Nauka

Ona nie chce umrzeć! Przedłużyli życie legendarnej sondy kosmicznej

Jakub Szczęsny
Ona nie chce umrzeć! Przedłużyli życie legendarnej sondy kosmicznej

Voyager 1 od dekad dostarcza unikalnych danych naukowych z najdalszych zakątków Układu Słonecznego. Wraz z wiekiem — jak wszystko — zaczyna się jednak psuć. Mimo tego, inżynierowie z NASA ponownie przechytrzyli czas. W ostatnich tygodniach zespół misji zmierzył się z "zatkanymi" silnikami manewrowymi, które są odpowiedzialne za kierowanie sondy w stronę Ziemi, co jest kluczowe, aby Voyager 1 mógł odbierać polecenia i przesyłać dane.

Problem zaczął się od zatkanego przewodu paliwowego w jednym z silników, co spowodowało zmniejszenie wydajności odrzutów niezbędnych do korekcji trajektorii. Było to efektem starzenia się gumowej membrany w zbiorniku paliwa, która z czasem zaczęła wydzielać dwutlenek krzemu. Inżynierowie podjęli decyzję o przełączeniu się na inny zestaw silników, co wymagało starannego zaplanowania operacji, by nie uszkodzić innych systemów sondy.

Voyager 1 jest napędzany hydrazyną (wzór: N2H4), która po przekształceniu się w gaz kieruje antenę sondy ku Ziemi za pomocą krótkich, milisekundowych impulsów. W ciągu doby sonda wykonuje około 40 takich "strzałów", aby utrzymać odpowiednie położenie. Problem dotyczył jednak tego, że system odpowiedzialny za manewrowanie statkiem stawał się coraz mniej wydajny z powodu odkładania się zanieczyszczeń w przewodach paliwowych, co ostatecznie doprowadziło do zatkania się niektórych z nich niemal całkowicie.

Sonda Voyager 1

Co ciekawe, dla inżynierów nie był to problem zupełnie nowy. Już w 2002 roku zespół musiał zmienić gałąź silników manewrowych z powodu tego samego zjawiska. W 2018 roku wystąpiły podobne problemy, a teraz okazało się, że nawet te alternatywne silniki zaczynają szwankować. Nic dziwnego więc, że inżynierowie zadrżeli o przyszłość mocno wysłużonej już, ale cały czas niezwykle istotnej sondy.

Sytuacja była poważna, a Voyagera znacząco utrudniał jego naprawę. Ze względu na stopniowe wyczerpywanie się źródeł energii elektrycznej, zespół misji już lata temu musiał wyłączyć wszystkie mniej potrzebne systemy, w tym moduł ogrzewania, co doprowadziło do ochłodzenia wnętrza sondy. Uruchomienie zimnych silników mogłoby spowodować ich trwałe uszkodzenie, dlatego konieczne było ich wcześniejsze podgrzanie.

I tutaj pojawił się pewien dylemat: zasilanie sondy jest obecnie tak mało wydajne, że uruchomienie dodatkowych grzejników wymagałoby wyłączenia innego systemu. Po wielu analizach inżynierowie ustalili, że mogą tymczasowo wyłączyć jedną z głównych nagrzewnic statku, co pozwoliło na podgrzanie silników manewrowych. Operacja przebiegła pomyślnie i sonda znów skierowana jest ku Ziemi.

Voyager 1 to prawdziwa ikona: wykroczył już daleko poza Układ Słoneczny i znajduje się obecnie w przestrzeni międzygwiezdnej. Mimo swego wieku i licznych problemów technicznych cały czas przesyła na Ziemię bezcenne informacje — nic dziwnego, że inżynierowie dysponujący na Ziemi kopią 1:1 sondy, chcą utrzymać go jak najdłużej. Ostatecznie, trzeba będzie się pogodzić z jego stratą, ale... to jeszcze nie ten moment. Biorąc pod uwagę istotność Voyagera 1, warto próbować go ratować za wszelką cenę. A przecież takich operacji ratunkowych (realizowanych zdalnie) było już mnóstwo, najpoważniejsza z nich miała miejsce wcześniej w tym roku. Nic jednak dziwnego: ta sonda poleciała w kosmos w... 1977 roku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu