Truizmem będzie stwierdzenie, że nowe technologie wkraczają do każdej sfery naszego życia (śmierci zresztą też) - trudno wskazać dzisiaj element rzecz...
Truizmem będzie stwierdzenie, że nowe technologie wkraczają do każdej sfery naszego życia (śmierci zresztą też) - trudno wskazać dzisiaj element rzeczywistości, w którym nie są, ewentualnie nie będą, stosowane nowe rozwiązania. Sfera kulinariów, gotowania, przygotowywania posiłków i samej żywności jest tu dobrym przykładem. I to na wielu płaszczyznach, a jedną z nich jest wykorzystywanie nowinek do sprawdzania tego, co jemy. Obserwuję teraz niewielki skaner umożliwiający uzyskanie informacji na temat jedzenia i zakładam, że może on zyskać na popularności.
Istnieją już aplikacje informujące co jest w składzie kupowanego produktu: szybkie skanowanie etykiety, w którym można wykorzystać smartfon i dowiadujemy się, czym zamierza nas uraczyć producent. Rozwiązanie o tyle ciekawe, że sama etykieta czasem niewiele mówi człowiekowi, który słabo odnajduje się w tym temacie. Czyli większości z nas. Niektórzy robią wielkie oczy, gdy dowiadują się, co trafiło do produktu. Albo czego tam nie ma - np. indyka w pasztecie, który rzekomo zrobiono z tej odmiany drobiu.
Przechodzimy na wyższy poziom wtajemniczenia: możliwe staje się analizowanie produktu bez skanowania etykiety - badaniu poddawana jest sama żywność. Rozwiązanie tego typu zaprezentowano w Las Vegas podczas tagów CES 2016. W badaniu wykorzystywana jest specjalna aplikacja oraz gadżet rozmiarem przypominający klucz do samochodu. Użytkownik zbliża go do jedzenia, robi temu ostatniemu zdjęcie smartfonem i po chwili wie, ile kalorii ma to, co leży na talerzu. Robi wrażenie, prawda?
Skaner wykorzystywany w tym projekcie (rozwiązanie nosi nazwę DietSensor - odsyłam na ich stronę) powstał już wcześniej. Kilka lat temu za pośrednictwem Kickstartera zbierano pieniądze na realizację projektu o nazwie SCiO. Jak widać, jest on nadal rozwijany, firma zajmująca się projektem "jest w grze". Za rozwiązaniem nie stoi magia - zastosowano wiedzę, którą człowiek posiada już od dłuższego czasu, wchodzimy tu na pole spektroskopii. Te technologie są wykorzystywane w innych sferach naszego życia, przyszedł w końcu czas na bardziej komercyjne i masowe zastosowanie.
Warto przy tym zaznaczyć, że skaner i współpracująca z nim aplikacja nie podadzą liczby kalorii wieloskładnikowego pokarmu - jeżeli ktoś zbada skład zupy czy bigosu, to zbyt wiele się nie dowie. Przynajmniej nie z tym sprzętem. Na razie badanie ogranicza się do pojedynczych produktów. To i tak sporo - jeżeli żywność nie jest wymieszana na talerzu, można ją poddać skanowaniu i liczyć na to, że otrzyma się prawidłowy wynik. Zakładam, że może to dawać lepsze, bliższe prawdy efekty, niż obliczenia wykonywane jedynie na podstawie zdjęć. Bo i takie projekty są rozwijane, interesuje się nimi np. Google.
Pojawi się oczywiście pytanie: po co nam takie rozwiązania? Ludziom aż tak się nudzi, że będą teraz skanować obiad przed jedzeniem? Produkt skierowany jest głównie do osób, które z jakichś powodów muszą przestrzegać konkretnej diety. Na świecie żyje kilkaset milionów osób, które powinny ciągle kontrolować co jedzą, jak jedzą i kiedy jedzą. Wystarczy wspomnieć o chorych na cukrzycę. Zwłaszcza tych, którzy dopiero zaznajamiają się ze swoją chorobą i nie wiedzą jeszcze co im wolno, a czego lepiej unikać. Taki skaner z aplikacją może pomóc. To samo dotyczy sportowców, chociaż oni mają pewnie skaner w oczach czy osób, które postanowiły zrzucić zbędne kilogramy.
Jeżeli ten sprzęt pomoże ludziom, to trzeba kibicować twórcom - oby go ciągle udoskonalali i doprowadzili do perfekcji. Trzymam kciuki, a jednocześnie zastanawiam się, czy użytkownikami będą jedynie osoby wspomniane wcześniej w tekście. Może skończy się tak, że takie rozwiązania będą rozwijane, miniaturyzowane i np. implementowane w smartfonie? Ewentualnie powstanie niewielka nakładka na telefon (jeszcze mniejsza niż obecnie prezentowany sprzęt, który trudno uznać za duży)? Wtedy mogłoby się to upowszechnić, bo ludzie z ciekawości/dla zabawy/w trosce o swoje zdrowie zaczną z tego korzystać. Każdego dnia.
Dyskusja dotycząca tego, co trafia na nasze stoły ciągle trwa, wiadomo, że dobrze nie jest. Ludzie są ciekawi składu, jednocześnie muszą ufać producentom. A gdyby tak pojawił się sprzęt, który przeprowadzi laboratoryjne badania, a jednocześnie taki, który można trzymać w kieszeni? Testom byliby poddawani restauratorzy, sklepy, producenci żywności. Klient mógłby się dowiedzieć, czy szynka rzeczywiście nie posiada konserwantów, czy kurczak był mocno faszerowany antybiotykami, a sałata traktowana ostro chemikaliami. Do tego droga może i daleka, ale gdyby stało się to możliwe, widok osoby skanującej jedzenie pewnie szybko przestałby nas dziwić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu