Komunikatory

Moderatorzy czytają wasze wiadomości na WhatsAppie. Kurtyna.

Krzysztof Rojek
Moderatorzy czytają wasze wiadomości na WhatsAppie. Kurtyna.
Reklama

Jak się okazuje, moderatorzy WhatsAppa nie tylko istnieją, ale też - podglądają wiele całkowicie przypadkowych konwersacji bez zgody i wiedzy użytkowników.

Zamknijcie oczy i pomyślcie, kto z niezliczonej ilości rynkowych podmiotów mógłby chcieć pozyskać wasze dane i wiedzę o tym, o czym rozmawiacie ze znajomymi. Cóż, z pewnością na jednym z pierwszych miejsc pojawi się państwo, agencje reklamowe i wszelkiego rodzaju dostawcy usług, którzy przez te agencje wykupują reklamy bazujące na naszych zainteresowaniach. W XXI wieku nasza prywatność stała się dosyć chodliwym towarem. Dlatego też część użytkowników zdecydowała się temu przeciwdziałać, przechodząc na konwersacje szyfrowane end-to-end, w których nikt po środku nie będzie w stanie przeczytać o czym rozmawiamy. Problemem jest, kiedy sam dostawca usługi daje sobie przywileje, pozwalające obejść te zabezpieczenia. Jeszcze większy problem - gdy jest to Facebook, jeden z największych handlarzy danych na planecie.

Reklama

Moderatorzy WhatsApp mogą czytać twoje wiadomości i nic z tym nie zrobisz

Facebook wiele razy - czy to przed użytkownikami, czy przed senacką komisją przyznawał, że wiadomości szyfrowane end-to-end są niemożliwe do odszyfrowania i że platforma nie ma szans  zobaczyć, o czym rozmawiamy. To nie mogło się okazać dalsze od prawdy. Najnowszy raport ProPublica pokazuje dokładnie, jak wygląda WhatsApp od środka. Wiwsekcja sposobu działania aplikacji pokazała, że Facebook współpracuje ze specjalną firmą zajmującą się właśnie moderacją i że w sumie na świecie istnieje około 1000 moderatorów WhatsAppa. ProPublika pokazała również, że pod spodem systemu przekazywania wiadomości istnieje specjalne oprogramowanie, które wykorzystuje sztuczną inteligencję do skanowania wiadomości i jeżeli uzna to za słuszne - przekaże daną konwersację moderatorom. Oprogramowanie ma szukać treści związanych z przemocą seksualną, potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym, nękaniem i szantażem, handlem narkotykami i tym podobnymi zachowaniami.

I o ile duża część z nas się zgodzi, że takie treści trzeba wychwytywać (szczególnie jeżeli chodzi np. o dziecięcą pornografię) to w tym wypadku mamy do czynienia z rozwiązaniem, które po prostu rozwala w pył całą ideę prywatnych konwersacji. Po pierwsze, inaczej niż u Apple, niebezpieczne treści, jak np. zdjęcia) są po prostu wychwytywane przez wyuczony algorytm, a nie porównywane z bazą na podstawie hashy. Jest tu więc olbrzymie ryzyko pomyłki. Drugą rzeczą jest to, że moderatorzy widzą sporą część całej konwersacji, by móc złapać kontekst tego, czego dotyczy rozmowa. To prowadzi do sytuacji, gdzie, jak sami moderatorzy przyznają, widzą oni w większości konwersacje i zdjęcia przypadkowych ludzi, których algorytm błędnie zaklasyfikował.

Oczywiście, użytkownicy sami mogą zgłaszać innych użytkowników, i wtedy WhatsApp będzie również widział kilka ostatnich postów, jednak w tym wypadku można powiedzieć, że jest to równoznaczne z np. wysłaniem screenshotów rozmów do administracji. Wciąż też jest jasne, w jaki sposób moderatorzy mogą widzieć zaszyfrowane wiadomości. Jednym z wyjaśnień jest to, że w przypadku alarmu system automatycznie tworzy ukrytą rozmowę pomiędzy użytkownikiem a moderatorem, który otrzymuje token do odszyfrowania konwersacji. Jak to się ma do prywatności? Nijak. Jest to nic innego jak okłamywanie użytkowników odnośnie tego, jak działa sama usługa. Szczególnie, że Facebook niejednokrotnie pokazywał, że wykorzysta każdą możliwość by zebrać jeszcze więcej danych o osobach korzystających z jego usług.

Także jeżeli ktoś korzysta z WhatsAppa, cóż... miłego bycia podglądanym.

Źródło

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama