Korzystacie z walizek na kółkach (podejrzewam, że innych już dzisiaj nie ma)? Zdecydowana większość pewnie tak - to powszechny środek przewożenia swoi...
Walizka na kółkach to mój wróg. Ale gdyby była samojezdna...
Korzystacie z walizek na kółkach (podejrzewam, że innych już dzisiaj nie ma)? Zdecydowana większość pewnie tak - to powszechny środek przewożenia swoich rzeczy podczas wyjazdów. Powszechny, ale... ja się z tego wyłamuję. Walizki tego typu są moim przekleństwem i prawie zawsze mam z nimi problem. Jednocześnie z uwagą spoglądam na ich rozwój - możliwe, że niebawem na rynek trafią modele, które będą podążać za właścicielem. Same. Chętnych pewnie nie zabraknie. Podobnie jak problemów wynikających z używania tego sprzętu...
Przyznam, że nie potrafię przełamać niechęci do walizek na kółkach. Albo robię krzywdę sobie albo im, prawie za każdym razem jakiś problem. Dlatego przy krótszych wyjazdach zabieram torbę przewieszaną przez ramię, przy dłuższych większy plecak. Dzięki temu walizki nie mają uszkodzonych kółek, zerwanych rączek, naderwanych suwaków, a ja nie robię sobie krzywdy...
Wczoraj zastanawiałem się nad tym "problemem", ponieważ zobaczyłem coś nowego - walizkę, która podążą za swoim właścicielem. To dzieło izraelskiego startupu NUA Robotics, zaprezentowano je podczas targów CES 2016. W pełni sprawny i używalny produkt? Nie, mamy do czynienia z prototypem, pewnie przydałby się inwestor, który wesprze firmę. Ale od tego są przecież targi - jeśli nie znajdzie się partner na miejscu, to może się zgłosić po czasie, bo media zapewniły walizce odpowiednie wsparcie. To pokazuje, jak młoda firma może (powinna) wykorzystać obecność na imprezach tego typu. Wróćmy do samej walizki.
Wyposażono ją w elektronikę (m.in. modu Bluetooth, kamera), dzięki której produkt może śledzić człowieka. I jego smartfon, to za nim będzie podążać sprzęt. Nie trzeba już wysuwać rączki i ciągnąć walizki - podejrzewam, że ta zmiana zostanie przywitana oklaskami przez sporą część potencjalnych klientów. Walizki, nawet te na kółkach, potrafią być ciężkie, do tego zajmują rękę. A tu problem znika, sprzęt poradzi sobie sam. Przynajmniej w teorii. Już teraz zastanawiam się nad tym, jak wyglądałby dworzec czy lotnisko, gdyby poruszało się po nim np. tysiąc takich walizek. Kolizje gwarantowane, sprzęt musiałby być naprawdę rozwinięty, by nie doprowadzić do chaosu. Jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że działa to wyłącznie w idealnym, w tym przypadku płaskim, świecie. Jeżeli pojawią się schody, progi albo jakieś zagłębienie, to walizka z nimi przegra. Oczywiście teraz pokonanie takiej przeszkody też wymaga od ciągnącego większego wysiłku.
Nie wiem, jak potoczą się losy walizki, ale trzeba podkreślić, że ciekawie prezentuje się tu rozwój konkretnej linii produktów. W poprzedniej dekadzie walizki na kółkach nie miały w sobie elektroniki. No bo po co? Okazało się jednak, że wszystko można usprawnić, unowocześnić, więc i na te rzeczy przyszedł czas. W efekcie pojawiła się funkcja śledzenia walizki z pomocą dedykowanych aplikacji. Potem sprzęt stawał się powerbankiem dla sprzętu mobilnego, był zamykany elektronicznym zamkiem, do którego klucz stanowił nasz smartfon. Walizka informowała, gdy ktoś przy niej majstrował albo próbował ją zabrać. Co roku coś nowego. Tym razem jest podobnie - kolejny krok w stronę nowoczesności. Przynajmniej w teorii.
Twórcy produktu podkreślają, że ich rozwiązanie można zastosować też w innych miejscach - przykładem supermarkety, wózki miałyby się przemieszczać za klientem. I znowu: wyobrażam sobie 50 takich wózków i widzę chaos. Do tego droga daleka. Ale już torby na kółkach/walizki/wózki przeznaczone dla osób starszych czy niepełnosprawnych wydają się ciekawym rozwiązaniem będącym w naszym zasięgu - nie będą działać w tłumie podobnych sobie produktów, wyzwanie i ewentualne problemy są znacznie mniejsze. Można ułatwić życie niektórym osobom z pomocą już dostępnych technologii.
Obserwując to, zdałem sobie sprawę z tego, jak rosnąć będzie zapotrzebowanie na energię elektryczną. To niby nie jest tajemnica, ale często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że czyniąc wszystko inteligentnym, podłączonym, podkręcamy pobór energii. Wspominana walizka nie jest przecież zasilana powietrzem. Produkt, który wcześniej nie wymagał obecności kontaktu, teraz może się go domagać. Podobnie jest z gadżetami, które opisywałem kilka dni temu: stanik, buty i nakładkę na okulary trzeba ładować. Owszem, nie pobierają one tyle energii, ile ciągnie mocny komputer potrzebny do odpalenia Oculus Rift, ale gdy zbierzemy to do kupy, staje się jasne, że potrzeby rosną. A zatem: usprawniamy sobie życie i jednocześnie trochę je komplikujemy, bo energię trzeba skądś czerpać...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu