YouTube

W końcu obejrzałem psa-pająka od Wardęgi. Nudne to

Maciej Sikorski
W końcu obejrzałem psa-pająka od Wardęgi. Nudne to
Reklama

Internety poinformowały mnie dzisiaj, że pies-pająk powrócił. Wardęga nawiązał do pomysłu, który przyniósł mu sławę i dukaty, nakręcił kolejny film z ...

Internety poinformowały mnie dzisiaj, że pies-pająk powrócił. Wardęga nawiązał do pomysłu, który przyniósł mu sławę i dukaty, nakręcił kolejny film z przebranym czworonogiem. Koncept urozmaicił o tyle, że psów jest kilka. Tym razem postanowiłem obejrzeć materiał. Tak, do tej pory nie widziałem pierwszego filmu i czasem aż wstyd było się przyznać. Przeznaczyłem zatem blisko osiem minut na zapoznanie się z psimi prankami i... strasznie się w tym czasie wynudziłem.

Reklama

Tak, przez ponad rok nie obejrzałem Mutant Giant Spider Dog

Niektórzy pewnie zastanawiają się, jak to możliwe, że nie widziałem filmu, który na liczniku ma już ponad 150 mln odsłon. Cały świat zachwycał się dziełem Wardęgi, a ja, człowiek pracujący w Sieci, nie odtworzyłem ani razu. Przyznam, że nie jestem fanem twórczości Wardęgi, część robionych przez niego rzeczy po prostu mnie irytowała, więc nie rzuciłem się na materiał, gdy trafił do Internetu. A potem omijałem go szerokim łukiem, bo był... popularny. Wszyscy i wszędzie mówili o psie-pająku, co trochę zniechęcało do "życia" tym tematem. Internet, telewizje śniadaniowe, prasa, lodówka w domu moich rodziców - wszędzie ten pies. Po jakimś czasie szum na szczęście osłabł, nie musiałem już tłumaczyć jak to możliwe, że nie widziałem tego filmu.

Odpaliłem, zobaczyłem, podrapałem się w głowę

Dzisiaj dowiedziałem się o powrocie psa-pająka i... postanowiłem obejrzeć materiał. Nim znowu zrobi się wokół tego głośno i się ziechęcę. Puszczę, zobaczę, sprawdzę co Polak przygotował dla swoich fanów. A nuż okaże się, że to śmieszne. Wrażenia? Cóż, szału nie ma. Nudne trochę. Do tego sztandarowe pytanie towarzyszące prankom: czy ci ludzie są podstawieni? Bo jeśli nie, to miałbym spory żal do Wardęgi i ekipy, gdyby rzucili coś na mnie przy pisuarze. I wystraszyli w dość niekomfortowej sytuacji.

Pomyślałem, że ten film jest średni, ale część pierwsza pewnie "robiła robotę" - ciekawość wygrała, odpaliłem. Byłem zdziwiony, bo zobaczyłem coś bardzo podobnego. Pojawia się zarzut o nudę, a w przypadku drugiego, nowszego projektu także o odtwórczość. Wardęga skopiował samego siebie. Przebranie kolejnych psów nie było powiewem świeżości. Znowu winda, znowu przejście podziemne, coś zwisa i intryguje przechodniów. Te dwa materiały można połączyć w jeden i pewnie niewiele osób (niewtajemniczonych) stwierdziłoby, że mamy do czynienia z różnymi filmami, że jeden z nich powstał kilka kwartałów wcześniej.

Fanem nie zostanę, ale gratuluję sukcesu

Musze przyznać, że Wardęga chytrze to rozgrywa - rok po swoim największym sukcesie próbuje jeszcze coś na nim ugrać. Szanse na powtórzenie tamtego wyniku są bardzo małe, ale miliony odsłon i tak wpadną. Wysiłek relatywnie niewielki, a korzyści całkiem spore. W mediach znowu będzie o nim głośno. Nie tylko w rodzimych - na doniesienia o powrocie psa-pająka trafiłem najpierw w zagranicznym serwisie. Można zatem zarzucać twórcy powtarzalność i brak pomysłu na nowy film, ale on pewnie zdaje sobie z tego sprawę.

Zaraz mogą się pojawić głosy oburzenia: on przynajmniej coś osiągnął, a ty tylko siedzisz i krytykujesz. Krytykuję, bo mam do tego prawo. Po prostu: nie moje klimaty, uważam, że to nudne. Jednocześnie nie zamierzam nikogo przekonywać, że nie powinien się śmiać z psa-pająka. Jeśli to go bawi, to gratulacje dla polskiego prankstera. Nawet podwójne gratulacje, bo naprawdę doceniam jego sukces. Stał się sławny, zarobił, jego film pojawił się w podsumowaniu roku 2014 przygotowanym przez YouTube. Cieszy, że rodakowi się udało. Cieszyłoby podwójnie, gdybym się ubawił przy filmach z przebranym psem w roli głównej.

https://youtu.be/zKx2B8WCQuw?t=2m59s

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama