Felietony

Widać, że smartfony Google Pixel robili ludzie z HTC [prasówka]

Tomasz Popielarczyk
Widać, że smartfony Google Pixel robili ludzie z HTC  [prasówka]
4

Redaktorzy iFixit rozebrali smartfony Google Pixel, aby przekonać się, jak łatwo można je naprawić. Urządzenia dostały niezłe noty, ale nie wszystko wygląda tutaj tak, jak powinno.

iFixit dobiera się do Pixeli

Stało się już tradycją to, że iFixit dokonuje dogłębnej analizy konstrukcji wszystkich wchodzących na rynek flagowców. Tym razem ich czujne oko spojrzało na smartfony Google Pixel oraz Pixel XL, które właśnie są rozsyłane do pierwszych klientów. Urządzenia otrzymały 6 punktów na 10 możliwych. To gorzej niż m.in. iPhone'y 7, ale zdecydowanie lepiej od bezpośredniego poprzednika - Nexusa 6P, któremu przyznano zaledwie 2 punkty.

iFixit doceniło przede wszystkim pewną modułowość zastosowanej konstrukcji. Do plusów zaliczono możliwość łatwej wymiany baterii, a także modułów fotograficznych. Dlaczego zatem tak niska ocena? Głównym problemem okazał się wyświetlacz i cienka ramka wokół, co sprawia, że podczas rozbierania niezwykle łatwo go uszkodzić. Mówiąc krótko, nie jest zatem idealnie, ale mimo wszystko wygląda to nieźle.

Dwa nowe Matebooki w przyszłym roku

W sieci pojawiają się pogłoski na temat kolejnych Matebooków, które miałyby trafić wkrótce do oferty firmy Huawei. Biznesowe urządzenia 2 w 1 (hybrydy) mają dopełniać ofertę, a więc zostaną wyposażone we większe od poprzednika ekrany - 13,3-calowy oraz... 15,6-calowy. Producent miałby przede wszystkim zaadresować te modele klientom w Chinach, gdzie pierwszy Matebook cieszył się dużą popularnością. Rynki zachodnie schodzą zatem na dalszy plan. Premiera miałaby się odbyć w pierwszym kwartale 2017 roku - kto wie, czy nie na targach MWC 2017. W końcu to tutaj debiutował pierwszy Matebook.

Szwedzi banują nagrywanie wideo z dronów

Jeżeli wybieracie się do Szwecji z dronem i planujecie nagrywać swoje wycieczki oraz odwiedzone miejsca, zrezygnujcie z tego pomysłu. Tamtejszy najwyższy sąd administracyjny uznał montowane w dronach kamery jako elementy monitoringu. Tym samym ich posiadacze muszą udowodnić, że są wykorzystywane do zapobiegania przestępstwom lub wypadkom (np. do ochrony posesji), aby otrzymać stosowne zezwolenia. Trudno się dziwić, że użytkownicy tych urządzeń nie są zadowoleni. Pocieszające może być jednak to, że jedynie organy administracji będą mogły zgłaszać złamanie tego prawa. To oczywiście będzie wymagało udowodnienia, że dron w trakcie lotu posiadał kamerę. Obejście przepisów może się zatem okazać banalnie proste. Pytanie, na co komu takie przepisy zatem?

..a Amerykanie montują na nich paralizatory

Zupełnie inaczej sytuacja z dronami wygląda za oceanem. Tutaj zamiast kamerek montuje się... paralizatory. Trwają podobno rozmowy z firmą Taser International specjalizującą się w tego typu rozwiązaniach, w wyniku czego policyjne drony miałyby być wyposażone w pistolety paralizujące. Póki co decyzja nie zapadła, ale prawdopodobnie jest to kwestią czasu. Tego typu jednostki miałyby bowiem cechować się wysoką skutecznością w sytuacjach kryzysowych i zapobiegać narażaniu życia przez funkcjonariuszy. Argumenty nie do przebicia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu