Felietony

Wakacje w głuszy? Coraz trudniej o takie

Maciej Sikorski
Wakacje w głuszy? Coraz trudniej o takie
Reklama

Jeśli wakacje to... bez Internetu - w poprzednich latach pisałem już, że w czasie wypoczynku trzeba sobie zrobić odwyk od Sieci - to zwyczajna higiena dla umysłu i ciała. Co zrobić, by nie kusiło? Jeszcze kilka lat temu w odpowiedzi można było stwierdzić, że wyjechać do głuszy, gdzie nie ma Sieci lub za granicę, gdzie Internet jest drogi (dla turysty). Dzisiaj obie bariery zanikają. A to sprawia, że ludzie mogą coraz częściej płacić, by ktoś zabrał im telefon i zaoferował pokój bez wyświetlaczy.

Urlop bez Internetu to rozwiązanie, o którym piszę od kilu lat - sam stosuję i namawiam do tego innych. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że ręce czasem świerzbią i człowiek sięga po komórkę czy tablet, by sprawdzić, co tam znajomi napisali na Facebooku, jakie zdjęcia wrzucili na Insta, jakie newsy i artykuły serwują ulubione serwisy. Może i mnie by świerzbiły dłonie, gdyby nie fakt, że od kilku lat spędzam dni wolne w leśnej głuszy - tam zwyczajnie ciężko o Internet, zasięg jest mizerny, o lokalnych dostawców trudno. Cóż, tak było...

Reklama

Jeszcze kilka lat temu to miejsce świeciło pustkami, były jezioro, las i cisza - turystów niewielu, spora część domów i domków pusta lub nawet zniszczona. To się zmieniło, z czego zadowoleni są pewnie tubylcy zarabiający na turystach, ale o ciszę i spokój trudniej. W tym roku moją uwagę przykuły nowe tablice informacyjne i plakaty: o ile rok czy dwa lata temu ogłaszali się na niej ludzie/firmy sprzedający działkę, oferujący nocleg czy posiłek, o tyle teraz doszły do tego reklamy Internetu - pojawili się lokalni dostawcy, którzy oferują solidne połączenie nawet w środku lasu (a niedawno widziałem, jak leśną drogą jechał dostawczak Tesco - ktoś zrobił zakupy online i zamówił dowóz do lasu. XXI wiek).

To pokazuje, jak zmieniają się ludzkie potrzeby: część domków nie ma kanalizacji, ale niebawem pewnie doczeka się Internetu. Będzie już można w spokoju, bez nerwowych ruchów i uczucia niepokoju, zasiąść na werandzie i odpalić iPada, by sprawdzić, co kuzyn jadł na obiad podczas urlopu w Mielnie (to zadziała też w drugą stronę - kuzyn przebywający w Mielnie dowie się, jaka cywilizowana jest teraz ta głusza). Prócz lokalnych dostawców mamy jeszcze operatorów z wielkiej czwórki - kilka lat temu ich zasięg był w tym miejscu dość słaby, teraz sytuacja poprawia się, chociaż na szczęście nadal działa to w kratkę. Pewnie kwestia czasu...

Zastanawiałem się nad tym wczoraj, gdy jeden z redakcyjnych kolegów napisał, że potrzebne mu kilka dni w głuszy, miejscu, gdzie człowiek może się naprawdę odciąć. Stwierdziłem, że dzisiaj o takie rzeczy naprawdę trudno. Skoro leśny wygwizdów, o którym wspominam, wita reklamami szybkiego Internetu, to po cyfrowy odwyk należy się chyba udać na bezludną wyspę. A skoro już o wyspach mowa - niedawno rozmawiałem z innym kolegą, akurat wrócił z wakacji w Grecji i opowiadając o tym wypadzie w pierwszym zdaniu poinformował, że nie miał Internetu, bo ten hotelowy wołał o pomstę do nieba, a z zasięgiem był jakiś problem. Znajomy mówił o tym z żalem? Nie - człowiek się cieszył, bo miał urlop, taki prawdziwy, pracodawcy i klientom mógł powiedzieć, zgodnie z prawdą, że nie jest w stanie spełnić ich próśb, ponieważ jest to technicznie niemożliwe. Gdyby Internet śmigał, pewnie miałby wyrzuty sumienia i w końcu zabrałby się do pracy.

Tak, w dzisiejszych czasach coraz trudniej o prawdziwy wypoczynek, ponieważ Sieć trafia praktycznie wszędzie, a coraz więcej zawodów ma z nią jakiś związek. Nie chodzi zatem tylko o to, że człowiek sprawdza powiadomienia z Facebooka - pracuje w czasie teoretycznie wolnym, ponieważ jest dostępny. To póki co nie stanowi standardu, ale dla części pracodawców i klientów słowo "urlop" nie istnieje, można komuś zawracać głowę, bo to pilne. I wykonalne: wszak masz dostęp do neta, można to ogarnąć szybko nawet siedząc na plaży.

Jeżeli ktoś się cieszy, gdy widzi, że w miejscu wypoczynku nie ma problemów z Internetem, to szybko może się okazać, że to marny powód do radości. Urlop mogą albo zniszczyć zadania z pracy albo przynajmniej uprzykrzyć godziny spędzone na kłótniach w serwisach społecznościowych - bo ktoś w internetach nie ma racji. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że za jakiś czas będziemy pewnie płacić grube pieniądze za wypoczynek bez Internetu, prawdziwe odcięcie od cyfrowego świata, hotele czy pensjonaty, w których gościom zostaną skonfiskowane komputery i komórki, gdy przekroczą próg budynku. Wtedy zaczną się prawdziwe wakacje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama