Legenda F1 przechodzi rehabilitację, związany z tą kwestią komentarz wygłasza francuski dziennikarz, a na końcu mamy potężny spadek wartości akcji fir...
Legenda F1 przechodzi rehabilitację, związany z tą kwestią komentarz wygłasza francuski dziennikarz, a na końcu mamy potężny spadek wartości akcji firmy zajmującej się produkcją kamer. Powiązania może i dziwne, ale tylko dla osób, które nie znają historii wypadku Michaela Schumachera. Temat powrócił w ostatnich dniach, a ucierpiało na tym GoPro.
Pod koniec ubiegłego roku Schumacher miał wypadek we francuskich Alpach - o tym zapewne słyszał każdy Czytelnik AW. Większość wie także, że kierowca uderzył głową o kamień i doznał uszkodzenia mózgu. Już kilka tygodni po tym zdarzeniu pojawiły się głosy przekonujące, iż niemiecki kierowca nie ucierpiałby w wypadku tak bardzo, gdyby nie kamera przyczepiona do jego kasku. Ten ostatni rozpadł się podobno w miejscu mocowania urządzenia i w efekcie nie uchronił głowy narciarza. Dla producenta kamer potwierdzenie tej wersji oznaczałoby spore problemy i to na kilku płaszczyznach.
Ostatnie dni przyniosły wypowiedź francuskiego dziennikarza, który wskazał właśnie na kamerę jako źródło kłopotów Schumachera. Jean–Lous Moncet, bo to o nim mowa, w jednej ze stacji radiowych powiedział:
The problem for Michael was not the hit, but the mounting of the GoPro camera that he had on his helmet that injured his brain. [źródło]
Wokół sprawy zrobiło się oczywiście spore zamieszanie, pojawiły się np. pytania, czy dziennikarz posiada te informacje od rodziny. Zaprzeczył, ale w tym czasie GoPro było już w tarapatach - ich akcje szybko taniały, ostatecznie cena spadła o kilkanaście procent (na wartości traciły też papiery wartościowe innych producentów kamer tego typu). To musiało wywołać popłoch wśród akcjonariuszy, którzy do tej pory raczej nie mogli narzekać na decyzję o zainwestowaniu pieniędzy w udziały w GoPro, a także wśród decydentów firmy - ci ostatni zalecali cierpliwość i zapewniali, że chcą szybko zdobyć więcej informacji. Trudno się temu dziwić.
Nawet, jeśli okaże się, że słowa dziennikarza nie mają potwierdzenia w rzeczywistości i trudno udowodnić, iż kamera GoPro faktycznie miała wpływ na stan zdrowia kierowcy, to firma będzie musiała zrobić sporo, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Cena akcji pewnie za jakiś czas wróci do poziomu sprzed owej wypowiedzi, ale niedomówienia pozostaną - część potencjalnych klientów zapewne dwa razy zastanowi się przed zakupem tego urządzenia. Niektórzy użytkownicy mogą z niego zrezygnować. Wtedy będą potrzebne akcje marketingowe przekonujące, że kamera nie jest w stanie wyrządzić większych szkód człowiekowi, który nie będzie o to zabiegał.
Oczywiście znacznie gorszy scenariusz przewiduje, że Francuz nie przesadził i kamera miała wpływ na zniszczenie kasku. Wówczas firmę czeka naprawdę ciężka przeprawa z konkurencją, mediami, prawnikami Schumachera i jego kibicami, a także z niezadowolonymi klientami. Jeden wypadek nie zniszczy firmy, ale może się dla niej stać poważnym obciążeniem.
Źródło grafiki: nasdaq.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu