Niedawne badania sugerują, że wyjątkowo duże żelazne jądro Merkurego powstało w wyniku zderzenia dwóch ciał o podobnych rozmiarach. Jak mogło dojść do narodzin tej zagadkowej planety, a także co mówi nam to odkrycie o historii całego Układu Słonecznego? Sprawdźmy!

Nasz główny bohater to planeta pełna sprzeczności. Najbliższa Słońcu, najmniejsza z całej ósemki, a zarazem posiadająca proporcjonalnie największe jądro spośród wszystkich planet skalistych. Według danych, aż 85% jego promienia stanowi metaliczne jądro, co pozostaje ewenementem na tle innych ciał niebieskich na naszym podwórku. Dla porównania: dla Ziemi to około 55%. Owa nietypowa cecha czyni z Merkurego wyjątkowy przypadek wśród planet Układu Słonecznego.
Co więcej, w jego wnętrzu naukowcy odkryli możliwą warstwę diamentów o grubości kilkunastu kilometrów, ulokowaną między płaszczem a jądrem, oraz formacje przypominające słone lodowce. Trudno mówić tu o życiu w ziemskim rozumieniu, niemniej badacze podkreślają, że tego typu struktury mogą mieć ogromne dla przyszłych misji badawczych. Badawczych, bo raczej nikt o zdrowym rozsądku (przynajmniej na razie) nie pomyśli o tym, by tam lecieć. Ze względu na bliskość do Słońca, warunki na Merkurym są naprawdę koszmarne. Księżyc, czy Mars, to... pryszcz.
Zderzenie symulowane
Badania przeprowadzone przez zespół naukowców z Brazylii, Niemiec i Francji nie mogłyby się odbyć bez odpowiedniej mocy obliczeniowej. Przeprowadzono symulacje, które sprawdzały scenariusz kolizji dwóch ciał o podobnej wielkości. Główne z nich, nazwane roboczo proto-Merkurym i miało około 10% masy Ziemi i 30% zawartości żelaza.
W ramach badań eksperymentowano z różnymi scenariuszami: zmieniano nie tylko masy i skład chemiczny, ale też prędkości kolizji — od 2,8x do 3,8x wzajemnej prędkości ucieczki. Jest to wartość graniczna, przy której obiekt może oderwać się od przyciągania grawitacyjnego innego ciała. W skali kosmosu wyżej wskazane subtelne różnice mogą mieć dramatyczne konsekwencje: całkowite zniszczenie, częściową absorpcję lub scenariusz iście z polskich parkingów: "uderz i uciekaj". No, bo przecież OC płacimy tylko dlatego, że za jego brak są kary, prawda?
W jednym z najważniejszych testowanych przypadków doszło do zderzenia, które skutkowało utratą dużej części materii okrywającej symulowane ciała. W rezultacie powstał obiekt odpowiadający masie Merkurego z marginesem błędu nieprzekraczającym 5%, a zawartość żelaza w jądrze wynosiła od 65 do 75% — dokładnie tyle, ile uważamy, że jest we wnętrzu planety. To pierwszy raz, gdy tak precyzyjnie udało się odtworzyć strukturę Merkurego w modelu komputerowym, przy zachowaniu wszystkich znanych parametrów geologicznych i dynamicznych.
Norma w młodym Układzie Słonecznym
Wbrew pozorom, kolizje ciał niebieskich nie są rzadkością w historii Układu Słonecznego. W jego młodych czasach dominował kompletny chaos: planety dopiero się formowały, a liczne planetezymale i proto-planety zderzały się ze sobą, powodując jeszcze większe zamieszanie. Każda z planet skalistych nosi ślady owej przeszłości — od kraterów na Księżycu, przez obróconą o 90 stopni oś Urana, aż po możliwe uderzenie Thei w Ziemię, co zaowocowało stworzeniem jedynego ziemskiego satelity.
Wcześniej sądzono, że Merkury powstał po zderzeniu z dużo większym ciałem, aczkolwiek najnowsze symulacje pokazują, że równie możliwe (a nawet bardziej prawdopodobne) są wspomniane wyżej kolizje "uderz i uciekaj" między obiektami o zbliżonych masach. I właśnie one odpowiadały za około 1/3 wszystkich zderzeń miliardy lat temu. Co więcej, takie kolizje mają wyższy potencjał do tworzenia nietypowych planet — chodzi m.in. o hipotetyczne zaginione planety, które mogły istnieć na wczesnych etapach historii Układu oraz... Merkurego właśnie.
Czytaj również: NASA testuje paliwo jądrowe do lotu na Marsa. Polecimy szybciej niż myślisz
Jedna planeta, wiele pytań
Ostatnie badanie nie daje ostatecznej odpowiedzi, aczkolwiek zbliża nas do odpowiedzi na pytanie dotyczące tego, jak powstają planety o tak nietypowej strukturze jak Merkury. Model dwóch równorzędnych ciał nie tylko lepiej pasuje do współczesnych danych, ale też oferuje nowy punkt wyjścia do analiz innych planet skalistych — zarówno tych, które przetrwały, jak i tych, które mogły zostać doszczętnie zniszczone.
Nie brak tu jednak zagadek: co się stało z resztą materiału po zderzeniu? Czy da się odnaleźć jego ślady w asteroidach lub innych planetach? Czy ślady chemiczne w meteorach mogłyby potwierdzić hipotezę o bliźniaczym zderzeniu? I wreszcie: czy słone lodowce na Merkurym naprawdę mogłyby zawierać życie — choćby w formie ekstremofili?
To nie koniec
Od czasów sondy MESSENGER Merkury nie doczekał się jeszcze nowej misji badawczej, niemniej w planach jest europejsko-japoński projekt BepiColombo, który ma dotrzeć na orbitę tej planety w 2025 roku. BepiColombo składa się z dwóch sond: jednej do badań magnetosfery, drugiej — powierzchni i wnętrza planety. Wspólna praca obydwu instrumentów może po raz pierwszy dostarczyć nam ważnych informacji, które pomogą potwierdzić (lub obalić) hipotezę o kolizji bliźniaczych ciał skalistych. Warto więc czekać!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu