Motoryzacja

Są ludzie, którzy "nienawidzą" samochodów Waymo. Oto dlaczego

Jakub Szczęsny
Są ludzie, którzy "nienawidzą" samochodów Waymo. Oto dlaczego
Reklama

Samochody autonomiczne, m. in. te od Waymo miały być kompromisem między wygodą, a bezpieczeństwem. Maszyna ma mniej się mylić i dodatkowo oferować bardzo wygodny dostęp do usługi transportowej. Mówi się, że tego typu pojazdy mają być przyszłością światowej motoryzacji wykluczając kierowców. Ale... niektórzy już teraz nie są z nich zadowoleni. I co ciekawe - są to osoby posiadające uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Jak się okazuje, amerykańskie media wskazują również na głosy niezadowolenia spowodowane przez obecność autonomicznych pojazdów Waymo. Te mają być "opieszałe" w pokonywaniu kolejnych metrów, a na skrzyżowaniach zachowują się jak "drogowe ślamazary", zbyt długo oczekując na możliwość zmiany kierunku jazdy. Podczas gdy inni kierowcy uważają, że "już dawno pokonaliby to skrzyżowanie", auto prowadzone przez autonomiczny system zdaje się przegapiać atrakcyjne dla ludzi luki w ruchu ulicznym.

Reklama

Doszło już nawet do takich kuriozów, że kierowcy widząc samochód Waymo na skrzyżowanie, nieco nieporadnie podchodzący do kwestii włączenia się do ruchu na ulicy z pierwszeństwem... niezgodnie z prawem go omijają i wykonują swój manewr przed nim. To oczywiście bardzo niebezpieczne sytuacje, w których rzeczywiście może dojść do niebezpiecznych wypadków - pytanie tylko, czy rzeczywiście auta Waymo są w takich momentach "winne"?

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Autonomiczne auta, którymi steruje wytrenowany w tej kwestii system stawiają przede wszystkim na bezpieczeństwo. To jest priorytet - tak za każdym razem twierdzi Waymo. Nie jestem więc zdziwiony, że poruszające się po drogach pojazdy mogą mieć nieco inne "nastawy" odnośnie możliwości włączenia się do ruchu niż rzesza fizycznych kierowców. To zaś może poskutkować "ślamazarnością" na skrzyżowaniach - gdzie wprawny posiadacz "lejców" już dawno włączyłby się do ruchu, tam auto Waymo poczeka - by być absolutnie pewne, że nie dojdzie do kolizji.

Nawyki wycelowane w bezpieczeństwo mogą irytować niektórych kierowców. Sam zostałem otrąbiony kilka razy jedynie za to, że zatrzymałem się przed "zieloną strzałką" uprawniającą do warunkowego skrętu na skrzyżowaniu. Kierowcy zdają się nie rozumieć tego, że zielona strzałka - owszem, umożliwia nam przejazd przez skrzyżowanie, ale działa również jak znak "STOP" - należy zatrzymać się przed sygnalizatorem i upewnić się, że swoim manewrem nie spowodujemy zagrożenia. Największe znaczenie ma to przed przejściami dla pieszych (oraz przejazdami dla rowerów), gdzie niezmotoryzowani uczestnicy ruchu mają zielone światło. Codziennie widuję kierowców, którzy "zieloną strzałkę" traktują jak światło zielone - nawet nie bardzo zwalniając przed przejściem.

Wygląda na to, że koegzystencja maszyn w roli kierowców oraz ludzi na drogach może być początkowo trudna. Autonomiczne systemy będą skrupulatnie przestrzegać przepisów ruchu drogowego i będą nastawione na maksymalizację ogólnego bezpieczeństwa. Fizyczni kierowcy nie zawsze hołdują tej ostatniej wartości i mogą uznawać prowadzące się same pojazdy za "ślamazarne". Tyle, że przepisy ruchu drogowego, ograniczenia, zakazy i nakazy nie wzięły się z kosmosu (zazwyczaj) i zakładam, że gdybyśmy wszyscy przestrzegali ich od A do Z, wypadków byłoby znacznie mniej. A przecież o to właśnie chodzi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama