Felietony

VOD przegrywa z wynalazkiem z lat '90, za który dopłacam 10 zł miesięcznie

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

40

Uwielbiamy VOD. Czasy wypożyczalni DVD (Blu-Ray?) i pożyczania filmów z sieci mijają bezpowrotnie, teraz chcemy tylko odnaleźć tytuł, kliknąć "play" i niczym się nie przejmować. Niestety, wielu treści w serwisach VOD nie znajdziemy, dlatego musimy polegać na innych źródłach. Na przykład na wynalazku z lat '90.

O jakie urządzenie chodzi? Dosyć późno, bo dopiero teraz, zdecydowałem się na dekoder telewizji cyfrowej z nagrywarką, popularnie nazywany "DVR". Głównym powodem zmiany do decyzji o unikaniu oferty z nagrywarką były... sportowe transmisje. Nie zawsze jest możliwość śledzić je od samego początku, a w wielu dyscyplinach jest to kluczowe (F1 chociażby, gdzie decydujące o losach całego wyścigu zdarzenia miały miejsce na pierwszym zakręcie). Różnica w cenie miesięcznego abonamentu? Zaledwie 10 złotych. Akurat zmieniałem waruki umowy, więc  pomyślałem: "Spróbuję".

Z czym kojarzy mi się nagrywanie czegokolwiek z telewizji? Pierwszą myślą jest oczywiście takie akcesorium jak magnetowid. Młodsza część czytelników może nawet nie wiedzieć dokładnie z czym to się je. Słyszeli jedynie tę nazwę w sytuacjach przyrównywania Xboxa One do magnetowidu, więc to zapewne duży, niezbyt ładny sprzęt, który stał się gdzieś w okolicach telewizora. Zgadza się, ale wtedy telewizory wcale nie były takie małe...

Dzięki magnetowidowi można było nie tylko odtwarzać kasety VHS, ale także nagrywać emitowane w TV (i nie tylko) programy na puste kasety kupowane w sklepach. Nagrywanie można było włączyć nie tylko manualnie, w chwili rozpoczęcia emisji filmu czy wydarzenia sportowego, ale także zaplanować. W niczym to jednak nie przypominało dzisiejszych nagrywarek - musieliśmy się upewnić, że magnetowid ustawiony jest na odpowiednim kanale telewizyjnym, a godziny rozpoczęcia i zakończenia nagrywania wpisywało się z palca. Kluczowe było w tym wszystkim dopilnowanie odpowiednio ustawionego zegarka w magnetowidzie i kalkulacja czasu dodatkowego przed oraz po emisji, żeby nie uciąć nagrania. Kaseta również musiała być odpowiednio ustawiona - nie daj Boże zostawić na taśmie rozbiegowej. Następna w kolejce była karta telewizyjna montowana w pececie. Czy to z kablówki, czy z cyfrowego dekodera - seriale, programy, filmy - wszystko można było w mgnieniu oka zapisać na dysku i obejrzeć kiedy się chce.

Po pojawieniu się dekodera z nagrywarką odświeżyłem też aplikację Horizon Go od UPC. Możliwość nagrywania do 4 programów jednocześnie i zdalne planowanie z poziomu aplikacji działają, odpukać, bez żadnych zarzutów. Nareszcie mogę obejrzeć - kiedy tylko chcę! - kolejne odcinki programów dokumentalnych czy filmy/mini-serie, których nie znajdę w sieci. A nawet jeśli tam będą, to i tak nie będą dostępne w możliwie najlepszej jakości - kilka ścieżek audio, dźwięk przestrzenny, napisy polskie i/lub angielskie, rozdzielczość 1080i. To wszystko na co stać polską telewizję, ale nie wygląda to źle. Znacznie gorzej prezentują się materiały z VOD, gdzie maksymalnie dostaniemy 720p i dźwięk stereo (aac, 96 kbps).

W taki oto sposób wynalazek z lat '90 może uratować nam skórę. Wielka szkoda, że takie nagrania nie działają na podobnej zasadzie, co funkcja Replay TV, która oferuje oglądanie programów z chmury UPC na dowolnym urządzeniu (TV, komputer, smartfon). Wszystkie zapisane na dysku treści obejrzymy tylko w domu na telewizorze. Jest to pewne uniedogodnienie, szczególnie w czasach, w których przywykliśmy do łatwego dostępu do (niemal) wszystkiego na ekranach komputerków, które nosimy w kieszeniach, ale z mojej perspektywy i tak nie jest źle, bo zawsze wolę cieszyć się filmami oraz serialami na dużym ekranie i przy odpowiednim udźwiękowieniu. Faktem jest, że możliwość nagrania programów, które mnie interesują, wymaga posiadania odpowiednich kanałów w ramach abonamentu za telewizję. Ale skoro VOD nie posiada sporej części treści, które mnie interesują, a ponadto wydarzenia sportowe mogę obejrzeć kiedy tylko chcę (niektóre VOD w Stanach już taką ofertę mają), to rzeczywiście są sytuacje, w których wynalazek lat '90 nie daje szans wciąż rozwijającemu się rynkowi VOD.

 

 

 

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu