Autorem wpisu jest Adam Kaliński Zanim o samym, Huawei, to parę zdań o Szendżen, mieście, w którym znajduje się centrala firmy. Ma ono krótką histo...
Autorem wpisu jest Adam Kaliński
Zanim o samym, Huawei, to parę zdań o Szendżen, mieście, w którym znajduje się centrala firmy. Ma ono krótką historię, więc nie będę się zbytnio rozpisywał. Z niewielkiej rybackiej osady, jaką było jeszcze w latach 70. zeszłego stulecia wyrosła 12 milionowa obecnie metropolia. Wszystko za sprawą utworzenia tu w 1980 roku pierwszej w Chinach specjalnej strefy ekonomicznej. Na początku miała to być próba sprawdzenia, jak po latach szalonych eksperymentów, dodajmy, tragicznych w skutkach, Chiny poradzą sobie z wolnym rynkiem? Poradziły sobie tak dobrze, iż eksperyment wkrótce rozszerzono na cały kraj, co trwa do dziś.
Gospodarka miasta rośnie obecnie w tempie kilkunastu proc. rocznie, czyli znacznie szybciej, aniżeli całego kraju. Na temat tego ekonomicznego cudu napisano wiele, jednak zobaczenie tej metropolii na własne oczy i świadomość, że 33 lata temu, praktycznie, niczego tu nie było obrazuje skalę dokonań.
Obecnie Szendżen kreuje swój wizerunek, jako centrum gospodarcze, gdzie tradycyjne branże wypierają firmy IT, softwerowe, biotechnologiczne, zajmujące się nowoczesnym dizajnem i projektowaniem. Huawei to jedna z wizytówek tego nowoczesnego Szendżenu.
To, co uderza, gdy wjeżdża się na teren gdzie mieści się siedziba firmy, to wrażenie, że oto znaleźliśmy się… w jakimś tropikalnym parku. Pawilony o bardzo nowoczesnej architekturze zatopione są, bowiem w starannie utrzymanej zieleni. Alejkami jeżdżą, głównie, małe elektryczne pojazdy, bo cały teren jest spory.
Tu i ówdzie widać tenisowe korty, boiska do koszykówki czy badmintona. Pełno wszędzie oczek wodnych i ma się uczucie przebywania w jakimś ekskluzywnym ośrodku wypoczynkowym. Jednak odwiedziny w imponującym show-roomie firmy, sprowadzają nas na ziemię. Huawei to nie tylko producent m.in. coraz lepszych smartfonów i tabletów, ale przede wszystkim sprzętu telekomunikacyjnego, który musi ogarnąć cały ten mobilny ruch.
Co ciekawe, o ile elektroniczne gadżety, routery czy systemy telekonferencyjne można fotografować z detalami, o tyle demonstrowanych tu także całych stacji przekaźnikowych, wielkich anten, baterii różnych transformatorów, itp. już nie.
W wielkiej hali gdzie pokazywany jest sprzęt przybyłym gościom i potencjalnym kontrahentom słychać, co rusz rozmowy w językach całego świata, choć przewodnik objaśnia wszystko po angielsku.
Zaskoczyło mnie, iż sporo osób ze średniego i wyższego menedżmentu firmy, to cudzoziemcy, przeważnie z Zachodu, zwani czasem przez Chińczyków „białymi” albo „długonosymi”. Każdy z nich ma jednak jakiegoś chińskiego asystenta lub asystentkę, mówiących biegle po angielsku.
Po pokazie, na spotkaniu dla mediów zapytałem, dlaczego, choć Huawei jest firmą chińską, to o wiele łatwiej kupić w Chinach smartfon albo tablet, zwłaszcza, Samsunga, Appla czy Noki, niż samego Huawei?
W odpowiedzi usłyszałem, że firmy nie stać jeszcze na tak kosztowny, agresywny marketing oraz reklamę, jak niektórych konkurentów, – ale nad tym usilnie pracują.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu