W ciągu ostatnich kilku dni można było zaobserwować, jak z małego wpisu, wręcz pamiętnika jednego z zagranicznych mieszkańców chińskiej miejscowości K...
Kunming to stosunkowo niewielkie, liczące nieco ponad milion mieszkańców miasto na południu Chin, będące stolicą prowincji Junnan. Jak donosi Wiki - ośrodek przemysłu metalurgicznego, maszynowego, elektrotechnicznego, nawozów azotowych i precyzyjnego. Nic szczególnie zwracającego uwagę, miejsce pewnie jakich wiele w południowo-wschodniej Azji. Kunming nie jest tak bogate jak Pekin czy Szanghaj, które dorobiły się łącznie 4 oficjalnych sklepów Apple. Nie jest jednak tak biedne, aby mieszkańców nie było stać na produkty korporacji Jobsa.
Rezolutni przedsiębiorcy postanowili zatem, że nie tylko wprowadzą do sprzedaży iPady i całą resztę asortymentu po swojemu (ale z oryginalnymi cenami), to jeszcze skopiowali autoryzowane sklepy Apple, aby uprzyjemnić zakupy. Bloger BirdAbroad napisał, że w niewielkiej okolicy otwarto aż trzy takie przybytki, z czego jeden nie uniknął niestety drobnego błędu - szyld nosi nazwę "Apple Stoer". Poza tym wszystko gra. Wystrój jako żywo przypomina oryginalne odpowiedniki - drewniane stoły, kręcone schody, plakaty na ścianach. Nawet pracownicy ubrani są w charakterystyczne, niebieskie koszulki i noszą na szyi identyfikatory. Zabrakło co prawda na nich imion (sic), ale miejsce na nadgryzione jabłko się znalazło.
Jeden ze sprzedawców opisywanego sklepu, do których udało się dotrzeć WSJ powiedział:
To nie robi większej różnicy czy jesteśmy autoryzowani czy nie. Obchodzi mnie tylko, że sprzedaję codziennie oryginalne produkty Apple i że klienci nie wracają, aby żalić się na ich jakość.
I trudno facetowi odmówić trochę racji. Skoro towar jest oryginalny, zakładając jego legalne pochodzenie, to odnajdywanie zła w tego typu działalności byłoby trochę szukaniem dziury w całym. Jak ta historia mogłaby się zakończyć? Apple powinno zadzwonić do Kunming, przejąć sklep i pozostawić całą dotychczasową ekipę za niego odpowiedzialną. Istnieje jednak ryzyko, że w ciągu tygodnia rozdzwoniłyby się telefony z setek podobnych miejsc rozsianych w całej Azji z prośbami o przynajmniej autoryzację (w komentarzach do oryginalnego wpisu można znaleźć więcej takich przypadków). Trudna sprawa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu