Technologie

Volvo 360c to samochód, sypialnia, kawiarnia i biuro w jednym, ja nie chce tak żyć

Kamil Pieczonka
Volvo 360c to samochód, sypialnia, kawiarnia i biuro w jednym, ja nie chce tak żyć
8

Volvo zaprezentowało dzisiaj swój najnowszy samochód koncepcyjny - 360c. To auto przyszłości, które ma pozwolić nam spędzić czas w podróży maksymalnie produktywnie, czy to pracując czy to... śpiąc. Tak, Volvo 360c to samochód autonomiczny, napędzany silnikiem elektrycznym, który nie ma nawet kierownicy.

Volvo 360c to bardziej mobilne biuro niż samochód

Autonomiczne samochody nie robią jeszcze może zawrotnej kariery, ale wygląda na to, że tylko kwestią czasu jest jak pojazdy tego typu będą coraz częściej spotykane na drogach. Volvo ze swoim 360c doskonale wpisuje się w ten trend, gdyż nie posiada nawet kierownicy. Cała przestrzeń pasażerska zaaranżowana jest bardziej jak pokój niż samochód. 360c ma być najwygodniejszą formą transportu na średnich dystansach, a Volvo mówi nawet o zagrożeniu dla linii lotniczych.

Volvo 360c ma być oczywiście samochodem elektrycznym, ale nikt o takich detalach jak pojemność baterii czy potencjalny zasięg w tej chwili nie mówi. Firma skupia się raczej na tym, że będzie to nie tylko wygodny ale też ekologiczny środek transportu. Jak przystało na pojazd autonomiczny, rola kierowcy sprowadza się w zasadzie tylko do wyznaczenia trasy, resztę zrobi maszyna. My natomiast możemy czas podróży wykorzystać do pracy albo... spania.

Volvo wyobraża sobie, że 360c będzie też używany jako mobilne biuro, gdzie dosyć wygodnie mogą porozmawiać nawet 4 osoby. Wszystko oczywiście w trakcie bardzo ważnej służbowej podróży. Na materiałach promocyjnych widać, że każda szklana powierzchnia może posłużyć jako wyświetlacz, więc 360c doskonale sprawdzi się również jako miejsce do przeprowadzania np. prezentacji. Z pewnością byłoby to bardzo nietuzinkowe.

A teraz zejdźmy na ziemię

Volvo 360c to w tej chwili tylko koncepcja, ale wygląda na to, jakby szwedzka firma faktycznie intensywnie pracowała nad jej realizacją. Być może i ma to sens, biorąc pod uwagę, że większość z nas pracuje w miastach, ale jednak wolałaby mieszkać poza nimi. Wtedy największym problemem jest czas spędzany w podróży do i z pracy. Mieszkając 15, 20 czy nawet 30 km od miejsca pracy, niezależnie od tego czy wykorzystamy transport publiczny, rower czy samochód, "zmarnujemy" przynajmniej godzinę na dojazd do pracy w jedną stronę.

Owszem można ten czas częściowo spożytkować (ja na przykład lubię słuchać audiobooków i podcastów), ale nie zawsze są ku temu odpowiednie warunki. W większości przypadków to godziny stracone, których nikt nam nie zwróci. Volvo, czy może nawet sama koncepcja autonomicznego samochodu, może to zmienić, ale obawiam się, że w polskich realiach to nawet nie perspektywa 10 czy 15 lat, a bliżej 50. Aby takie rozwiązania mogły się spopularyzować potrzebne są nie tylko odpowiednie pojazdy, ale też cała dodatkowa infrastruktura. Tej u nas niestety brakuje, nawet pomimo tego, że politycy zapowiadają nam 1 milion samochodów elektrycznych w 2025 roku.

Sporo musiałoby się też zmienić w naszej mentalności. Obserwując ulice dużego miasta (Gdańsk) w godzinach porannego i popołudniowego szczytu z perspektywy roweru widzę głównie sznury samochodów transportujących po jednej osobie. Ani to ekologiczne, ani efektywne...

Osobną kwestią jest czy chcemy tak funkcjonować. Już teraz pracujemy dużo, zwiększamy efektywność, nie rozstajemy się z smartfonami, które sprawiają, że ciągle jesteśmy online. Życie w ciągłym biegu bez momentu na refleksje, nawet w czasie podróży? To chyba nie dla mnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu