Felietony

Jest coś, w czym Facebook jest tragiczny

Konrad Kozłowski
Jest coś, w czym Facebook jest tragiczny

Dzieje się. Facebook stale udoskonala swoje produkty, udostępnia nowe lub jedynie przedstawia je zapowiadając ich późniejszą premierę. Do mediów przed...

Dzieje się. Facebook stale udoskonala swoje produkty, udostępnia nowe lub jedynie przedstawia je zapowiadając ich późniejszą premierę. Do mediów przedostaje się również mnóstwo informacji na temat wyzwań, przed którymi stanie największy serwis społecznościowy. Jednym z nich jest wideo, za które Mark Zuckerberg zamierza zabrać się naprawdę na poważnie. Doczekaliśmy sie filmów 360 stopni, ale nadchodzą znacznie istotniejsze zmiany, a przed Facebookiem jeszcze mnóstwo pracy.

Pamiętacie może jaki film obejrzeliście ostatnio na Facebooku? Nie mam na myśli tego podlinkowanego z innej usługi, na przykład YouTube'a, lecz udostępnionego przy użyciu odtwarzacza samego Facebooka? Mnie w pamięci zachował się klip z Gwiezdnych Wojen (tak, właśnie ten w wersji 360 stopni) oraz jedno z ostatnich spotkań Q&A z Markiem Zuckerbergiem. Dlaczego o nich wspominam? Ponieważ w obydwu przypadkach bardziej komfortowe dla moich oczu było oglądanie tych filmów w zmniejszonej formie, jako część strony www. O trybie pełnoekranowym zapominałem po kilku sekundach jego użycia, gdyż określanie mianem "HD" tego co musiałem oglądać to istna profanacja. Zdarzyło mi się także wyłączenie jakości "HD", sądząc w pierwszej kolejności, że jest ona nieaktywna. Wtedy przekonałem się, że napotkanie klipów o jakości z okresu początków wideo w Sieci jest jeszcze możliwe.


Były to dwa, flagowe powiedziałbym, przykłady tego jak wiele pracy czeka inżynierów Facebooka. Ale nie tylko o samą jakość filmów chodzi, bo przygody jakie zazwyczaj czekają użytkowników w trakcie dodawania nowego klipu do portalu mogą okazać się źródłem sporej dawki irytacji. Gdy jednak bez najmniejszych kłopotów plik się uda wysłać, to to co później przyjdzie nam zobaczyć na ekranie komputera czy telefonu sprowadza nas do punktu nr 1 - jakości. Stabilność odtwarzacza, i w wydaniu desktopowym i w wydaniu mobilnym, również budzi ogromne wątpliwości. Jeszcze ani razu nie udało mi się płynnie przełączyć jakości z SD na HD lub cofnąć treść bez ponownego wczytywania materiału zupełnie od nowa. To po prostu denerwuje i wielokrotnie zdarzyło się, że rozpocząłem poszukiwania materiału w innych serwisach, głównie na YouTube.

Mimo to, widać, że Facebook zaczyna się starać. Od kilku dni mam okazję testować tryb "obraz w obrazie" w oficjalnej aplikacji serwisu na iOS. Działa on w dokładnie ten sam sposób, jak dzięki dostępnej od dawna funkcji w aplikacji YouTube'a. Nieobsługiwany niestety jest gest "ściągnięcia" klipu ku dołowi - za to odpowiada niewielki przycisk w prawej, górnej części ekranu. Tryb "picture in picture" oferuje nam jednoczesne oglądanie (słuchanie?) odtwarzanego klipu i dość wygodne przeglądanie zawartości strumienia. Zamknięcie "okienka" z wideo może odbyć się poprzez przesunięcie go w bok lub powrót do zwykłego trybu i wybranie ikonki "krzyżyka" - zero zaskoczenia.


To, że Facebook jest coraz aktywniejszy w kategorii wideo nikogo nie dziwi. Jest to najłatwiejszy do przyswojenia typ treści, a włodarze Facebooka bez wątpienia dostrzegają odpływ użytkowników serwisu, którzy kierują się w inne miejsca w Sieci, by je oglądać. Instant Articles mają na celu zatrzymać użytkowników na Facebooku poprzez skrócenie czasu wczytywania artykułów, zaś zmiany które wkrótce dosięgną secji wideo mogą okazać się ciekawą alternatywą dla YouTube'a. Choć słowo "alternatywa" może być użyte nieco na wyrost, to będę się skłaniał ku wizji, w której faktycznie Googlersi będą musieli wziąć się do pracy i zacząć oglądać się za plecy. Bo nikt nie zamierza przyjąć ich pozycji numer jeden za pewnik.

Grafika główna: marketingland.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu