Felietony

Walki z AdBlockiem ciąg dalszy. Obydwie strony mają jednak rację

Konrad Kozłowski
Walki z AdBlockiem ciąg dalszy. Obydwie strony mają jednak rację
43

Blokujecie reklamy? Na wybranych witrynach i mi zdarza się sięgnąć po dodatek do przeglądarki, który pomoże mi przebrnąć mi przez kilka pop-upów i śledzących mój ruch na stronie bannerów. Jeśli ich pozbycie się, czyli zwykłe zamknięcie po kliknięciu na "krzyżyk", działało zawsze i niezawodnie, to ni...

Blokujecie reklamy? Na wybranych witrynach i mi zdarza się sięgnąć po dodatek do przeglądarki, który pomoże mi przebrnąć mi przez kilka pop-upów i śledzących mój ruch na stronie bannerów. Jeśli ich pozbycie się, czyli zwykłe zamknięcie po kliknięciu na "krzyżyk", działało zawsze i niezawodnie, to nie korzystałbym z tak radykalnych metod. Podobnego zdania są miliony Internautów, ale prawda jak (prawie?) zawsze leży po środku.

Dyskusja na temat AdBlocka powraca w różnych odstępach czasu, ale dosyć regularnie. Argumenty osób popierających istnienie i działalność blokerów reklam oraz tych, którzy się takim praktykom sprzeciwiają, były wałkowane wręcz tysiące razy. Rzadko jednak zdarzało się, by faktycznie z tych wymian zdań cokolwiek wynikało. Jak będzie tym razem? Nie wiadomo. Wiemy tylko tyle, że właściciel serwisu Bild.de, firma Axel Springer, podjęła decyzję o zablokowaniu dostępu do witryny osobom korzystającym z dodatków blokujących reklamy.

Według opublikowanych statystyk, tacy użytkownicy stanowią około 23% odwiedzających serwis, czyli blisko 1/4 czytelników. Podobnie jak większość tego typu serwisów, Bild.de posiada ofertę płatnego dostępu do treści, a podstawowa opłata wynosi 2,99 euro. W przeliczeniu na złotówki daje nam to kwotę niższą niż 13 złotych. Czy to dużo za podstawowy dostęp do artykułów publikowanych przez redakcję? Użytkownicy stanęli więc przed prostym wyborem - albo zrezygnują z dodatku blokującego reklamy albo zdecydują się na opłacenie dostępu do strony. Wiemy, że Bild.de mógł pozwolić sobie na tak zdecydowany krok, ponieważ wg. danych z czerwca tego roku (Reuters), serwis posiada aż 265 tysięcy subskrybentów, którzy wybrali pełną cyfrową prenumeratę płacąc miesięcznie 4,99 euro.

Od dłuższego czasu ponoszę regularne wydatki za dostęp do dwóch dostawców treści - New York Times'a i Wyborczej. W obydwu przypadkach interesują mnie przede wszystkim dłuższe, przekrojowe i bogate w informacje treści. Jako źródło podstawowych wiadomości traktuję przeróżne portale, które odwiedzam przede wszystkim będąc przekierowanym z Twittera czy Facebooka. O tym, czym zachwycił mnie NY Times pisałem wczoraj i choć kwota, którą trzeba uiścić każdego miesiąca nie jest niska, to za każdym razem, gdy natrafiam na świetny tekst nachodzi mnie myśl, że "po prostu warto". W obydwu przypadkach muszę mimo wszystko przełykać przysłowiową "gorzką pigułkę" w postaci reklam wyświetlanych każdego dnia, nawet posiadając aktywną prenumeratę.

I to już jest, w mojej ocenie, działalność nie do końca właściwa. Co prawda kupując papierowe wydanie gazety również musimy oglądać reklamy, ale nie kupując nie otrzymujemy dostępu do treści. W Internecie przywykliśmy do darmowego dostępu do niemalże wszystkiego, więc jeśli obecność reklam ma zrekompensować w jakimś stopniu koszty powstawania treści, to nie mam nic przeciwko temu. Jeżeli jednak staję się użytkownikiem opłacającym wstęp do treści "premium" i jestem nadal traktowany w takim sam sposób, jak inni odwiedzający stronę, to delikatnie mówiąc coś jest nie tak.

Wydaje się, że teraz pójście za przykładem Bild.de przez inne podobne media jest tylko kwestią czasu, bo serwis jako pierwszy w Niemczech odważył się na coś takiego. Możemy być pewni, że przeróżne sposoby na ominięcie blokady do treści czy blokowanie reklam wciąż będą praktykowane, nawet jeśli będzie tow wiązało się z ich mniejszą skutecznością. Na pierwszy rzut oka, aktualnie niewiele się więc zmieniło, ale kroczymy w kierunku, który może nie przypaść do gustu sporej grupie użytkowników-czytelników.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu