Ależ ci jutuberzy trzepią kasę na swoich filmikach. Powygłupia się taki przed kamerą i miliony wpadają do kieszenie. Nie przesadzam: miliony! I to dol...
Ależ ci jutuberzy trzepią kasę na swoich filmikach. Powygłupia się taki przed kamerą i miliony wpadają do kieszenie. Nie przesadzam: miliony! I to dolarów. Pisał o tym niedawno Paweł, sprawa stała się jednak szerzej omawiana, bo takie pieniądze muszą przyciągać uwagę. Może i ja spróbuje swojego szczęścia? Przecież to nie może być nic trudnego...
Tekst Pawła powstał w oparciu o materiał opublikowany przez Forbesa. Nie będę streszczał całości, odsyłam do lektury, a na zachętę podrzucę ten fragment:
Magazyn przygotował zestawienie najlepiej zarabiających youtubowych twórców 2015 roku. Pod uwagę wzięto pieniądze, jakie udało im się zdobyć w 2014 roku zarówno z samego serwisu, jak i wszelkiej działalności dodatkowej – takiej jak akcje sponsorowane, reklamy czy sprzedaż tak zwanego „merczu”. Wyliczenia nie są idealne, chociażby dlatego, że to kwoty przed opodatkowaniem. Nie pochodzą również z deklaracji samych twórców, ale z badań innych serwisów oraz rozmów z agentami, managerami, prawnikami, czy samymi zarabiającymi. Robią jednak naprawdę duże wrażenie.
Potem dowiadujemy się, na czyje konto wpłynęły miliony. I rozpoczyna się masowa analiza. W sobotę podczas rozmowy ze znajomym usłyszałem od niego, że żałuje, iż nie został jutuberem. Mówił to raczej z przymrużeniem oka, ale dało się też wyczuć, że nie docenia pracy vlogerów. W jego oczach to bardziej zabawa: stawiasz kamerę, włączasz i coś tam gadasz przez kwadrans. Potem wrzucasz do Sieci, a nastolatki się cieszą. Kiedyś młodzież piszczała, gdy widziała The Beatles, dzisiaj podskakuje na widok jutubera. Przy czym legendarny zespół musiał w to włożyć więcej pracy. Nie zgodziłem się z tą opinią, ale też nie napiszę, że wywiązała się długa dyskusja.
Wczoraj temat został poruszony w którejś polskiej stacji radiowej. Puenta była taka: pieniądze nie leżą na ulicy, ale na YT. Wielu słuchaczy pewnie nie zdawało sobie sprawy z tego, że w Internecie za filmiki ktoś dostaje kasę, a tu nagle okazuje się, że to są miliony dolarów. U niektórych pewnie zapala się lampka: może i ja bym spróbował? Przecież to nie może być trudne, a do zgarnięcia taka kasa. Skoro ci najbardziej popularni zgarniają miliony, to ja przynajmniej tysiące przytulę...
Media rozdmuchają temat zarobków popularnych jutuberów, bo o pieniądzach wszyscy lubimy czytać i słuchać. Fortuna Wardęgi po filmiku z psem też była nośnym tematem, w wielu miejscach wyliczono ile zarobił Polak. Nagle okazało się, że taki film może być czymś na miarę szczęśliwego losu na loterii. Tyle, że na los trudniej trafić. A co może być trudnego w przebraniu psa za pająka? Albo w malowaniu się szminką do kamery czy opowiadaniu o jakiejś grze? Przecież to może robić każdy.
Jasne, że znajdziemy twórców z YT, których pracy nie będziemy szanować, których uznamy za wulgarnych, nieprzyjemnych i prostackich. Mierzi nas to, że tacy ludzie robią karierę i stwierdzamy, że każdy może reprezentować podobny poziom, jeśli zechce, ale nie każdy się do niego zniży. Nawet za pieniądze. Nie można jednak zapominać o grupie, bardzo licznej, jutuberów, którzy wnoszą do Sieci naprawdę wiele i dostarczają temu medium wartościowe treści. A przynajmniej profesjonalne lub prawie profesjonalne.
Tacy twórcy nierzadko latami pracowali na swoją pozycję, długimi godzinami tworzą jeden film, miesiącami opracowują nowy format czy jakiś projekt. Po prostu poświęcają się temu zagadnieniu niczym pracy zawodowej. I to trzeba komunikować, gdy mówi się o zarabianych milionach. Nie ma nic za darmo. Nie jest też tak, że każdy będzie wyciągać z tego wielkie pieniądze: rzesza jutuberów ma ze swoich sieciowych poczynań niewiele. A teraz ta grupa będzie rosnąć, bo przybędzie osób, które stwierdzą, że leży tam łatwa kasa.
W sporcie, muzyce i filmie też są wielkie pieniądze, ale jasne jest, że każdy nie nosi w sobie talentu do gry w piłkę, świetnego głosu albo talentu aktorskiego. Jasne, zdarzają się wyjątki i można dzisiaj uczynić gwiazdę z osoby, która śpiewać nie potrafi. Ale i taki proces wymaga czasu, pracy i kasy. To nie bierze się z kosmosu. Podobnie jest z YT - możemy kogoś uznać za miałkiego, lecz ludziom najwyraźniej się to podoba i nie jest powiedziane, że nasza miałkość też przypadnie im do gustu. Nie zgodzę się zatem ze stwierdzeniem, że na YouTube leżą łatwe pieniądze. Zwłaszcza dzisiaj, gdy większość ludzi rozpoczyna tam swoją karierę nie w ramach hobby, ale dla zdobycia kasy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu