E-sport

Virtus.Pro kolejny raz w dołku. Może czas na większe zmiany?

Artur Janczak
Virtus.Pro kolejny raz w dołku. Może czas na większe zmiany?
Reklama

Cztery miesiące temu mogliście na łamach Antyweb przeczytać o naprawdę udanym początku roku dla Virtus Pro. Dziś mamy prawie lipiec, a sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Były dwa wysokie zwycięstwa, potem IEM w Katowicach, a później pasmo większych i mniejszych porażek. Jeden z najlepszych i najbardziej lubianych zespołów esportowych na świecie ponownie nie jest w formie. W styczniu zajmowali drugie miejsce w rankingu HLTV. Teraz spadli na dziesiate i jak tak dalej pójdzie, to istnieje ryzyko zejścia poniżej TOP10. VP, co się z Wami dzieje?

Zapowiadało się dobrze, a mamy mocny spadek

Nie pierwszy raz fani tego zespołu patrzą, jak ich ulubiona drużyna, zamiast odnosić sukcesy i walczyć na 100% stacza się. Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że średnio udany 2016 raczej nie ma szans się powtórzyć, a podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego są gotowi na wszystkie wyzwania, które na nich czekają w 2017. Sam mocno w to wierzyłem, tym bardziej że dwa pierwsze duże turnieje były mocno udane dla VP. Problemy zaczęły się podczas Intel Extreme Masters. Zdaje sobie sprawę, że to był trudny turniej. Jednego dnia trzeba było grać ponad 10 godzin. W takiej sytuacji nawet najlepsi mogą nie podołać. Zresztą, nie tylko Polacy wtedy odpadli. System był dość nietypowy. Doskonale wiem, że zawsze im zależy na tej imprezie, bo odbywa się na “domowym terenie”.

Reklama

Zrozumiałbym błąd, gorszą formę i tak dalej. Tylko że na kolejnych rozgrywkach — StarLadder i-League StarSeries Season 3 — Virtus Pro nie dotarło nawet do ćwierćfinałów. Później wcale lepiej nie było. Chłopaki odbijali się od kolejnych drużyn, jak od muru, którego nie da się zniszczyć. Mowa tu przecież o fantastycznych profesjonalistach, którzy mają sporo sukcesów na swoich kontach. Mimo to, jak już mają spadek formy, to na całego. Ilość rozgrywek jest naprawdę duża i nie da się ich wszystkich wygrać, bo to zarówno fizycznie, jak i psychicznie niemożliwe. Tylko że nasi rodacy co roku zaliczają mocne obniżenie formy. Coś ewidentnie jest nie tak i najgorsze jest to, że chyba samo Virtus Pro do końca nie wie, co jest tego przyczyną.

Kilka czynników może mieć wpływ na to, dlaczego VP wpada w dołek. Jednym z nich jest spora presja. Tysiące, jak nie setki tysięcy ludzi codziennie obserwuje wszystkie poczynania tej drużyny. Wspierają i mają oczekiwania o czym gracze doskonale wiedzą. Nie wydaje mi się, aby kiedykolwiek podjęli świadomą decyzję i specjalnie zawiedli tych wszystkich fanów. Grają nie tylko dla pieniędzy, ale i dla widzów, którzy przed ekranami trzymają za nich kciuki. Nikt ze sceny esportowej w Polsce nie czuje tak zimnego oddechu za plecami, jak Virtusi.

Presja potęguje się z każdą przegraną, a im więcej porażek, tym ten stan się pogłębia. Potem pojawiają się wątpliwości we własne siły, a to nigdy do niczego dobrego nie prowadzi. Mimo tylu pozytywnych opinii z każdym nieudanym turniejem pojawia się więcej tych nieprzychylnych komentarzy. Chłopaki z Virtus.Pro nie raz podkreślali, że “hejtem” się nie przejmują, ale czasami to dociera do człowieka trochę od innej strony i uderza najmocniej, jak się da. Szczególnie w złych chwilach, gdy należy wyciągnąć wnioski i ruszyć dalej. Ludzie uwielbiają “wbijać szpilę” i o ile na 99% przypadków ktoś jest odporny, tak w tej jednej chwili komuś z internetu uda się dopiąć swego.

Za mało czasu na cokolwiek

Kolejnym z powodów jest brak czasu na analizę własnej gry. Czasami wydaje mi się, że dane drużyny biorą udział w zbyt wielu rozgrywkach, przez co się wykańczają. Jednym to lepiej idzie, drugim gorzej, ale mało kto na dłuższą metę da radę. Jeżeli przegrywasz jeden trudniej, a następny zaraz się zaczyna, to kiedy cokolwiek zostanie zmienione? Od imprezy do imprezy, a jakiekolwiek rezultaty pojawią się w momencie, gdy w kalendarzu nie są zaznaczone trzy wydarzenia jednego miesiąca. Nie mam pojęcia, jak to wygląda od strony biznesowej, czy dany zespół może nie wziąć udziału w kilku takich przedsięwzięciach. Tak czy inaczej, trzeba ewentualnie takie rozwiązanie brać pod uwagę.

Niby da się inne taktyki zastosować, obejrzeć jak gra rywal i tak dalej, ale to nie jest porządne przygotowanie się do walki. Jeżeli ktoś ciężko pracował, miał plan, a mimo to wszystko zawiodło, to wypracowanie nowych strategii od zera wymaga czasu. Przeanalizowanie wszystkiego nie zajmuje dnia czy dwóch. VP mocno podkreśla, że ich sezon trwa praktycznie cały rok i może nie zmęczą się fizycznie, jak na przykład piłkarze, ale psychicznie każdy ma jakieś granice. Turniej za turniejem musi zabierać sporo sił, a gdzie jakikolwiek moment na jakąś regenerację? Walka w czołówce światowej CS-a to ogrom pracy i wysiłku.

Rola Kubena w Virtus Pro?

Od pewnego czasu zastanawiam się nad rolą Kubena w drużynie. Niby jest trenerem, ale nieco innym niż dotychczas myślałem. Po przeczytaniu wywiadu z jego udziałem na łamach serwisu cybersport dziś nazwałbym go bardziej doradcą i po części analitykiem. Jeżeli ktoś taki nigdy “nie tupnie nogą”, a jedynie doradzi i poprosi o przemyślenie czegoś, to trochę umniejsza to jego stanowisku. Możliwe, że jest po prostu “za miękki” dla nich. Takie przynajmniej stwarza wrażenie, bardziej jak kolega z drużyny, niżeli ktoś, kto ma ich postawić “na baczność”. Rozumiem, że on nie chce nikogo zmuszać do czegoś, ale jeżeli ktoś po raz setny ginie na mapie, bo ma “styl wybiegania przez smoke”, to coś jest nie tak.

Zawodnicy to indywidualiści, ale czasami trzeba schować swoją dumę i działać na rzecz drużyny. Zgranie graczy jest szalenie istotne i jeżeli po wielu turniejach widać, że w większości dane zachowania okazują się złe, to należy je wyeliminować. Nie wiem w jaki sposób zmniejszy to wartość stylu konkretnej osoby, ale oni są rozliczani jako drużyna, a nie indywidualnie. Piotr Lipski w wywiadzie z Grzegorzem powiedział wprost, że jego zespół nie potrzebuje trenera, bo wprowadza pewne rozluźnienie i zawodnicy wtedy wręcz liczą na dobre rady w danych momentach. To od nich powinno zależeć, co, gdzie, kiedy i jak mają zrobić. W PRIDE takie rozwiązanie okazało się korzystne i są efekty. Nie zrzucam całej winy na kubena. On, tak samo jak reszta VP może być odpowiedzialny za ostatnie wyniki zespołu, bo trochę za mało “trenera”, a za dużo “kolegi z zespołu”.

Reklama

Potrzebne jest wsparcie z zewnątrz

Na koniec chciałbym poruszyć temat psychologa, który jest wałkowany od jakiegoś czasu. Ewidentnie coś jest nie tak z “głowami” Virtus Pro, jeżeli po wygraniu turnieju, a następnie przegraniu kolejnego wpadają w dołek, który trwa kilka miesięcy. Ojciec Neo nie raz już podkreślał, że chłopaki powinni mieć wsparcie takiego specjalisty. Astralis jakoś nie czuje się gorsze, korzystając z rad osoby, która zadba o ich mentalną kondycję. Nie przypominam też sobie, aby jakkolwiek umniejszało to ludziom uprawiającym zawodowo tradycyjne sporty. Jeżeli zespół wraz z trenerem nie jest w stanie sobie poradzić, to dobry moment na dołączenie dodatkowego wsparcia. Oczywiście, trochę mi się nie chce wierzyć, że Virtus.Pro zdecyduje się na taki krok, mimo ostatnich słów kapitana:

Ostatnio ostro trenujemy, mimo że wyniki tego nie pokazują. Między sobą już o tym rozmawialiśmy – na treningach czujemy progres, ale przychodzi mecz i nadal pojawia się ta blokada. Możliwe, że powinniśmy już wprowadzić psychologa sportowego. ~Cybersport

Reklama

Reszta zawodników w tym TaZ i pasha niejednokrotnie mówili, że ktoś taki, jak “psycholog” nie jest im potrzebny, bo w końcu wrócą silniejsi. Tylko, ile razy oni muszą wracać? Nikt nie oczekuje, że wygrają wszystkie turnieje w danym roku, ale ich “dołki” są po prostu zbyt częste, a forma mniej stabilna niż prognoza pogody. Według mnie mogliby zaryzykować, bo tak naprawdę nic nie tracą. Co im szkodzi spróbować czegoś nowego? Dotychczasowe metody nie są zbyt efektywne, więc należy szukać innych. Indywidualnie to świetni gracze, ale muszą się pozbierać i jako zespół wyjść z dołka. To samo tyczy się bootcampów, które przez część zawodników są uważane za zły pomysł. Jeżeli oni wewnętrznie się nie dogadają z danymi tematami, to też ciężko będzie iść dalej i coś wygrywać.

Obecnie Virtus Pro zagrało niezły mecz z Astralis i mimo przegranej widać w końcu postępy. Znacznie lepiej poszło w Moskwie podczas Adrenaline Cyber League 2017, gdzie w finale udało się po ciężkiej walce zwyciężyć z Na`Vi. Zawodnicy trochę odpoczęli, mieli możliwości popracować nad zmianami, przeanalizować wszystko. Mimo to nadal podtrzymuje swoje zdanie i uważam, że czas na poważniejsze kroki. “Jedna jaskółka wiosny nie czyni.”

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama