Recenzja

Widzieliśmy "Wiedźmina". Netflix najlepsze zostawia na później. Recenzja serialu

Konrad Kozłowski
Widzieliśmy "Wiedźmina". Netflix najlepsze zostawia na później. Recenzja serialu
Reklama

Najbardziej wyczekiwany serial roku? “Wiedźmin” z pewnością wzbudza ogromne emocje, a tak intensywnej promocji serialu Netfliksa dawno w Polsce nie widzieliśmy. Widziałem już pięć odcinków nowej produkcji magnata VOD i muszę Wam powiedzieć, że nikt nie powinien być nim rozczarowany, a niektórzy będą bardzo zadowoleni.

Oczekiwania widzów wobec “Wiedźmina” są gigantyczne. Mamy grupę fanów gier, którzy na pewno będą doszukiwali się w serialu elementów, które zostały zainspirowane produkcją CD Projekt RED. Inni zaś będą bacznie przyglądać się, jak wiele treści z książek powędrowało na ekran. Wielkiemu testowi poddany zostanie też Henry Cavill, który mocno starał się, by tę rolę dostać. Przed nie lada egzaminem stoi też reszta obsady, a także ekipy odpowiadające za efekty specjalne, kostiumy oraz scenografię. I wreszcie scenarzyści - fabuła Netfliksowego “Wiedźmina”. Widzowie będą bardzo uważnie analizować każdą składową serialu, a dyskusje na pewno będą toczyć się przez wiele dni od jego premiery. Wszystkie 8 odcinków zadebiutuje 20 grudnia. Jak pisałem, pięć z nich już widziałem, więc mam za sobą już ponad połowę opowieści, którą przygotowali twórcy.

Reklama

Czy “Wiedźmin” to dobry serial?

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Odpowiadając krótko: tak. Uważam, że na przestrzeni tych pięciu odcinków twórcy zdążyli mnie zaskoczyć, zadowolić i zachęcić do dalszego oglądania. Pod względem wizualnym można dostrzec gdzieniegdzie delikatne niedociągnięcia, ale byłem naprawdę usatysfakcjonowany poziomem efektów specjalnych jakich użyto w serialu. Mówię tu nie tylko o czarach i magii używanej przez bohaterów, ale także krajobrazach i lokalizacjach, które trzeba było wymalować na komputerze zastępując zielone tło za aktorami. Stylistyka “Wiedźmina” mi się podoba i choć nie będzie się pokrywać z wyobrażeniami wszystkich, to odwalono tu kawał naprawdę dobrej roboty. Odwiedzane lokalizacje są różnorodne i bardzo klimatyczne, zaś kostiumy nie odbiegają od jakości tych w najlepszych i najdroższych produkcjach. Paradoksalnie, podczas seansu nie odpowiadało mi tylko jedno - niektóre z bardziej kameralnych scen wyglądały, jakby nie poświęcono im tyle uwagi, co tym z większym rozmachem.

Czy Henry Cavill dobrze gra Geralta?

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Aktorsko “Wiedźmin” wypada znakomicie, a wśród obsady bryluje (oczywiście) Henry Cavill, u którego w wielu scenach ewidentnie widać ogromną satysfakcję z grania Geralta. Dynamiczne ujęcia z jego udziałem i sceny walki to wyćwiczone niemal do perfekcji schematy, które wyglądają wiarygodnie i przekonująco (ciekawe, czy ktoś ucierpiał podczas ich kręcenia). W pozostałych momentach Cavill stara się być jak najmniej elegancki i delikatny, jak tylko potrafi, co widać (słychać) też w zmianie głosu - jest niższy i bardziej szorstki. To była bardzo dobra decyzja.

Jednym z największych zaskoczeń była dla mnie reszta obsady, która staje na wysokości zadania. Na ekranie obok Cavilla można zobaczyć inną znajomą twarz Larsa Mikkelsene, ale pozostałych aktorów w większości widzieć będziecie po raz pierwszy. Anya Chalotra, czyli Yennefer z Vengerbergu, wcale nie przekonała mnie do siebie na samym początku, ale z biegiem czasu jej postać dojrzewa na ekranie, a Anya zdaje się coraz pewniej czuć w tej roli. Ciri nie zdążyła jeszcze wykazać się wszystkim, co ma do pokazania, więc pozostaje trochę tajemnicą, ale perspektywy są bardzo dobre. Sporą sympatią darzę Joey’ego Batey’a, który wciela się w Jaskra. Jestem przekonany, że nie tak widzieli go czytelnicy w swoich wyobrażeniach, ale postać pasuje do całokształtu właśnie w takiej formie, jaką prezentuje.

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Fabuła serialu "Wiedźmin" od Netfliksa

Kluczem do sukcesu lub jego braku może okazać się fabuła, bo warstwa audiowizualna jest w pełni satysfakcjonująca. Muzyka, co prawda, nie zapadła mi w pamięć, ale zgrabnie wkomponowuje się w to co widzimy na ekranie albo przewodzi akcji budując odpowiednią atmosferę i klimat. 

Reklama

Historię w 1. sezonie oparto na dwóch tomach opowiadań "Ostatnie życzenie" i "Miecz przeznaczenia". Oczywiście, że doszło do kilku zmian, a najbardziej odczuwalną i zauważalną będzie wyniesienie na pierwszy plan postaci Ciri i Yennefer, które dostają własny czas na ekranie i śledzimy ich losy na przemian z przygodami Geralta. Dzięki takiemu zabiegowi nie powinniśmy narzekać na nudę i przyznam szczerze, że takie przełożenie książek Andrzeja Sapkowskiego na scenariusz - choć dość ryzykowne - opłaciło się.

To był przyjemny seans, ale czekam na więcej

Jestem gotów napisać, że największe zarzuty wobec serialu będą mieli ci, którzy zawiesili mu poprzeczkę niebotycznie wysoko. Do takich sytuacji dochodzi, gdy weźmiemy pod uwagę grupę prawdziwych fanów książek albo gier. Do seansu podszedłem z otwartą głową i jestem zadowolony z tego, co zobaczyłem. Skąd taka, a nie inna ocena? Ponieważ na przestrzeni 5 odcinków nie poczułem się zachwycony, tym co oglądam, lecz mile zaskoczony. W mojej ocenie to i tak bardzo duże osiągnięcie twórców, na barkach których spoczywała ogromna odpowiedzialność przeniesienia na ekran prozy Sapkowskiego. Przy pierwszym sezonie działano trochę po omacku, nie wiedząc co przypadnie widzom do gustu, a co nie. Mając taką wiedzę po premierze “Wiedźmina”, scenarzyści i reżyserzy będą wiedzieli w jakim dokładnie kierunku należy zmierzać tworząc 2. sezon, dlatego śmiem twierdzić, że najlepsze odcinki “Wiedźmina” dopiero przed nami.

Reklama

Ocena pięciu pierwszych odcinków serialu "Wiedźmin" - 7/10

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama