Komunikatory

Viber: przygasająca gwiazda komunikatorów, która niczym specjalnym się nie wyróżnia

Kamil Świtalski
Viber: przygasająca gwiazda komunikatorów, która niczym specjalnym się nie wyróżnia
12

Viber: internetowy komunikator, który rozkochał w sobie użytkowników, a w pewnym momencie jego blask przygasł. Czy wciąż jest wart uwagi?

?

Viber debiutował blisko dekadę temu — w grudniu 2010 roku. I już na starcie udało mu się zrobić nieco szumu na rynku, chociaż prawdą jest, że konkurencja wówczas była ogromna. Użytkownicy nie mieli na co narzekać: przecież wówczas mogli już sięgnąć po szalenie popularny Facebook Messenger, WhatsApp — nie wspominając nawet o iMessage. Mimo wszystko stosunkowo szybko platformie udało się zaskarbić ich przychylność: aplikacja Viber niezależnie od platformy była łatwa w obsłudze, pozwalała wymieniać się bieżącymi plikami, oferowała świetną jakość połączenia — i z czasem coraz więcej ciekawych funkcji.

I wiele z tych elementów wciąż tam jest obecnych: łatwa wymiana wiadomości tekstowe, ale Viber oferuje także połączenia z rozmowami głosowymi. Bez problemu wymienimy za jego pośrednictwem także pliki, jak obiecują twórcy platformy: szybko i bezpiecznie. Ale jak właściwie wypadają kwestie tamtejszego bezpieczeństwa, co martwi użytkowników i skąd kilka lat temu platforma musiała się ostro tłumaczyć ze swoich zagrywek?

?

Regularnie gdy namawiamy znajomych na utworzenie konta w nowym komunikatorze, pojawia się pytanie o to, czym dana platforma się wyróżnia. I szczerze mówiąc — choć jestem w stanie wypisać dużo plusów konkurentów Vibera, trudno mi podać chociaż kilka, które pasowałyby do niego. Viber to solidny komunikator, posiadający wszystkie najważniejsze elementy tego segmentu produktów (tak, poza rozmowami i wymianą plików, można tam również wysyłać wiadomości głosowe, dzielić się plikami, usuwać wiadomości, słać naklejki i gify, tworzyć rozmowy grupowe i budować społeczność) — ale nic poza tym. Twórcy regularnie chwalą się jakością wykonania swojego produktu: no i owszem, wiele z nich jest wykonanych bardzo poprawnie, ale nie na tyle, by wyprzedzały konkurencję. I to niezależnie od platformy — chociaż z porównaniem do niektórych może asem w rękawie mogą być fajnie wykonane aplikacje na komputer (dostępne zarówno na systemy Windows, MacOS oraz Linuxa), których niektórym konkurentom brakuje. Ale znowu: nie wszystkim — bo chociażby najbliższy mu filozofią Telegram ma cały zestaw analogicznych rozwiązań, do tego wykonanych nieco lepiej.

Prywatność ma znaczenie!

Coraz więcej użytkowników sięgając po komunikatory zaczyna zwracać uwagę na to, jak ich twórcy podchodzą do kwestii prywatności, dlatego też regularnie pojawiają się pytania o to, kto ma dostęp do ich rozmów i w jaki sposób przechowywane są ich dane. I choć ekipa odpowiedzialna za komunikator Viber dużo miejsca poświęca prywatności i temu, by jego użytkownicy czuli się bezpiecznie. I owszem: dostępny na oficjalnej stronie dokument poświęcony polityce prywatności jest dłuuuuugi i dokładny — i jeżeli wczytacie się w to, co obiecują twórcy, to można odnieść wrażenie, że nie ma się o co martwić. W ogóle. Nigdy. A jak jest w praktyce?

Cóż — sprawa nie jest wcale taka jednoznaczna — bo choć w listopadzie 2019 sporo się w kwestii prywatności i bezpieczeństwa na Viberze zmieniło, to specjaliści do spraw bezpieczeństwa wciąż mają do komunikatora sporo zastrzeżeń. Najważniejsze z nich to, rzecz jasna, typ szyfrowania. Kilka lat temu dla komunikatora sporym ciosem była afera z jego udziałem, kiedy głośno zrobiło się na temat tego, że aplikacja Viber nie tylko skanuje kontakty zapisane na naszych urządzeniach, ale także przechowuje je na swoich serwerach. Społeczność była wówczas rozżalona i wielu dało się wówczas namówić do przesiadki na platformy, które oferują bardziej bezpieczne alternatywy — m.in. Signal czy Telegram. Ale mimo wprowadzonych zmian, Viber wciąż nie jest najlepszym komunikatorem dla tych, którzy cenią sobie prywatność.

.

Prawda jest taka, że w 2020 roku świat komunikatorów zdominowany jest przede wszystkim przez te należące do Facebooka: czyli Messenger oraz WhatsApp. W przypadku pierwszego z nich często wygrywa wygoda (bo przecież konto większość już ma, otrzymuje je automatycznie dołączając do społeczności Facebooka). Drugi zaś jest na tyle popularnym że ludzie dają się namówić — nawet jeżeli proces rejestracji jest niemalże identyczny do tego z Vibera (też bez numeru telefonu się nie obędzie). Viber, choć ma wierne grono fanów — jest mimo wszystko w niszy i, przynajmniej lokalnie, korzysta z niego zaledwie garstka użytkowników. Czy są widoki na to, by w najbliższym czasie się to zmieniło? Nie będę owijał w bawełnę — nie potrafię wróżyć z fusów, ale jeżeli miałbym wyrazić swoją opinię — to na tę chwilę to niewykonalne. Nawet jeżeli nie Facebook, to iMessage z Signalem zjadają go w kwestiach prywatności, zaś Telegram ma jeszcze fajniej opracowane aplikacje. No i tamtejsze grupy działają znacznie prężniej (zresztą niektórym Telegram zastępuje cały internet).

Trudno jednak całkowicie wykluczyć to, że Viberowi się nie uda. Od raptem kilku miesięcy platforma ma nowych właścicieli, a grono stałych użytkowników nie maleje. Platforma stale się rozwija i serwuje nowe rozwiązania: może za kilka miesięcy zaskoczą nas czymś, czego próżno będzie szukać u konkurencji — a tym samym uda im się trafić na szczyt?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu