Technologie

W beczce miodu łyżka dziegciu – Huawei odżegnuje się od wyścigu o złote gacie

Jakub Szczęsny
W beczce miodu łyżka dziegciu – Huawei odżegnuje się od wyścigu o złote gacie
6

Jeżeli komukolwiek z Was nic nie mówi powyższy tytuł, najpierw polecam przeczytać ten tekst - również mojego autorstwa. Już trochę dla Was piszę i znacie mnie - bardzo źle znoszę wyczyny producentów sprzętu w kwestii nabijania cyferek w specyfikacji. O ile wpływają one pozytywnie na ogólną wydajność...

Jeżeli komukolwiek z Was nic nie mówi powyższy tytuł, najpierw polecam przeczytać ten tekst - również mojego autorstwa. Już trochę dla Was piszę i znacie mnie - bardzo źle znoszę wyczyny producentów sprzętu w kwestii nabijania cyferek w specyfikacji. O ile wpływają one pozytywnie na ogólną wydajność urządzenia - nie mam nic przeciwko. Gorzej, jak pewne parametry są "koksowane" po "nie wiadomo co".

W skrócie...

Chodzi mi cały czas o nieszczęsne ekrany. Ile to ja już napisałem i wygłosiłem tyrad na temat bezmyślności producentów w sukcesywnym zwiększaniu rozdzielczości w ekranach urządzeń mobilnych. Zgodny jestem z tymi, którzy utrzymują, iż jest to zasadne w urządzeniach o większym nakładzie cali w przekątnej. Świetnie jest, jak producent podchodzi do biznesu mądrze. Gorzej, jak wykręca niepotrzebne nikomu parametry.

Patrz, mój jest lepszy

Patrz, jak ładnie kolory wyświetla. Widzisz piksele? Ja też nie! Obraz jest tak ostry, że położony na ekranie chleb kroi się sam. Jasność wprost wypala oczy. Już nigdy nie przesiądę się na mniejszą rozdzielczość, ta jest świetna. A na baterii trzyma... ups.

Kwintesencja ówczesnych technologii mobilnych. Konsument jeżeli nie kupuje różowej obudowy, ładnego designu i Angry Birds w pakiecie, a załóżmy jeszcze, że na forsie sypia - kupi specyfikację. Średniozamożny Kowalski, Smith, Lee i Wasiljew uzna, że skoro w telefonie czegoś jest więcej, to znaczy, że jest lepiej. Nierzadko w tym myśleniu pomagają wielce wykwalifikowani pracownicy sklepów RTV-AGD. Nie mam nic do nich, wiem, że ktoś musi tę pracę wykonywać i nie ma szans na to, by ich poziom wiedzy się zmienił. Ale do kogo ma polecieć człowiek nieobeznany z technologiami? Ów pracownik jest w pierwszej linii ataku klienta.

Żądny wiedzy człowiek na pytanie o "najlepszy smartfon" otrzyma litanię - tutaj jest to, tego jest dużo, to jest do tego, masa aplikacji, aparat robi dobre zdjęcia, bo ma najwięcej megapikseli w tej klasie, ekran taki jak w telewizorze... właśnie.

Przypomina mi to nieco czasy, kiedy jeszcze Grzegorz nie myślał nawet o Antywebie, a ja ledwo co wyrosłem z pieluch. Pod blokiem chwaliliśmy się rowerami i nikogo nie obchodziła wzmocniona rama, wygodna kierownica, czy dobre przerzutki (miały być i basta). Równie ważne, jak nie najważniejsze były designowe wstawki. Płomienie na osłonie łańcucha działały jak perk w Falloucie, dodawały z automatu +10 do szybkości i nie było na taki rower bata.

Klient głupi, to kupi

Nie, nie nazywam nikogo z Was "głupimi". Odnoszę się raczej do tego, jak myślą o nas producenci. Oni sobie świetnie zdają z tego, że ekran w wyższej rozdzielczości powyżej pewnej granicy różnicy nikomu nie zrobi. Ale klient zapłaci choćby za to, że specyfikacja na papierze jest lepsza. Na papierze w ogóle wszystko wygląda lepiej.

Gorzej tylko, jak łapię się za taki telefon. Ładnie - QHD przy nieco ponad pięciu calach, obraz naprawdę ładny. Nie przyczepię się, bo nie ma do czego. Dziwnie jest tylko, jak na telefonie robię dosłownie trzy rzeczy na krzyż, a zjazd baterii jest taki, jakby w międzyczasie urządzenie przynosiło kapcie, połykało kule ogniste i robiło bitą śmietanę. Ejże.

Huawei, lejesz miód na moje uszy

Uszy czerwone ze złości, jak widzę kolejny telefon z średnią baterią i ekranem, który będzie energię żarł, żarł aż telefon zdechnie. Równie ceglane, jak kolega zachwala ekran w telefonie, ale o baterii nie wspomni nic, albo uzna, że "dzień mu wystarcza, bo ten ekran...". Wiecie, dla mnie technologie mobilne przestają być mobilne wtedy, gdy moim obowiązkowym akcesorium na jakiekolwiek wyjście z domu jest powerbank lub ładowarka.

Huawei natomiast zrobił się ostatnio bardzo wylewny. Jak nie doprecyzuje, co mu się nie podoba w Windows Phone, to zruga większość dużych graczy na rynku nowych technologii i uzna, że 4K jest niepotrzebne i chwilowo (nie wierzę, że się nie ugną) nie myślą nawet o takich rozdzielczościach w smartfonach.

Kevin Ho stwierdził, że 4K, owszem - wygląda nieźle na dużych ekranach, ale w urządzeniach mobilnych, zwłaszcza smartfonach jest to bezsensowne, bowiem ludzkie oko nie jest w stanie zobaczyć różnicy. A i wymaga dużo większych pokładów energii. Ta natomiast w dobie stojącego w miejscu postępu w dziedzinie akumulatorów jest na wagę złota.

Spodziewam się, że ktoś mi zaraz zarzuci, iż tekst jest długi, o Huawei są zaledwie dwa akapity, reszta to moje wynurzenia. Nie robię tego bez powodu. Z jednej strony irytuje mnie zjawisko sztucznej kreacji potrzeb na rynku (nowe technologie nie są tu jedyne). Z drugiej wiem, że większość konsumentów i tak będzie mieć to daleko w poważaniu, więc to się nie zmieni. Skoro stare sztuczki cały czas działają, nie ma sensu ich porzucać. W grę wchodzą pieniądze. I to nie byle jakie.

Grafika: 1, 2, 3, 4

Źródło: Fonearena

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu