Technologie

Vessyl - jest magia, ale sensu brak

Maciej Sikorski
Vessyl - jest magia, ale sensu brak
9

Pisałem już o wielu e-urządzeniach. Były inteligentne papieros, szczoteczka do zębów, widelec, podajnik karmy dla zwierząt, pralka. To z produktów, których na co dzień używamy w naszych domach. Wszystko nowoczesne, połączone z Internetem, korzystające z aplikacji i dbające o nasze dobro. Do tej list...

Pisałem już o wielu e-urządzeniach. Były inteligentne papieros, szczoteczka do zębów, widelec, podajnik karmy dla zwierząt, pralka. To z produktów, których na co dzień używamy w naszych domach. Wszystko nowoczesne, połączone z Internetem, korzystające z aplikacji i dbające o nasze dobro. Do tej listy muszę teraz dorzucić sprzęt o nazwie Vessyl, czyli inteligentny kubek. Zdaniem twórców, gadżet prawie magiczny. Dla mnie projekt pozbawiony sensu

Internet rzeczy to hasło, które będziemy słyszeć coraz częściej. Urządzeń połączonych ze sobą globalną Siecią przybywa w lawinowym tempie – ilekroć patrzę na prognozy publikowane przez takie firmy jak Cisco, Intel czy IBM, kręcę głową z niedowierzaniem. Po prostu nie ogarniam już tych liczb. Ale trudno dziwić się temu, że będziemy otoczeni przez miliardy (potem dziesiątki, a nawet setki miliardów) urządzeń wyposażonych w procesor i moduł łączności – przecież teraz komponenty te lądują w prawie każdym rodzaju rzeczy, z którymi mamy kontakt. Vessyl stanowi tu najlepszy przykład.

Patrząc na ten produkt najpierw pojawia się skojarzenie z designerskim kubkiem termicznym. I sporo w tym racji, bo kawę czy herbatę też można wlać do wspomnianego naczynia. Jego zadaniem nie jest jednak podtrzymywanie temperatury, lecz określenie, co wlano do środka. Ktoś powie oczywiście, że to głupie, bo chyba wiadomo, co się wlewa do naczynia (chociaż czasem faktycznie może to być niespodzianka). Vessyl ma nam jednak nie tyle zakomunikować, że pijemy kawę, słodki napój gazowany czy alkohol, co określić skład tego płynu, liczbę kalorii, wpływ na zdrowie itd. Kubek wpisuje się w popularny ostatnio trend łączenia zdrowego trybu życia i nowych technologii.

Vessyl ma zadbać o to, by używająca go osoba mogła kontrolować swoją dietę. Z pomocą kubka, odpowiedniego oprogramowania oraz sprzętu mobilnego, człowiek dowie się co pije, w jakich ilościach, jak często i, co najważniejsze, jaki ma to wpływ na organizm. Użytkownik zacznie z pomocą elektroniki śledzić swoje nawodnienie, a w kooperacji z innymi gadżetami (np. bransoletkami i smartwatchami używanymi do treningów), powstanie system, dzięki któremu każdy stanie się Ewą Chodakowską albo… nie znam męskiego odpowiednika Ewy Chodakowskiej – poproszę o jakieś podpowiedzi.

Sprzęt prezentuje się (mam na myśli tylko sferę wizualną) całkiem ciekawie, atutami są bezprzewodowe ładowanie, prosty sposób otwierania/zamykania, łatwość utrzymania czystości (wedle zapewnień twórców). To faktycznie może przekonać niektórych do zakupu. Tyle, że u samych podstaw projektu leży pewien problem. I nie chodzi już nawet o to, że przekazujemy dalej kolejną porcję informacji na swój temat (choć nie można o tym zapominać). Po prostu system zbudowany wokół kubka staje się efektywny, gdy wlewamy do niego wszystko co pijemy. Bo co komu po pojedynczej informacji, że w piątek wieczorem wypił podczas treningu na siłowni litr napoju o określonym składzie? Specjalistą nie jestem, ale kontrolowanie diety powinno chyba zachowywać jakąś ciągłość i nie można tu działać wybiórczo.

Tymczasem trudno sobie wyobrazić, że wszędzie zabierzemy kubek i wszystko do niego przelejemy. Kolacja w restauracji, wino w kieliszku i pyk do inteligentnego kubka. Rodzinny obiad, deser na stole i cyk kawę z zastawy rodowej prosto do Vessyla. Powrót z koncertu w godzinach nocnych, wizyta w fast foodzie, na tackę trafia hamburger z colą i… I co? Nagle okazuje się, że Vessyl został w domu? Nie wspomnę już nawet o wizycie w barze i przelewaniu piwa z kufla do inteligentnego kubka. Może w USA nie mają takich problemów. Albo je bagatelizują, bo liczy się przede wszystkim pomysł i fajny gadżet. Do mnie to jednak nie trafia.

Byłbym zapomniał - co z ceną? Sprzęt trafi na rynek w przyszłym roku i będzie kosztował prawie 200 dolarów. W przedsprzedaży można go kupić za niecałe 100 dolarów. Więcej informacji na temat produktu znajdziecie na stronie myvessyl.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Internet rzeczy