WhatsApp cały czas walczy z dezinformacją. Teraz — ułatwiając weryfikację treści, które potencjalnie mogą wprowadzać w błąd.
WhatsApp to jedno z najpopularniejszych narzędzi do komunikacji na świecie — dla wielu to ucieczka przed Messengerem. Biorąc pod uwagę że stoi za nimi ta sama firma, a pierwotny twórca już dawno nie ma z nią nic wspólnego to dość zabawne, ale nie ma co drążyć. Warto jednak zaznaczyć, że w ostatnich miesiącach WhatsApp intensywnie walczy z dezinformacją: co mnie osobiście niezwykle cieszy. W kwietniu komunikator dorobił się limitu przekazywania informacji, efektem czego jest 70% mniej przesyłanych w ten sposób treści — o czym twórcy informowali kilka tygodni później. Teraz jednak postanowili pójść o krok dalej — i w wyjątkowo prosty sposób udostępnić opcję łatwego weryfikowania przekazywanych w ten sposób informacji. Szybciej i łatwiej jeszcze nigdy nie było!
Najprostsza z możliwych weryfikacja — takie narzędzia powinny być standardem
Podobnie jak Facebook, WhatsApp także oznacza linkowane informacje, które najprawdopodobniej są... fałszywe i wprowadzają odbiorców w błąd. Ale wiadomo: algorytmy mają prawo się pomylić, dlatego platforma ich nie banuje, a po prostu zapala lampkę z ostrzeżeniem przed użytkownikiem. Co najważniejsze: pozwala w mig ją zweryfikować i sprawdzić, jak się sprawy mają i czy są powody do zmartwień. Po otrzymaniu wiadomości w ten sposób oflagowanych przez komunikator, obok nich pojawia się niepozorna lupka. Wybierając ikonkę, automatycznie zostajemy przenoszeni do ekranu z wynikami wyszukiwania w danym temacie, pozwalając nam na szybszą niż kiedykolwiek ich weryfikację.
Dziś wdrażamy łatwy sposób na weryfikację tego typu wiadomości za pomocą dotknięcia przycisku szkła powiększającego w czacie. Ułatwienie wyszukiwania wielokrotnie przekazanych wiadomości może pomóc użytkownikom znaleźć wiadomości z serwisów informacyjnych i inne źródła informacji dotyczące otrzymanych treści.
Czytaj dalej poniżej
— czytamy w oficjalnym wpisie.
Niby nic, a jednak wiele
Z jednej strony: nic wielkiego. Ot, dodatkowe klikalne pole, które w dosłownie kilka sekund przeniesie nas do wyników wyszukiwania. A przecież każdy może sobie sam wklepać frazy z Google i sprawdzić co mu potrzeba, w końcu od kilku lat platforma oznacza potencjalnie fałszywe informacje. Ale świat technologii już wielokrotnie udowodnił, że wygoda użytkownika jest często kluczem do sukcesu i w ten sposób mogą oni efektywniej prostować niedomówienia i zmyślone / błędne / wprowadzające w błąd informacje. A skoro wstawienie limitów przekazywania wiadomości pozwoliło o 70% je zredukować (jak już wcześniej wspominałem, dużo łatwiej jest bezmyślnie kliknąć przekaż i zaznaczyć pół listy kontaktów, niż skopiować wiadomość i wkleić ją w każde z okienek, wiadomo). Lenistwo górą — twórcy aplikacji doskonale o tym wiedzą, więc robią co tylko w ich mocy, by było możliwie jak najłatwiej i jak najwygodniej.
Firma jednak implementuje wyszukiwarkę stopniowo — i w pierwszym rzucie załapały się: Brazylia, Hiszpania, Irlandia, Meksyk, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz Włochy. Reszta świata wciąż czeka na swoją kolej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu