Felietony

Wieczór bez prądu uświadomił mi, jak bardzo warto czasem wyłączyć wtyczkę

Tomasz Szwast
Wieczór bez prądu uświadomił mi, jak bardzo warto czasem wyłączyć wtyczkę
15

Nawałnice, jakie w ostatnich dniach przetoczyły się nad wschodnią częścią Polski sprawiły, że na kilka godzin całkowicie straciłem łączność ze światem. Teraz już wiem, że dla własnego dobra będę przechodził w tryb offline znacznie częściej.

Jeśli macie w domu małe dzieci, zapewne już zdążyliście się zetknąć z twórczością zespołu Małe TGD. W jednym ze swoich największych hitów śpiewają taki oto refren:

Nie wiem czy to tak fajnie, cały dzień na online

Patrzę w jeden punkt, niby jestem tu, ale mało realnie.

Jak łatwo się domyślić są to słowa odnoszące się do pandemii, kiedy to w latach 2020-2021 szkoły były zamykane, a naukę prowadzono online. Autor słów tej dziecięcej piosenki zauważył, że ludzie mimo tego, że wciąż mają kontakt, konsekwentnie oddalają się od siebie. Jak bardzo? Przekonałem się o tym w ostatni weekend. I choć to tylko kilka godzin, naprawdę było warto poczuć się w całości offline. Choć na moment.

Brak prądu to spory problem, ale czasem może się przydać

Oczywiście awaria zasilania to nic dobrego. Owszem, tracimy łączność ze światem, jednak również wiele innych rzeczy. Nie działa lodówka, więc zgromadzone wewnątrz jedzenie może ulec zepsuciu. Nie działa pompa wody, przez co mieszkańcy wyższych kondygnacji w bloku tracą do niej dostęp. Nie działa elektryczne ogrzewanie i kuchnia indukcyjna. O windzie i innych potrzebnych sprzętach wspominać nie muszę.

Są jednak takie momenty, kiedy warto samemu, dobrowolnie odciąć się od zasilania poza tymi urządzeniami, gdzie jest to  niezbędne. Niektórzy w tym celu rzucają wszystko i wyjeżdżają w Bieszczady. Inni po prostu pakują do samochodu namiot i uciekają za miasto. Mnie brak łączności przytrafił się w jednym z niewielkich miasteczek na Podkarpaciu. Teraz jedynie żałuję, że tak późno i na tak krótko.

Sposobów na spędzanie czasu offline jest mnóstwo. Rozmowy z najbliższymi to jeden z tych najlepszych

Kiedy zanika łączność z siecią

Sobota, 26 sierpnia, godzina 15:30. Nad Podkarpaciem przechodzi nawałnica, która odetnie od energii elektrycznej kilkudziesięciu tysięcy odbiorców. Zasilanie stracą również stacje bazowe operatorów mobilnych, choć nie wszystkich. Zanim burza dotarła do miejsca, w którym akurat przebywałem, prądu już nie było. Co ciekawe, nie tylko w smartfonach.

Po kilku godzinach, wraz z rodziną, postanowiliśmy zadzwonić do zakładu energetycznego ze zgłoszeniem awarii. Ku wielkiemu zdziwieniu nie było to możliwe. Smartfony, w których znajdowały się karty Orange i T-Mobile wyświetliły brak zasięgu. Telefonu stacjonarnego brak. Całkowicie mimowolnie włączono u mnie tryb offline.

Mniej wiadomości to mniej stresu

Choć mogłoby się wydawać, że brak łączności spowoduje niepokój, nic bardziej mylnego. Nie działał internet, nie działał telefon, nie działała telewizja. Co to oznacza w praktyce? Brak możliwości otrzymania wiadomości, które przecież mogły nadejść w każdej chwili. Można odpocząć od mediów społecznościowych, można przestać przejmować się tym, co dzieje się na świecie. Cudowny smak wolności.

Tak, dopiero teraz czuję jak bardzo pełne przejście w tryb offline potrafi być odstresowujące. W ciągu kilku godzin (z zapowiadanych przez energetykę niemal dwóch dób) doskonale zrozumiałem, dlaczego niektórzy tak chętnie zostawiają wszystko i ruszają tam, gdzie dostępu do nowych technologii nie ma i nie będzie. To zupełnie tak, jakby przeprowadzić dezynfekcję umysłu, emocji czy relacji z innymi.

Czasem brak prądu może się przydać

Brak sieci to koniec ludzi wpatrzonych w ekrany

Jednoczesny brak prądu i łączności z internetem oznacza, że smartfon staje się praktycznie bezużyteczny. Co to oznacza w praktyce? Trzeba go odłożyć i zająć się inną rozrywką. Książka? Bardzo dobry pomysł. A jeszcze lepszy spędzić ten czas z pozostałymi domownikami. Uwierzcie mi na słowo, że bez patrzenia na smartfony, dzielenia się memami czy wiadomościami z internetu czy przekształcania każdej imprezy w YouTube party można bawić się świetnie.

Kiedy nie ma internetu i prądu trzeba zająć się innymi sposobami na spędzenie czasu w towarzystwie. Gry planszowe, Lego czy karty aż się proszą o wyciągnięcie z szuflady. Wystarczy kilka chwil, by przekonać się, że taki czas poza siecią jest bezcenny i niezwykle potrzebny do zachowania zdrowia psychicznego w dobrym stanie. Ja wiem jedno, muszę częściej gościć w miejscach, gdzie dostępu do sieci po prostu nie ma. A jeśli to niemożliwe, odkładać wszystkie urządzenia elektroniczne przynajmniej na kilka godzin.

Dlaczego to takie trudne?

Czemu tak trudno jest nam zrezygnować z ciągłego korzystania z sieci? Przyczyn jest wiele, a te największe są naprawdę istotne. Szczególnie ważne są sprawy zawodowe. Wie to każdy, kto kiedykolwiek pracował zdalnie. Z biegiem czasu okazuje się, że 8 godzin dziennie pozostawania pod telefonem to często tylko teoria. W praktyce nierzadko home office zamienia się w dostępność od pobudki do zaśnięcia. Czy to dobrze? W żadnym wypadku. To szalenie destrukcyjne dla spokoju ducha i trzeba o tym koniecznie pamiętać.

Drugą sprawą jest FOMO, czyli zjawisko, które dręczy nas odkąd internet stał się popularny. Chcemy wiedzieć wszystko i na każdy temat. Nie chcemy dopuścić do tego, by umknęła nam jakakolwiek, choćby mało istotna informacja. Jeszcze niedawno byliśmy ekspertami od zwalczania epidemii, później fachowcami od szczepień. Życie niemal natychmiast wymusiło przekwalifikowanie się na mistrzowskich znawców geopolityki i militariów, a teraz przyjdzie nam wcielić się w rolę wytrawnych obserwatorów polityki. Po drodze jeszcze tylko walka z bakterią Legionella pneumophila.

Kiedy dodamy do tego media społecznościowe i bezsensowne przewijanie TikToka, Instagrama czy X zobaczymy, że czas spędzony ze smartfonem w dłoni to długie kilka godzin dziennie. O kilka godzin dziennie za dużo.

W roku szkolnym pamiętajmy o trybie offline

Zbliża się rok szkolny. To właściwy moment na to, by przypomnieć sobie, że wcale nie musimy wiedzieć wszystkiego na każdy temat. Nikt, poza nami samymi, od nas tego wymaga. Nie musimy również pozostawać do dyspozycji pracodawcy poza przewidzianymi godzinami. Media społecznościowe to najbardziej bezproduktywni złodzieje naszego czasu, dlatego tam również nie trzeba zaglądać zbyt często.

Co w zamian? Ja osobiście chciałbym lepiej zrównoważyć swój czas i poukładać obowiązki. Właśnie po to, by czas na tryb offline znalazł się codziennie. Wam, drodzy czytelnicy, życzę dokładnie tego samego.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu