Nauka

Utknęli na orbicie. Wreszcie wiadomo, kiedy wrócą

Jakub Szczęsny
Utknęli na orbicie. Wreszcie wiadomo, kiedy wrócą
Reklama

Pechowi astronauci NASA, którzy w zeszłym roku polecieli na "krótką" misję na Międzynarodową Stację Kosmiczną z pomocą wadliwego Starlinera, spędzili na ISS ostatecznie... aż 10 miesięcy. Wreszcie znamy datę ich powrotu – Butch Wilmore i Suni Williams wrócą 16 marca na pokładzie Dragona od SpaceX.

Wilmore i Williams polecieli na ISS 5 czerwca w ramach załogowego testu Starlinera. Mieli wrócić po około 10 dniach, jednak ich statek powrócił na Ziemię... bez nich. NASA powstrzymała ich powrót z powodu problemów technicznych z kapsułą, które okazały się na tyle poważne, że kapsuła przyleciała w jednym kawałku... ale już pozbawiona załogi. Z tego powodu, stacja kosmiczna stała się dla pechowej dwójki nowym domem na niemal rok.

Reklama

Był nadzieją. Okazał się bublem

Starliner miał być alternatywą dla Crew Dragonów od SpaceX, jednak problemy techniczne sprawiły, że program załogowych lotów Boeinga napotkał poważne trudności. W rezultacie NASA musiała polegać w dalszym ciągu na SpaceX: firma udostępniła potrzebne miejsce na statku Dragon w ramach misji Crew-9.

Tymczasem Crew-10, którego start zaplanowano na 12 marca, przejmie obowiązki astronautów z misji Crew-9 na ISS. Loty kapsuły "ratunkowej" były trzykrotnie opóźniane m.in. ze względu na problem z bateriami. Teraz już wiadomo, że wszystko jest w porządku i astronauci w spokoju mogą wrócić na Ziemię.

Ach, polityka

Historia "osamotnionych astronautów" stała się tematem politycznych dyskusji w USA. Donald Trump i Elon Musk komentowali sytuację, sugerując, że NASA zostawiła swoich ludzi na pastwę losu i miało to być politycznym grzechem administracji Bidena (co zasadniczo jest bzdurą). Przedstawiciele agencji twierdzą, że decyzja o pozostawieniu astronautów na ISS była podejmowana wyłącznie na podstawie technicznych i logistycznych przesłanek. Musk wdał się nawet w pyskówkę (właściwie, to tylko on pyskował) ze swoim byłym pracownikiem-astronautą, który latał jego statkami kosmicznymi.

Po przybyciu statku Crew-10 dowództwo na ISS przejmie japoński astronauta Takuya Onishi. Załoga Crew-10, w skład której wchodzą także Anne McClain, Nichole Ayers i Kirill Peskov, pozostanie na stacji przez około sześć miesięcy. Będą oni kontynuować eksperymenty naukowe oraz prace konserwacyjne, które są niezwykle dla utrzymania funkcjonowania ISS.

Co dalej ze Starlinerem i Boeingiem?

Co ciekawe, NASA nadal stawia na współpracę z Boeingiem i liczy na dalsze, udane misje. W Internecie pojawiały się jednak doniesienia, że Boeing może się pozbyć swojego biznesu kosmicznego i sprzedać go innemu podmiotowi. Obecnie SpaceX jest niekwestionowanym liderem w transporcie astronautów na ISS i w ogóle we współpracy z NASA. Póki Musk jest blisko Donalda Trumpa i jest częścią jego administracji, zapewne szybko to się nie zmieni. Owa sytuacja — naturalnie — wywołuje dyskusje na temat niezależności NASA od SpaceX i czy czasami w trakcie kadencji Trumpa nie zostanie zmarginalizowana tylko po to, aby amerykańskie loty w kosmos "sprywatyzować".

16 marca Williams i Wilmore wrócą na Ziemię i zakończą misję, która miała trwać zaledwie 10 dni. Wszystko potrwało jednak niemal... rok. To dowód na ich ogromną determinację, siłę oraz skuteczność ich szkoleń. Pozostają jednak inne pytania. Czy Boeing zdoła nadrobić zaległości? Trudno powiedzieć, aczkolwiek firma mocno współpracuje z jednostkami rządowymi w USA również w innych projektach. Owszem, ma kłopoty, ale nie są one na ten moment dla niego śmiertelnym zagrożeniem.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama