Seriale

Uważajcie na "Ostre przedmioty" - to dowód na to, że miniserie od HBO nie mają sobie równych

Konrad Kozłowski
Uważajcie na "Ostre przedmioty" - to dowód na to, że miniserie od HBO nie mają sobie równych
Reklama

Gdy tylko dowiedziałem się, że to HBO będzie odpowiedzialne za nakręcenie ekranizacji książki pt. "Ostre przedmioty" byłem spokojny o ostateczny rezultat. Następne wieści przyniosły informację o aktorce, która wcieli się w główną rolę, a także poznaliśmy resztę obsady. Wtedy byłem już pewien, że to będzie udana produkcja. Ale nie spodziewałem się, że tak bardzo udana!

HBO zapowiada "Ostre przedmioty", jako psychologiczny thriller, a zwiastuny zdają się to potwierdzać. Muszę Was jednak przed czymś ostrzec - klipy promocyjne znacząco spłycają samą produkcję, która ma znacznie więcej do zaoferowania niż może się wydawać. Serial jest bardziej skomplikowany, wielowarstwowy i angażujący widza. Oglądając zwiastuny można odnieść wrażenie, że będziemy stać z boku i przyglądać się poczynaniom nie tylko Camille Preaker - głównej bohaterki, w tej roli Amy Adams - ale i innych postaci. Nic bardziej mylnego. Podobnie jak w książce, twórcom udaje się wciągnąć widza w pokręcony, pełen chaosu i niepokoju świat Preaker, co rzutuje na postrzeganie innych. Widziałem 7 z 8 odcinków, więc na finał zaczekamy wspólnie.

Reklama

Serial "Sharp objects", czyli "Ostre przedmioty" oparto o książkę Gillian Flynn o tym samym tytule

Całość rozpoczyna się od powrotu Camille do jej rodzinnego miasteczka. Jak to zazwyczaj bywa, taki powrót nie jest łatwy - Preaker jest niechętna, ale zdaniem jej przełożonego nie ma lepszej osoby do napisania artykułu na temat zaginięć dziewczynek w Wind Gap, niż ona sama. To, że się stamtąd wywodzi, ma jej pozwolić na lepsze poznanie historii i przekazanie tego w materiałach - tak wcale jednak nie jest, ponieważ dla Prekaer rodzinne okolice są pełne złych wspomnień, bólu i cierpienia. O tym, że nie udało jej się o tym wszystkim zapomnieć i przeszłość nadal ją prześladuje, świadczy regularne pociąganie łyków z butelki z przeróżnymi trunkami. To wszystko rozgrywa się przy akompaniamencie kawałków z pierwszych płyt zespołu Led Zeppelin, z czego twórcy nie w ogóle rezygnują - mnie bardzo odpowiada takie rozwiązanie, biorąc pod uwagę moje zamiłowanie do Page'a, Planta, Bonhama i Jonesa.

Jestem pewien, że jest to serial dla wszystkich, ale nie o każdej porze i nie w każdych okolicznościach. Śledzenie poczynań Preaker wymaga dużo uwagi, gdyż zasiadający za kamerą, a później odpowiedzialny za montaż Jean-Marc Vallée nie lubi wykładania kawy na ławę - mnóstwo smaczków jest ukazywanych na ekranie tylko przez ułamek sekundy i trzeba być bardzo uważnym, by niczego nie przegapić. Wypada to świetnie w  odniesieniu do książki, która zawiera sporo wyrwanych z kontekstu elementów, będących nagłymi myślami głównej bohaterki albo jej spostrzeżeniami. Najbardziej obawiałem się właśnie tego, czy i jak twórcy spróbują przenieść to na ekran, ale moje zaniepokojenie okazało się niepotrzebne.

Ostateczny efekt, to nie tylko wynik pracy kamery, ścieżki dźwiękowej i naprawdę udanego scenariusza, bo ogrom pracy odwalili także aktorzy, którzy nie działali po łebkach. Te najważniejsze postacie odgrywane są z odpowiednim kunsztem i empatią (lub jej brakiem), co doskonale pokazuje Patricia Clarkson, jako Adora Crellin, matka Camille czy Eliza Scanlen w roli Emmy, przyrodniej siostry Camille. Nie wiem czemu, ale nie byłem przekonany do wyboru Chrisa Messina na detektywa Richarda Willisa, który pojawia się w Wind Gap w celu rozwiązania sprawy. Najlepiej pamiętałem go z The Newsroom, gdzie zagrał Reesea Lansinga, prezesa stacji ACN, ale wyszło na to, że Chris chyba czekał na tego typu szansę, bo stróża prawa portretuje naprawdę celnie.

"Ostre przedmioty" mają w sobie sporo z klasycznych historii, które rozgrywają się w niewielkich, zamkniętych społecznościach, ale gdzieś to wszystko umyka poprzez działalność podążającej za Camille kamery. Co istotne, o jej problematycznym dzieciństwie nie dowiadujemy się tylko z opowieści, ale mamy możliwość zobaczyć wydarzenia z okresu jej dorastania - młodszą Camille zagrała Sophia Lillis, doskonale znana z najnowszej odsłony "To". Mieszanka zdarzeń aktualnych z tymi z przeszłości bywa wybuchowa, bo popycha dorosłą Preaker do wielu irracjonalnych i autodestrukcyjnych zachowań - powrót wspomnień to dla niej spory problem, a wszystko to odbija się także na widzach, którzy są w samym epicentrum tego mętliku. Czasami nawet nie wiadomo, co działo się w głowie Camille, a co wydarzyło się naprawdę. Na jej ciele widać efekty samookaleczeń - stąd oczywiście tytuł książki i serialu.

"Ostre przedmioty" od HBO - zwiastun

"Sharp Objects", podobnie jak "Big Little Lies", niesamowicie angażuje widza i z pewnością niektórzy będą żałować, że HBO wciąż obstaje przy klasycznej emisji seriali. Na każdy z siedmiu następujących po premierowym odcinku trzeba zaczekać tydzień, co mi się wciąż podoba, ponieważ pozwala to lepiej przeanalizować obejrzane wydarzenia i z jeszcze większą ochotą zasiąść do kolejnego seansu. Nie wiem jak to się dzieje, ale miniserie od HBO to wciąż prawdziwe majstersztyki, którym trudno cokolwiek zarzucić. Dodatkowo, dość sceptycznie nastawiony do kontynuacji "Wielkich kłamstewek" napiszę wprost: Drogie HBO, nawet przez głowę niech Wam nie przejdzie kolejne podchodzenie do tematu "Ostrych przedmiotów". Udało się, jest rewelacyjnie i niech tak pozostanie.

Reklama

Premiera mini-serii "Ostre przedmioty" już 9 lipca na HBO i HBO Go.

 

Reklama

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama