Ciekawe wieści płyną z Japonii. Dla nas ciekawe – dla pewnego Japończyka raczej tragiczne. Sąd w Kraju Kwitnącej Wiśni skazał na dwa lata pozbawienia ...
Ciekawe wieści płyną z Japonii. Dla nas ciekawe – dla pewnego Japończyka raczej tragiczne. Sąd w Kraju Kwitnącej Wiśni skazał na dwa lata pozbawienia wolności człowieka, który wydrukował w domu broń i pochwalił się tym osiągnięciem w Sieci. Przekaz jest jasny: pistolet z drukarki 3D to nie zabawka, ale broń. W branży pojawia się nowy problem.
Bohaterem sprawy jest niejaki Yoshitomo Imura, człowiek przed trzydziestką, pracownik Shonan Institute of Technology, a do tego właściciel drukarki 3D. Kilka kwartałów temu postanowił on stworzyć przy użyciu wspominanego sprzętu rewolwer. Znalazł w Sieci odpowiednie materiały na ten temat, wykorzystał swoją wiedzę i umiejętności, wydrukował elementy, z których złożył pistolet. A przynajmniej coś, co przypomina pistolet. Ważne jest to, że sprzęt strzela. W eksperymencie użyte zostały ślepe naboje, ale to nie uchroniło twórcy przed konsekwencjami – zbudował pistolet, pokazał innym, jak to robić, a to, zdaniem sądu, zachowanie, które należy piętnować.
Imura zastał aresztowany w maju, teraz doczekał się wyroku – dwa lata za kratkami. Kara sroga, ale prokurator domagał się dłuższego pozbawienia wolności. Sąd na to nie przystał, jednocześnie nie słuchał tłumaczeń adwokatów Imury, którzy przekonywali, że ich klient nie zdawał sobie sprawy z tego, iż robi coś niezgodnego z prawem. Stanęło na dwóch latach i mają one być swego rodzaju przestrogą dla innych, sygnałem, że drukowanie broni nie będzie traktowane inaczej, niż wytwarzanie jej (w nielegalny sposób) tradycyjnymi metodami.
Pisałem we wstępie, że dla branży jest to pewien problem. Nie istniałby, gdyby wszyscy użytkownicy drukarek 3D tworzyli z pomocą tego sprzętu wyłącznie zabawki albo sztuczne organy. Na to jednak liczyć nie można – naśladowców Imury będzie przybywać, już teraz ich nie brakuje. Są nawet tacy, którzy poświęcają temu zagadnieniu sporo uwagi (linkował nie będę, ale w Sieci naprawdę łatwo zdobyć informacje dotyczące druku broni). Na taki rozwój wypadków nie jest przygotowane ani państwo, które nie nadąża za nowinkami technologicznymi (zapewne zjawisko powszechne), ani społeczeństwo, ani firmy działające w tej branży. Imura faktycznie mógł nie wiedzieć, jakie podejmuje ryzyko, bo sprawa nie jest unormowana. A gdy w końcu zacznie być normowana, pojawią się pytania, wątpliwości i spory.
Chociaż przywołany wątek dotyczy Japonii, to problem jest uniwersalny. Natychmiast pojawia się pytanie, jak na drukowanie broni zareagowałby polski wymiar sprawiedliwości? Możliwe, że za jakiś czas będziemy mieli szanse się o tym przekonać. Druk 3D zyskuje na popularności, rośnie liczba osób, które inwestują w odpowiedni sprzęt, zapewne komuś przyjdzie do głowy zrobić pistolet. I spawa prędzej czy później wypłynie. Co potem? Zagadka. Oby tylko nie przyszło jej rozwiązywać po jakiejś tragedii.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu