Niedawno przerabialiśmy aferkę z podsłuchującymi telewizorami Samsunga. Skupiono się na produkcie koreańskiej firmy, ale nie ulega wątpliwości, że to ...
Niedawno przerabialiśmy aferkę z podsłuchującymi telewizorami Samsunga. Skupiono się na produkcie koreańskiej firmy, ale nie ulega wątpliwości, że to szerzy temat - przecież wokół nas przybywa mikrofonów, które mają zbierać informacje, by ułatwić nam życie. Wystarczy tu wspomnieć o asystentach głosowych w smartfonach. A na tych urządzeniach sprawa się nie kończy - niedługo wątek będzie analizowany na rynku zabawkarskim. Nadchodzi Barbie, z którą pogadacie.
Kilka dni temu pakowałem do pudła stare zabawki. Chwyciłem dużego pluszaka z wywróconym lewym okiem, a on wydał z siebie taki dźwięk, że aż podskoczyłem. Coś strasznego - wcześniej pewnie mówił kocham cię albo śpiewał piosenkę, teraz przy prawie rozładowanych bateriach rzęzi i straszy. Takie mówiące zabawki swego czasu były czymś wprawiającym w duże wrażenie - sporo dzieci robiło wielkie oczy, gdy naciskało pluszaka w brzuch i słyszało jakieś słowo, czasem zdanie lub nawet wierszyk. Pewnie nadal wywołuje to u maluchów zainteresowanie i radość. Świat się jednak zmienia, rynek zabawek też, potrzeba czegoś nowego.
Firma Mattel znana jest (chyba) przede wszystkim z produktu liczącego sobie ponad 5 dekad: lalki Barbie. Zabawka niezwykle popularna, kultowa wręcz. Tą samą lalką mogło się bawić kilka pokoleń w jednej rodzinie, nie musiała to być rodzina amerykańska - produkt znany jest na całym świecie. Mówimy o legendzie, ale z dostępnych danych wynika, że popyt na Barbie spada. Początkowo myślałem, że winne są tu np. urządzenia mobilne - dzieci wolą smartfony i tablety niż lalki czy misie. Okazuje się jednak, iż to nie do końca prawda. Dzieci po prostu chcą dzisiaj innych lalek - Barbie traci zainteresowanie na rzecz młodszej konkurencji. Postanowiono zatem dodać lalce funkcje, które ponownie uczyniłyby ją popularną.
Producent zabawki podjął współpracę z amerykańską firmą ToyTalk, efektem ma być zabawka rozmawiająca z dzieckiem. Nie będzie jednak odtwarzać wcześniej zaprogramowanych kwestii, powtarzać w kółko tych samych słów czy zdań. Produkt ma się opierać o technologię rozpoznawania głosu i przetwarzania danych w chmurze. Najpierw specjalny zespół przygotuje odpowiedzi na pytania często zadawane przez dzieci, potem, gdy produkt trafi już do użytku, analizowane będą dane pojawiające się w chmurze - firmy dowiedzą się, o co pytają dzieci i na tej podstawie będą rozbudowywać bazę odpowiedzi, których udzieli zabawka. Ostatecznie ma to być wygadany asystent głosowy umieszczony w "ciele" lalki.
Szybko pojawiła się w Sieci kwestia inwigilacji, równie szybko można trafić na zapewnienie, że lalka nie będzie nasłuchiwać cały czas - dopiero po wciśnięciu przez pociechę specjalnego guzika rozpocznie się rozmowa. Koniec obaw? Niekoniecznie: przecież mowa o produkcie dla dzieci, a te ostatnie mogą naciskać przycisk cały czas i będą się przemieszczać po mieszkaniu z ciągle nasłuchującą lalką. Jedni stwierdzą, że to mało istotny szczegół, inni nie kupią już nigdy lalki Barbie. Podejrzewam jednak, że na tej jednej zabawce sprawa się nie skończy.
Śladem Mattel pójdą pewnie inne firmy, zakładam też, że producent Barbie nie poprzestanie na podrasowaniu swojej najbardziej znanej lalki. Do domów zaczną zatem trafiać misie, roboty, lalki, które dziecku zaoferują niezłą zabawę, a rodzicom powód do dumania. Przynajmniej niektórym - część pewnie nie będzie zainteresowana tym, jak to działa i gdzie trafiają rozmowy z ich salonu czy kuchni. Internet rzeczy zatacza coraz szersze koła i warto o tym pamiętać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu