Wiedziałem, że wytwórnie walczą o muzyków - również ich sobie nawzajem podkupują. Ale nie spodziewałem się, że podobne praktyki mają miejsce przy okaz...
Usługi strumieniujące muzykę podkupują sobie artystów. Stracą na tym słuchacze?
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Wiedziałem, że wytwórnie walczą o muzyków - również ich sobie nawzajem podkupują. Ale nie spodziewałem się, że podobne praktyki mają miejsce przy okazji usług oferujących strumieniowy dostęp do muzyki. Apple rozwiało właśnie moje wątpliwości.
Ostatnimi czasy wiele mówi się o zarobkach gwiazd muzyki. Szczególnie pod kątem niezwykle popularnych usług oferujących dostęp do muzyki ze strumienia. Nie jest to nic dziwnego, Spotify, Deezer, Tidal i inne tego typu usługi to nowy etap w historii muzyki. Tej rewolucji nie da się już zatrzymać, pozostaje jedynie trzymać kciuki, by na wszystkich przetasowaniach nie stracili płacący słuchacze. A zaczyna to wyglądać jak podział sił między producentami konsolowych gier. Jedni artyści puszczają swoją muzykę w jednym serwisie, inni w drugim.
Apple ma pieniądze. Ma też usługę Beats. Połączmy te dwie wiadomości i kupowanie artystów przestaje być czymś niewyobrażalnym. Wczoraj Kanye West ogłosił publicznie, że choć jest wielkim fanem produktów Apple, odrzucił opiewającą na miliony dolarów ofertę partnerstwa. Oznaczała ona najprawdopodobniej nie tylko promowanie usługi Beats, ale również oddanie na wyłączność strumieniowania swojej muzyki Applowi.
Z jednej strony artyści marudzą, że nie dostają z tego typu usług konkretnych pieniędzy. Z drugiej odrzucają intratne propozycje, które pozwoliłyby im zarobić naprawdę dużą kasę na streamingu. No chyba że ktoś zaoferował więcej - wtedy Kanye byłby usprawiedliwiony. Serwis Bloomberg twierdzi, że Apple robiło podchody nie tylko do Westa. Wystosowało propozycje również do Taylor Swift, Florence and the Machine oraz innych muzyków.
Mówi się, że Tidal działa podobnie. Oferuje artystom aż do 3 milionów dolarów i 3 procent udziałów w firmie - w zamian za wsparcie i materiały muzyczne na wyłączność.
Nie mam nic przeciwko działaniom firm oferujących muzykę w streamingu. Do czasu, aż pewnego dnia okaże się, że kilku artystów mogę posłuchać w jednym miejscu, po pięciu następnych muszę iść gdzie indziej, a trzy gwiazdy które lubię grają w jeszcze innej usłudze. Ok, może nie do końca mnie to dotyczy, bo słucham raczej niezbyt popularnej muzyki (i raczej w większości przypadków o jakimkolwiek podkupowaniu nie będzie mowy), ale staram się postawić w pozycji statystycznego słuchacza. Ktoś będzie płacić trzy abonamenty? Nie sądzę.
Pisałem to już jakiś czas temu, ale zdania nie zmieniłem. Skoro ze strumienia nie lecą duże pieniądze, to może najwyższy czas zacząć traktować tego typu usługi jako kanał promocyjny, a nie platformę do sprzedaży utworów? Mówi się, że sprzedaż ostatniej płyty Taylor Swift zwiększyła się po tym, kiedy zniknęła ze Spotify. Tylko czy aby brak utworów artystki w usłudze jest głównym powodem większej ilości sprzedanych krążków? Mało kto bierze pod uwagę szum, jaki wytworzył się wokół całej sytuacji - szum to promocja, a darmowa promocja świetnie sprzedaje muzykę.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na tych wszystkich przetasowaniach, obrażaniach się na usługi i wycofywaniu z nich swojej muzyki tracą słuchacze. Spotify, którego używam od polskiej premiery, to dla mnie świetny sposób na legalne zapoznanie się z płytami przed ich zakupem. Ale jeśli poznikają mi z nich artyści których lubię, poobrażają się na streaming lub nie będą mogli zdecydować której usłudze chcą się sprzedać - ja zrezygnuję ze strumieniowego dostępu do utworów. W tej klasycznej, abonamentowej formie. Do wstępnego przesłuchiwania płyt przed zakupem wystarczy mi wtedy YouTube. Może jakość nie jest najlepsza, a legalność umieszczanych tam utworów to kwestia sporna. Jakość przeboleję, a to, czy muzyka w serwisie została umieszczona legalnie czy nie, to już problem nie mój, ale YouTuba. Nie interesuje mnie ile artysta dostaje z mojego odtworzenia. Płacę abonament i nie zamierzam tego robić, jeśli biblioteka dostępnych utworów będzie mizerna.
Niech usługi oferujące strumieniowy dostęp do muzyki walczą nie o gwiazdy, a o słuchacza. Bo kiedy słuchacze przestaną płacić i używać dostępnych usług, żadna gwiazda nie pomoże.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu