Pracując przy wnętrzach często klnę na czym świat stoi na te wszystkie multimedialne i techniczne wynalazki, z którymi nie bardzo wiadomo co robić. Takie mamy czasy, że to wszelkiej maści elektronika staje się punktem centralnym w domach i wokół niej kręci się życie domowników. Niestety każdy taki element ma swoje wymagania, które uwzględnić trzeba w projekcie. Jak ustawić telewizor, żeby widziany z bliska dawał kinowe wrażenia, a jednocześnie były 3 metry pustej przestrzeni na skakanie przed Kinectem? Jak rozwiesić głośniki systemu 5.1, żeby nie sterczały po środku ściany, a jednocześnie były symetrycznie i w równych odległościach od TV oraz na wysokości uszu słuchającego? Jak to zrobić kiedy telewizor stoi w rogu? A przecież urządzenia AV rzadko lądują w stworzonych specjalnie dla nich pokojach i wszystkie te wymagania nie mogą kolidować z innymi funkcjami wnętrza. Do tego jeszcze ma być ładnie, modnie i funkcjonalnie.
Każdy z nas stał przed takimi problemami i ilekroć odwiedzam znajomych dochodzę do wniosku, że ogromna większość się po prostu poddaje. Rzucamy kable pod ścianami, godzimy się z dziesiątkami przedłużaczy i grzęźnięciem w gęstwinie przewodów, przyzwyczajamy do bóli w napiętych mięśniach karku będących efektem oglądania źle umieszczonego telewizora i z rezygnacją wzruszamy ramionami słuchając przestrzennej ścieżki filmu w DTSie z ustawionych równo obok siebie głośników systemu 5.1. Ileż ja się naoglądałem koszmarków i zadziwiających inwencją konstrukcji tworzonych stopniowo ze zbieranych latami urządzeń RTV. Naprawdę, czasami mam wrażenie, że to jakaś poetycka wariacja na temat teorii chaosu…
A mi przecież płacą za to żeby to wszystko działało. Żeby było ergonomicznie, ładnie, modnie, minimalistycznie i funkcjonalnie. Całe szczęście, że pracuję tylko przy generalnych remontach lub urządzaniu wszystkiego od zera, nawet w takich sytuacjach jednak zadanie bywa cholernie trudne, a czasami po prostu niemożliwe. Zastanawiająco często ląduję ze stosem drogiej elektroniki i zadaniem żeby jakoś to rozmieścić. Siedzę po uszy w specyfikacjach, zgrzytając zębami kreślę po swoim cudownym i niemal skończonym projekcie dokonując ekwilibrystycznych wygibasów, żeby gdzieś wprojektować kosztownego Denona czy innego Harman Kardona, którego klient kupił właśnie bez żadnego ze mną uzgodnienia. Albo przerabiam cały układ, aby wszedł telewizor 84 cali, kupiony spontanicznie bo „doszliśmy z żoną do wniosku, że miałeś rację i ta 46-tka będzie jednak za mała”. Ewentualnie „widziałem u kolegi wczoraj projektor – może zrobimy miejsce na ekran i rzutnik gdybym się w przyszłości zdecydował”. A ma być jeszcze ładnie, modnie i funkcjonalnie. Wrrrrr...
Wyrzuciłem to z siebie. Już mi lepiej. Do rzeczy. Zagadnienie nie jest łatwe, a ilość elementów i możliwych ich kombinacji jest wręcz absurdalna. W celu nadania temu wpisowi jakichś ram ograniczę swoje wywody do bohatera dzisiejszego wpisu czyli telewizora. Serce salonu, okno na świat całej rodziny, centralny punkt domu. Spychany z piedestału przez komputery i telefony, telewizor nadal jest najważniejszym sprzętem RTV w salonie. Dlatego dodatkowo zawęzimy je do salonu właśnie. Jeśli będziecie chcieli zastanowić się nad telewizorem w kuchni, łazience czy sypialni, bądź rozważyć rozmieszczenie kina domowego lub dowolnej innej elektroniki chętnie zajmę się zagadnieniem w osobnym wpisie.
Co kupić, czyli wielkość ma znaczenie
Zaczniemy od podstaw. Odpowiedź na pytanie jak duży telewizor kupić jest według mnie bardzo prosta. Największy na jaki nas stać. Nie ma za dużych telewizorów! Mówię to z pełnym przekonaniem, a swoje twierdzenie opieram na dziesiątkach przypadków, w których klienci po doświadczeniach z oglądaniem małych telewizorów z ogromnych odległości bardzo sceptycznie podchodzili do dużych ekranów. Zawsze po krótkim okresie aklimatyzacji ci sami klienci z rogalami na twarzach zarzekali się, że nigdy nie wrócą do mniejszych. Jeśli moje świadectwo Was nie przekonuje pogadajcie z kimś kto ma projektor i ogląda filmy na ekranie o przekątnej 200-300 cali - spytajcie go o komfort takiego rozwiązania, a jestem pewien, że wyśmieje Wasze obawy. Pamiętajcie jednak, że wielkość widzianego obrazu jest subiektywna - ogromny ekran oglądany z 10 metrów da nam mniejszy obraz niż 14 cali widziane z pół metra.
To bardzo często odległość od ekranu, a nie jego fizyczna wielkość determinuje efekt wejścia, pogrążenia się w obrazie jaki otrzymujemy oglądając na nim filmy. Serio. Najtańszym i najprostszym rozwiązaniem na to, aby "zanurzyć" się w grze lub filmie jest przysunięcie bliżej telewizora! Jak blisko? Jak tylko dacie radę. Nawet jeśli patrząc prosto nie obejmujecie z pełną ostrością całego ekranu nie ma tragedii - akcja w filmach nigdy nie dzieje się na całym ekranie, a dobrze zmontowany film celowo prowadzi widza po różnych częściach kadru (jeżeli widzicie cały na raz to w jakimś sensie marnujecie pracę filmowców). Dla mnie wartością graniczną jest moment, w którym zaczynamy dostrzegać piksele obrazu, a obejrzenie całości wymaga kręcenia głową.
Tutaj pojawia się pierwszy problem związany z lokalizacją naszego telewizora. Z zasady jest on za daleko. Ta zbyt duża odległość to pokłosie starych telewizorów kineskopowych, szkodliwego promieniowania jakim emitowały i zasady, zgodnie z którą minimalna odległość od telewizora to podwójna przekątna ekranu. Po dekadach straszenia dramatycznymi skutkami siedzenia nosem w ekranie starszym ludziom trudno wytłumaczyć, że ta zasada już nie obowiązuje. Współczesne telewizory nie mają już nic wspólnego ze swoimi kineskopowymi przodkami, a znacznie bliżej im do ekranów telefonów czy komputerów. Tymczasem w większości domów płaski ekran zastąpił wysłużonego Rubina stojącego na meblościance po przeciwnej stronie salonu niż kanapa.
Celowo nie podaję tutaj konkretnych odległości w metrach dla różnych przekątnych ekranu. Jest takich tabelek pełno w sieci, a większość podaje maksymalną odległość, która jest szalenie subiektywna. Ja hołduję ogólnej zasadzie, że im większy TV i im mniejsza odległość od niego tym lepiej. W salonie, gdzie półleżymy na szerokim fotelu z podnóżkiem lub kanapie ze stolikiem kawowym przed nami raczej nie grozi nam sytuacja, w której TV znajdzie się zbyt blisko.
Nie piszę także o funkcjach i szczegółach technicznych telewizorów - w kontekście urządzania salonu nie mają one większego znaczenia. Osobiście odradzam „inwestowanie” w ekrany 4K. Po pierwsze nie ma na nie żadnych treści, po drugie przy normalnych w salonach odległościach od ekranu trzeba by mieć wzrok sokoła, żeby dostrzec różnicę w wielkości piksela. Namawiam natomiast na telewizory z funkcją bezprzewodowego strumieniowania obrazu (Miracast, AirPlay) - możliwość pozbycia się każdego kabla jest niezmiennie kusząca i nawet jeśli technologie te na obecnym poziomie rozwoju nie dorównują niezawodnością zwykłym kablom to jednak dobrze mieć pod ręką taką opcję. Użytkownicy zewnętrznych tunerów telewizyjnych powinni przemyśleć dopłatę do interface'u CI+. Taki interface, najlepiej uzupełniony funkcją cyfrowego magnetowidu realizowaną z poziomu samego telewizora daje szansę na pozbycie się paru kabli, czarnej skrzynki i jednego pilota z naszego salonu. Tutaj mała uwaga - dostawcy płatnej telewizji mają co prawda listę współpracujących z ich kartami telewizorów lista ta jednak z zasady nie jest funta kłaków warta. Tylko własnoręczne sprawdzenie zestawu TV plus karta CI+ daje gwarancję poprawnej współpracy.
Jak powiesić?
Płaski telewizor aż kusi żeby go zamontować na ścianie. Telewizor na ścianie pozwala na łatwe wybranie optymalnej wysokości, na której wisi, wygląda ascetycznie i nowocześnie. Jeśli jeszcze mamy Philipsa z Ambilight ściana wydaje się absolutnie najlepszym wyborem. Przy takim montażu należy jednak pamiętać o kilku sprawach:
- Telewizory się grzeją. Być może najnowsze odbiorniki nie grzeją się już tak bardzo jak stare, wystarczające do ogrzania trzypokojowego mieszkania plazmy, niemniej nadal te 100-150W energii w sporej części idzie w ciepło. Dlaczego jest to ważne? Po pierwsze dlatego, że montując TV należy zostawić wystarczającą odległość dla swobodnego obiegu chłodzącego go powietrza, po drugie dlatego, że dobrze jest zainwestować w lepszą farbę (lateksową lub ceramiczną), która umożliwi mycie ściany, na której prędzej czy później pojawią się ciemne plamy przy wylotach ciepłego powietrza.
- Wysokość montażu. Przyjmuje się, że środek ekranu powinien znajdować się na wysokości oczu oglądającego. Warto dobrać odpowiednio wysokość szafki pod telewizorem tak, żeby wizualnie całość dobrze się komponowała.
- Kanał na kable. O ile w ściankach gips-kartonowych, pustych w środku zrobienie odpowiedniego przepustu prowadzącego zza telewizora do szafki pod nim jest dość proste, o tyle przy ścianach murowanych zagadnienie robi się trudniejsze, a przy tych z gazobetonu niemal niewykonalne. Nic tak jednak bardzo nie szpeci jak wiszące pod telewizorem kable więc jeśli naprawdę nie możecie wykonać odpowiedniego "tunelu" na kable może okazać się, że lepiej będzie wyglądał telewizor stojący na stopie lub powieszony na odpowiedniej szafce telewizyjnej.
- Odpowiedni uchwyt. Przy wyborze odpowiedniego uchwytu na telewizor warto w zasadzie pamiętać tylko, że o ile ceny tych najprostszych są dość przystępne, o tyle bardziej rozbudowane ramiona umożliwiające przesuwanie, dużą zmianę kąta lub odsunięcie odbiornika od ściany potrafią kosztować ponad 1000 zł.
- Odległość w jakiej siedzimy ma znaczenie. Wracam tutaj do tej kwestii, ponieważ technicznie trudno jest ulokować kanapę czy fotel w niewielkiej odległości od TV wiszącego na ścianie. Na drodze z zasady stoi szafka telewizyjna, stolik kawowy i ew. komunikacja (np. na taras czy balkon). Przy takim montażu, szczególnie w dużych salonach warto pomyśleć o wydzieleniu osobnej strefy telewizyjnej, w której kanapa, narożnik czy fotele będą stać blisko ekranu nawet jeśli będą musiały znaleźć się wtedy w środku salonu. Widziałem bardziej oryginalne sposoby na przybliżenie telewizora do oglądającego (zdjęcie poniżej), ale takie wynalazki szczerze odradzam.
Kończąc temat telewizora na ścianie odradzam wieszanie odbiornika na kominku. Po pierwsze jest za wysoko, po drugie grzejący się kominek stwarza bardzo realne zagrożenia uszkodzenia naszego cennego sprzętu. O tym, że trudno znaleźć miejsce na inne urządzenia RTV (kino domowe, tuner, dekoder itp.) nawet nie wspominam.
A może postawić?
Tutaj nie zamierzam się rozpisywać, ponieważ sprawa jest dość oczywista. Szafka na nasz telewizor nie powinna być zbyt wysoka, żeby ekran był na wysokości wzroku osoby siedzącej. Lepszy wizualnie efekt dają szafki ze zintegrowanym stojakiem i uchwytem telewizyjnym. Całość nie tylko wygląda korzystniej, ale też lepiej zabezpiecza nasz drogi odbiornik przed zakusami dzieci, zwierząt domowych czy podchmielonych biesiadników.
Telewizor w meblościance
Dość często po wymianie klasycznego telewizora na płaski odbiornik dochodzi do wyglądającej kuriozalnie sytuacji, w której TV w starej meblościance się nie mieści. To, że standardowe wnęki na TV w starych meblach są zdecydowanie za małe na współczesne telewizory to nie jedyny problem. Problemem bywa też przestrzeń za odbiornikiem. Kiedyś szczelnie wypełniona przez obudowę i tył kineskopu teraz jest tylko siedliskiem kurzu.
Na szczęście we współczesnych meblach problem nie występuje. Dość płytkie meblościanki RTV oferują wystarczająco dużo miejsca, a postawiony na nich sprzęt wygląda dobrze. Co jednak jeśli jedyną ścianę, na której może stanąć telewizor musimy zagospodarować poważniej? Jeśli meble nie tylko zdobią, ale także muszą zapewnić odpowiednią kubaturę magazynową?
Wbrew pozorom postawienie większych, pojemniejszych mebli na ścianie z telewizorem ma swoje dobre strony. Komplikuje zagadnienie technicznie, ale przy meblach o głębokości 60 cm sprawia, że ekran jest bliżej siedzących co powinno być korzystne dla komfortu oglądania. Zabudowując ścianę szafą lub szafkami najprościej jest przestrzeń za telewizorem zaślepić (wpuszczenia telewizora w dziurę w meblach nawet nie rozpatruję). Fajniejszym rozwiązaniem jest jednak powieszenie telewizora na frontach otwieranych. Rozwiązań jest sporo, ja pochwalę się swoim autorskim, za którego działanie ręczę. Całość opiera się na systemie do szaf z frontem łamanym (koszt ok. 350 zł). Dzięki systemowi wózków i prowadnic (wszystko schowane za maskownicami) udało się stworzyć sporą i łatwo dostępną przestrzeń za dużym, 50 calowym telewizorem. Sam telewizor przykręcony jest do mocowanego do prawego frontu kwadratu ze sklejki 6 mm a całość otwiera się łapiąc za lewy bok telewizora.
Zamknąć czy zasłonić?
Czy to z powodów estetycznych, czy to na życzenie klienta, czasami telewizor trzeba po prostu schować. Jeśli nie używa się go zbyt często to takie rozwiązanie nie musi być od razu pogwałceniem zasad ergonomii.
Schować można w szafce, za obrazem lub maskownicą. Oryginalnym i robiącym spore wrażenie na gościach sposobem jest montaż mechanizmu, za pomocą którego telewizor wyjedzie pionowo z komody. O ile cena tego rozwiązania w wersji elektrycznej jest dość wysoka (1500-5000 zł) o tyle z mechanicznym, opartym na przeciwwadze rozwiązaniem można się zmieścić w 800 zł. Swoją drogą widziałem też system do elektrycznego podnoszenia obrazu zasłaniającego telewizor.
Opcji chowania TV jest naprawdę dużo. Pod linkiem poniżej znajdziecie fajne inspiracje prosto z Pinteresta.
Lokalizacja sufit
Mimo, że serce każdego fana technologii zaczyna bić szybciej na widok opuszczanego elektrycznie z sufitu telewizora to na palcach jednej ręki policzyć mogę realizacje, w których odbiornik wylądował właśnie na suficie. Dlaczego?
Po pierwsze wiszący na suficie telewizor nigdy nie będzie na wysokości wzroku oglądającego. Siedzący na kanapie widz będzie zmuszony zadzierać głowę do góry, co docelowo powodować będzie napięcie karku i ramion. Po drugie problematyczne robi się podpięcie czegokolwiek do takiego telewizora. Można sobie wyprowadzić wszystkie kable do odpowiednich gniazdek w ścianie ale mocno podnosi to koszty całości i komplikację całego rozwiązania. Po trzecie o ile schowany odbiornik zupełnie wizualnie nie zakłóca nam wystroju pomieszczenia o tyle wysunięty z sufitu stanowi wiszącą bryłę, która najczęściej nijak się ma do reszty elementów wyposażenia wnętrza.
Nie twierdzę, że takie mocowanie nie ma zalet. Łatwo można wyobrazić sobie pomieszczenia gdzie telewizor na suficie stanowi jedyną sensowną opcję jego zamocowania. Można także zmierzyć się z zagadnieniem dla samej przyjemności oglądania min zadziwionych pojawiającym się znikąd ekranem gości.
Kiedy sprawdzi się takie rozwiązanie? Przede wszystkim kiedy mamy niskie sufity. W obniżonych sufitach łatwo o miejsce na schowanie odbiornika i mechanizmów. Na rynku w zasadzie nie ma uchwytów, które pozwolą na wysuwanie telewizora pionowo w dół. Można zastosować wspomniany w poprzednim akapicie system do chowania TV w komodzie (musi mieć opcję pracy do góry nogami), trudno jednak sobie wyobrazić sytuację, że mamy nad stropem te minimum 70 cm potrzebne całkowite schowanie naszego odbiornika w pionie.
Znacznie praktyczniejsze są kasetony, w których leżący płasko telewizor odchyla się do pionu. Takie rozwiązanie wymaga znacznie mniejszej przestrzeni w samym suficie (20-30 cm) oraz często umożliwia odchylenie odbiornika pod kątem co poprawia doznania płynące z jego oglądania. Komercyjne systemy elektryczne potrafią kosztować nawet 30-50 tyś zł wydaje się to więc świetnym polem do popisu dla domowych majsterkowiczów.
Nawet tak pobieżne potraktowanie tematu jakim jest aranżacja telewizora pokazuje wyraźnie, że zagadnienie do prostych nie należy. Metoda drobnych kroczków, stopniowego rozbudowywania zestawu audio-wideo zwyczajnie nie zdaje egzaminu i bardzo rzadko prowadzi do satysfakcjonujących rezultatów. Warto więc spojrzeć na wszystko całościowo, przemyśleć dokładnie i bez emocji. Szczególnie, że ciągnięcie kabli czy przestawianie gniazdek wiąże się przecież z robotami budowlanymi. Skoro jednak inwestujemy swoje ciężko zarobione tysiące złotych w sprzęt z górnej półki zdecydowanie warto włożyć trochę wysiłku w to, żeby jego potencjał się nie marnował a korzystanie z niego dawało możliwie dużo radości. Czego sobie i Wam życzę.
Więcej inspiracji w serwisie Pinterest: 1,2,3,4.
Photo: ©slickspics/Depositphotos, Dziwne setupy, TV bliżej na prowadnicach, TV w suficie kaseton.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu