Chrome

Windows 10 ładnieje w oczach, podobnie jak Google Chrome - nowa wersja będzie super!

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Z drobnym opóźnieniem, ale na moim komputerze nareszcie zawitała ostatnia duża aktualizacja Windows 10 określana mianem April 2018 Update. Wcześniej zwracałem przede wszystkim uwagę na konkretne nowości, jak Widok zadań zintegrowany z linią czasu, ale po kilku dniach użytkowania zorientowałem się, jak wiele zmieniło się w wyglądzie Windows 10 na przestrzeni lat. "Dziesiątka" naprawdę wyładniała, a wcale tego się spodziewałem. Co ważne, moja ulubiona przeglądarka, Google Chrome, również wkrótce stanie się o wiele bardziej atrakcyjna wizualnie.

Możemy przedkładać praktyczność nad efekty wizualne, ale chyba zgodzicie się ze mną, że gdy narzędzia, z których korzystamy każdego dnia są miłe dla oka, to i pracuje się o wiele przyjemniej. Gdy debiutował Windows 10, niewiele wskazywało, że Microsoft skieruje się ku powrotowi do tak dużej ilości efektu przezroczystości. Niektóre elementy, jak Menu Start (ekran startowy) czy pasek zadań mogły być przezroczyste, ale do tego jak prezentowały się Windows Vista czy 7 było mu naprawdę daleko. Późniejsze zapowiedzi firmy z Redmond o wprowadzeniu czegoś na wzór efektu Aero nie napawały mnie optymizmem. Windows 7 od początku powstawał z myślą o takim interfejsie i trudno było mi wyobrazić sobie przeniesienie niektórych efektów do "dziesiątki".

Reklama

Fluent Design System w Windows 10 - byłem na "nie", ale zmieniłem zdanie

Jakiś czas później, najpierw nieoficjalnie, a później już z pełnym poparciem Microsoftu, dotarły do nas informacje o projekcie "Fluent Design System". Microsoft zapragnął przygotować własny zbiór zasad opisujących wygląd i zachowanie elementów interfejsu, po tym jak zrobił to Google ze świetnie prezentującym się Material Design. Dość powolne, ale konsekwentne działanie Microsoftu doprowadziło nas do etapu, w którym znajdujemy się dzisiaj. Nie wszystkie aplikacje otrzymały zaktualizowany wygląd, niektóre z nich tylko częściowo doczekały się uaktualnienia, a inne dopiero czekają na swoją kolej. Fluent Design zagościł jednak w niektórych kątach Windows 10 i muszę przyznać się do kompletnej zmiany swojej oceny - to wygląda naprawdę super! Przezroczystości nie są przesadzone, a reakcja interfejsu na działania użytkownika - na przykład poprzez najechanie kursorem na przycisk - prezentuje się znakomicie.

 

Od dawna byłem fanem Material Design i pamiętam swój tekst z listopada 2014 roku, jakbym go publikował wczoraj. Moja Motorola Moto G otrzymała nieco wcześniej aktualizację do Android 5.0 Lollipop, który był pierwszą wersją, której interfejs oparto o reguły Material Design. To był obiektywny koniec kłopotów Google z wyglądem systemu Android. Oczywiście obecnie Android prezentuje się jeszcze lepiej, podobnie jak większość aplikacji Google oraz firm trzecich, które powstawały w oparciu o dokumenty opisujące Material Design. Po długim czasie oczekiwania również i w przeglądarkę Chrome tchnięto trochę tej fantazji.

Ale na prawdziwą rewolucję zaczekamy prawdopodobnie do końca wakacji. Zapowiedzi tego, co nas czeka możecie podejrzeć instalując przeglądarkę Chrome w wydaniu Canary (deweloperskiej). Możecie ją bezpiecznie zainstalować obok stabilnego wydania Chrome, a dla pewności nie logowałbym się na konto Google, by uniknąć problemów podczas synchronizacji. Po uruchomieniu od razu rzuci Wam się w oczy kompletnie nowy wygląd górnej części okna. Pasek adresu posiada zaokrąglenia zupełnie jak pola wyszukiwania na Androidzie, a same karty straciły kanciaste kształty na rzecz bardziej zaokrąglonych brzegów. W zupełnie nowe miejsce przeniesiono przycisk otwierania nowej karty, co jest z początku pewnym utrudnieniem, jeśli nie stosujecie skrótu Ctrl+T - każdorazowe sięganie kursorem w lewy górny róg bywa irytujące i po cichu liczę, że Google się z tego pomysłu wycofa. Trzeba jednak przyznać, że taka poprawa interfejsu jest jak najbardziej na plus.

Fluent Design i Material Design obok siebie

Microsoft i Google

Reklama

Optymizmem napawa mnie też perspektywa lepszej integracji Chrome z Windows 10. Google oficjalnie zapowiedziało porzucenie własnego systemu powiadomień na rzecz zunifikowania go z Centrum akcji z Windows 10. To bardzo dobra wiadomość, gdyż coraz więcej usług w przeglądarce z sukcesem zastępuje aplikacje i wysyłane przez nie powiadomienia niestety znikają po kilku sekundach wyświetlenia. A i sama kwestia kompletnie odmiennego sposobu ich prezentacji może zdenerwować. Pierwszymi z brzegu przykładami są Gmail i Messenger, które przedkładam nad jakiekolwiek aplikacje desktopowe. Cieszy mnie też wprowadzenie obsługi precyzyjnych touchpadów, które w samym Windows 10 sprawują się teraz wyśmienicie. W Chrome od zawsze brakowało mi gestu cofania (przesunięcie dwoma palcami w prawo), a w wersji deweloperskiej działa to zgodnie z oczekiwaniami bez żadnych dodatkowych rozszerzeń czy aktywacji flag.

W moim przypadku Windows 10 i Google Chrome są na siebie skazane. To, że z obydwoma produktami wygodniej się współpracuje nie jest mniej istotne od tego, że z każdą wersją lepiej się dogadują i są po prostu ładniejsze (pamiętam jak wyczekiwane było wprowadzenie obsługi ekranów wysokiej rozdzielczości i skalowania interfejsu w czasach Windows 8).

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama