Obserwując zachowanie, a właściwie opieszałość Google w przypadku niektórych produktów i usług, trudno mi uwierzyć, że w tej firmie cokolwiek się zmienia. Nadchodzący laptop Pixelbook Go oraz usługa Lista zadań pokazują, jak bardzo brakuje im konsekwencji i zdecydowania.
Usługi i sprzęt? Chyba wolę zaufać Microsoftowi, niż Google
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Kwiecień 2018 roku. Google prezentuje nową usługę Lista zadań, która ma pomóc użytkownikom w zarządzaniu... zadaniami i obowiązkami. Lista zadań startuje z przytupem, bo trafia na iOS-a i Androida, zaś na desktopie można z niej korzystać między innymi wewnątrz Gmaila i Kalendarza Google. Integracja z tą drugą usługą jest jeszcze bliższa, więc początkowo - jako użytkownik poczty i kalendarza od Google - byłem naprawdę podekscytowany debiutem Listy zadań.
Microsoft To Do > Lista Zadań Google
Do tamtej pory używałem Wunderlist na zmianę z Microsoft To Do, ale pierwsza z usług zmierzała ku zamknięciu, a druga nie rozwijała się tak szybko, jak bym tego oczekiwał. Przez bardzo krótki okres używałem List zadań, by wrócić to To Do od Microsoftu. Nie żałuję, bo ostatnie miesiące to spory krok naprzód w usłudze firmy z Redmond, natomiast Lista zadań od Google zatrzymała się w miejscu.
Odwiedzam dziś Gmaila i Kalendarz Google, klikam na ikonkę Listy zadań, a tam wita mnie znajomy już widok. Natomiast u dołu ekranu widzę powiadomienie, że mogę dodać czas wykonania do zadania, by pojawiło się w Kalendarzu. Poza tym, na pierwszy rzut oka Google nie zrobiło nic ze swoją nową usługą. Nadal na komputerze muszę otwierać Gmaila lub Kalendarz, by móc z niej skorzystać, zaś zarzutów wobec aplikacji mobilnych nie brakuje - wystarczy zajrzeć do Google Play i App Store, by przekonać się, że ta usługa jest już praktycznie porzucona.
I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podobny los spotyka niektóre urządzenia Google. Nie mówię tu o głośnikach Home czy smartfonach Pixel, bo o te firma najnormalniej w świecie dba jak tylko może. Ale platformę Chrome OS oraz ostatnie flagowe urządzenia typu Pixelbook czy nadchodzący Pixelbook Go Google traktuje chyba jako czyste eksperymenty.
Mimo, że staram się być z tym wszystkim na bieżąco, nie potrafię już powiedzieć, na jakim etapie jest proces wdrożenia wsparcia dla aplikacji z Androida na Chrome OS (pamiętam, że mój Chromebook od HP był na szarym końcu listy i po kilku miesiącach oczekiwania po prostu odłożyłem go na półkę). Podobno większość laptopów z Chrome OS już je posiada, ale czy to w ogóle ma jakieś znaczenie, skoro Chromebooki to nadal ciekawostka i gadżet dla większości krajów, w tym Polski?
Surface Go > Pixelbook (Go)
A przed nami premiera Pixelbooka Go, który za sprawą 9to5Google nie jest już żadną tajemnicą. Wewnątrz znalazły się: 13,3-calowy ekran 4K, układ Intel Core i7 CPU, 16 GB pamięci RAM i 256 GB wbudowanej pamięci. Nie znamy ceny komputera, ale można śmiało zakładać, że nie będzie to laptop dla mas.
Pod względem cenowym nie jest też nim także Surface Go (recenzja), któremu z łatwością można zarzucić kilka rzeczy, ale mając do wyboru obydwa mini-komputery, wskazałbym na produkt Microsoftu ze względu na większą uniwersalność urządzenia pod względem organizacji środowiska do pracy i rozrywki. Poza tym, nie wiadomo, czy i kiedy pojawi się jakakolwiek godna uwagi aktualizacja Chrome OS i czy Google ponownie nie zmieni kursu całego projektu, który nie musi pokrywać się z moimi potrzebami i oczekiwaniami.
Microsoft i Google rywalizują na wielu płaszczyznach i w kategorii wyszukiwarek internetowych firma Larry'ego Page'a i Sergey'a Brina nie ma sobie równych, zaś w sektorze platform mobilnych Microsoft przestał istnieć. Powyższe przykłady pokazują jednak, że w kategorii urządzeń (laptopów) i usług (choć nie zawsze) Microsoft może pochwalić się lepszą determinacją i wytrwałością, przez co staje się bardziej wiarygodny z punktu widzenia konsumenta.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu