmienić tego typu rzeczy i musimy posiłkować się niepasującym do całości UI potworkiem sprzed lat.
Warto zwrócić uwagę na nowe Ustawienia. Są znacznie przyjemniejsze w odbiorze niż znany z Windows 10 ekran i po prostu wyglądają lepiej. Ale to rzecz jasna kwestia gustu.
Nieco dłuższy przestój wskaźnika myszy nad przyciskiem przywracania / maksymalizowania okna wywołuje Snap Layouts - czyli mechanizm układania okien na obszarze roboczym według określonych schematów. Tak uszeregowane okienka są następnie grupowane i mogą być wywoływane jednym kliknięciem na Pasku Zadań.
Sprawdziłem, jak działa nowy wzorzec zachowania się Windows 11 w trakcie odpinania / podpinania zewnętrznych ekranów oraz zapamiętywanie ustawień z tym związanych. Odpięcie monitora i przejście do pracy na jednym ekranie następuje wyraźnie szybciej. Podpięcie drugiego wyświetlacza z powrotem skutkuje przywróceniem okien w takiej pozycji, w jakiej zakończyliśmy tam pracę. Warto wspomnieć, że komputer zapamiętuje ustawienia między różnymi wyświetlaczami. To bardzo dobra wiadomość.
Jeżeli chodzi o widżety - cóż. Te według mnie są zwyczajnie nieprzydatne - nie można ich organizować (zmieniać ich ułożenia). Liczyłem na to, że być może będzie można je wyciągać na pulpit, ale zdecydowanie się przeliczyłem. Trochę jak kafelki, ale z okrojoną funkcjonalnością.
Nie mogę przekonać się do nowego Menu Start. Zawiera trochę przypiętych aplikacji, tzw. "Proponowane" (właściwie, to "ostatnie" - jak wynika z zachowania tego obszaru) i przełączników do wylogowywania, wyłączania komputera. Można jeszcze przejść do listy aplikacji oraz rozwinąć proponowane do znacznie szerszego wyboru plików. To wszystko.
Choć Microsoft próbował tego nie pokazywać w trakcie konferencji, Windows 11 to dalej połączenie dwóch typów interfejsu - tego tradycyjnego z Fluent Design pełną gębą. To jednak trzeba wybaczyć OS-owi - niczego innego nie spodziewaliśmy się z uwagi na fakt, iż mamy do czynienia z wczesną wersją systemu.
Odrobinę martwi mnie fakt, że po ponownym zalogowaniu się do maszyny - po tym, gdy ją zablokowaliśmy - musimy odczekać kilka sekund, zanim mysz Bluetooth "załapie". W Windows 10 ze wszystkimi poprawkami takie opóźnienie nie występowało. Choć nie jest to szczególnie irytująca niedogodność, kilka sekund oczekiwania to coś, czego wolałbym raczej nie oglądać w finalnym produkcie. Jak wspomniałem jednak - to testowa wersja. I to pierwsza w dodatku. Okazuje się, że zupełnie nie oznacza to, że mamy do czynienia z czymś naszpikowanym błędami.
Przyznaję się. Trochę marudziłem
Przyznaję się przed Czytelnikami, którzy zwracali mi uwagę na zbytnie narzekanie na Microsoft i Windows. Mam jednak na swoją obronę to, że po pierwsze: kiedyś byłem uznawany za fanboja, serio. Miałem jedną z kilku aktywnych w Polsce Lumii i zachęcałem kogo spotkałem do zakupu takiego telefonu. Po drugie: nowe technologie to emocje, to również realizacja pewnych oczekiwań przez rzeczy z których korzystamy. Gdy jesteśmy "technologicznie nasyceni", wszystko jest w porządku i cieszymy się z oprogramowania oraz sprzętu. Z Microsoftem nie było mi od pewnego czasu po drodze, bo zwyczajnie ja oczekiwałem czegoś innego, a Microsoft dostarczał coś innego. Nastąpiła pewna dysharmonia.
Windows 11 w najwcześniejszej dostępnej dla Insiderów wersji dał mi sporo radości. Obawiałem się tego spotkania - okazało się, że jest naprawdę nieźle i sądzę że Microsoft jest na dobrej drodze. Ona nie jest najgorsza i jeżeli tylko gigant nic nie popsuje - Windows 11 będzie udanym projektem. Może nie najszybciej instalowanym... ale nie o to chodzi. Microsoft już nigdzie się nie spieszy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu