Usługi sieciowe Nintendo nie cieszą się najlepszą sławą. I patrząc na najświeższe zapowiedzi tego jak ma to wszystko działać na Switchu wnioskuję, że tutaj też nie będzie dużo lepiej.
Nintendo ma już naprawdę bogatą historię i całkiem pokaźne portfolio przykładów na to, jakich rozwiązań nie powinno się stosować. Kiedy konkurencja już od dawna serwowała system kont — oni na DSie serwowali... friend code'y, które były unikalne dla każdej z gier. Na 3DSie jest już jeden friend code, ale wciąż daleko temu rozwiązaniu do czegoś co moglibyśmy określić mianem wygodnego. Na Switchu wciąż z nich korzystamy, na szczęście zadebiutowały nareszcie konta, do których przypisane są zakupione cyfrowo gry i dodatki. Ale coś, z czego Sony i Microsoft korzystają od ponad dekady — tutaj pojawiło się dopiero w 2017. No nic, jak to mawiają, lepiej późno niż wcale. Jako ktoś, komu zdarza się czasem pościgać w Mario Kart 8 Deluxe mogę powiedzieć, że działa to nienagannie. Ale jak wszyscy wiemy, jesienią wszystko miało zostać wywrócone do góry nogami. Firma planowała wprowadzenie płatnej subskrypcji. I plany wciąż są, z tym, że stały się bardziej odległe.
Usługi sieciowe na Switchu wystartują w 2018
Jak donosi serwis ArsTechnica, płatny online na Switchu przybędzie tam dopiero w przyszłym roku. Ceny zaczynają się już czterech dolarów miesięcznie — a roczny pakiet kosztować miałby 20 USD. Nie są to kwoty specjalnie porażające, tym bardziej, że roczny abonament PlayStation Plus kosztuje 60 dolarów. Ma to swoje plusy i minusy. Oczywistym plusem jest to, że jeszcze przez kilka dobrych miesięcy nie będziemy musieli płacić za wspólną, sieciową, zabawę na Switchu. Minus? Wciąż nie będziemy mogli sprawdzić jak Nintendo przygotowało się do tematu, chociaż patrząc na te zmiany dat i filozofii usługi — mam wrażenie, że nie będzie specjalnie kolorowo.
Gry z abonamentu nie znikną po miesiącu
Pierwsze zapowiedzi donosiły, jakoby każdego miesiąca abonenci mieli dostawać jedną klasyczną produkcję z NESa, która będzie znikać, gdy... zastąpi ją kolejna. Tym razem jednak miałoby to być coś więcej niż zwykle Virtual Console — klasyczne tytuły mają zostać wyposażone w tryb online. Najnowsze doniesienia jednak wskazują na to, że wzorem Sony i Microsoftu — tamtejsze produkcje będą dostępne tak długo, jak opłacać będziemy abonament. Pierwszymi trzema ogłoszonymi grami są klasyki, których prawdopodobnie nikomu nie trzeba przedstawiać: Super Mario Bros. 3, Balloon Fight oraz Dr. Mario. Na ten moment, niestety, nic więcej nie wiemy.
Komunikacja w usługach sieciowych na Nintendo Switch. Czy to żart?
Jeżeli śledzicie nowości ze świata Switcha od początku, to prawdopodobnie doskonale wiecie, że możemy zapomnieć o czacie z poziomu konsoli. Do tego posłuży nam dedykowana aplikacja na smartfony i tablety (której premiera także się odsuwa w czasie). Ale HORI przedstawia pierwsze rozwiązanie które chciałoby pomóc usprawnić ten proces. I wygląda to... tak:
Jak widać — jest to coś w rodzaju przejściówki, która połączy konsolę, smartfon i nasz headset. Plątanina kabli (bo wyobraźcie sobie do tego, że ładujemy jeszcze konsolę i telefon) i... właściwie brak wygodnej opcji dla korzystania z tego w przypadku, gdy konsola jest w stacji dokującej dwa metry od nas. Także wszyscy którzy do tej pory korzystają z różnych innych form komunikacji gdy grają na Switchu, prawdopodobnie przy nich pozostaną. Bo prawdopodobnie nawet uroczy kształt bohaterów Splatoon niewiele w tej kwestii zmieni.
Jest 2017, a Nintendo znowu swoje
Mimo mej ogromnej sympatii do japońskiej firmy, miejscami patrząc na jej zmagania z rzeczywistością jest mi przykro. Przykro, że nie są w stanie nadążyć. Że nie chcą zobaczyć, że to uparte podążanie własną ścieżką sprawia użytkownikom więcej problemów, niż przynosi pożytku. I choć matchmaking, czy szybkość pobierania z ich serwerów sprawują się naprawdę dobrze, to cała reszta woła o pomstę do nieba. I chyba nie powinno nikogo dziwić, że szyderstwom nie ma końca.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu