Felietony

Ultrabook Asus Zenbook UX31E w naszych rękach. Część druga – dźwięk, gry, Linux i podsumowanie

Jan Rybczyński
Ultrabook Asus Zenbook UX31E w naszych rękach. Część druga – dźwięk, gry, Linux i podsumowanie
19

Na początek przypomnę tylko, że poniższa recenzja powstała jako część wspólnych działań firmy Intel i Antyweb. Nie jest to jednak tekst sponsorowany. Firma Intel nie miała wcześniej wglądu w jego treść ani nie wpływała na opinię w nim zawartą. Oto część druga i podsumowującą moją przygodę z ultra...

Na początek przypomnę tylko, że poniższa recenzja powstała jako część wspólnych działań firmy Intel i Antyweb. Nie jest to jednak tekst sponsorowany. Firma Intel nie miała wcześniej wglądu w jego treść ani nie wpływała na opinię w nim zawartą.

Oto część druga i podsumowującą moją przygodę z ultrabookiem Asusa. Pracowałem na nim prawie cały miesiąc, przez drugą połowę testów uwzględniając wasze uwagi i prośby z części pierwszej. Przyszedł czas na uzupełnienie informacji oraz podsumowanie całości. Obiecuję, że będzie konkretnie, czy krótko, to się okaże, ale znając siebie nie liczyłbym na to zbyt mocno ;-)

Dźwięk czyli głośność chłodzenia i wbudowane głośniki.

Kiedy laptop pracuje w swoim domyślnym trybie oszczędzania energii, chłodzenie włącza się sporadycznie i jest praktycznie niesłyszalne. Stopień obciążenia nie odgrywa tutaj bardzo istotnej roli. W całkowicie cichym pomieszczaniu ultrabook przez większą część czasu jest w ogóle niesłyszalny. Momentami słychać tylko cichutki pomruk, który w ogóle nie przeszkadza.

Kiedy przełączymy się w tryb najwyższej wydajności w pierwszej chwili nic się nie zmienia, jeśli jednak dodatkowo zafundujemy procesorowi i karcie graficznej duże obciążenie, to chłodzenie potrafi przełączyć się na chwilę w tryb największej wydajności. Czy to przeszkadza? Kwestia gustu, jeżeli akurat gramy, dźwięk z głośników i tak zagłuszy system chłodzenia i nie zwrócimy na to uwagi. Jeśli procesor liczy coś w kompletnej ciszy, np. podczas renderowania grafiki, chłodzenie jest niewątpliwie słyszalne, ale nie było to nieprzyjemne doświadczenie. Głośność wiatraków wciąż jest na akceptowalnym poziomie i pracuje ciszej niż w wielu innych laptopach i komputerach stacjonarnych.

Jednym słowem, w trybie oszczędzania energii Asus UX31E zadowoli najbardziej wymagających fanów ciszy, którzy zdają sobie sprawę, że nie jest to sprzęt całkowicie bezgłośny, bo jednak aktywne chłodzenie posiada. W trybie wydajnym chłodzenie jest słyszalne, ale włącza się sporadycznie i nie drażni.

Jeżeli chodzi o głośniki, to po sprzęcie tak niewielkiej grubości nie spodziewałem się cudów. Małe, niekoniecznie cienkie w swojej budowie laptopy zwykle do najgłośniejszych nie należą. To co usłyszałem totalnie mnie zaskoczyło. Głośność jest tak duża, że siedząc przy biurku z laptopem nie można ustawić jej na maksimum nie czując dyskomfortu. Ustawienie maksymalne przyda się chyba tylko w najgłośniejszych warunkach otoczenia, oraz w trakcie puszczania prezentacji bez głośników zewnętrznych na sali konferencyjnej.

No dobrze, ale głośność to nie wszystko, co z jakością, ktoś zapyta, bo te dwie rzeczy często nie idą ze sobą w parze. Nie ma się co oszukiwać, nie usłyszymy głęboko schodzących niskich tonów. Przy tej wielkości urządzeniu, a zarazem samych głośników, jest to absolutnie fizycznie niemożliwe. Dominują zatem tony średnie i wysokie. Dlatego jeśli ktoś chce posłuchać muzyki w której bas odgrywa istotna rolę, jak w przypadku każdego innego laptopa wskazane są głośniki zewnętrzne lub słuchawki. Natomiast jakość w obrębie słyszalnych dźwięków jest również bardzo w porządku. Nie słychać zniekształceń nawet na dużej głośności.

Można zatem przeprowadzić prezentację w niewielkiej sali konferencyjnej, nagłośnić domową imprezę, czy oglądać multimedia nie sięgając po niewygodne głośniki zewnętrzne. Żaden rozsądny meloman nie oczekuje od laptopowych głośników jakości domowego sprzętu HiFi, za to dźwięk wydobywający się z Asusa całkowicie spełnia swoją rolę, nawet w porównaniu do większych 17 calowych kuzynów.

Wydajność w grach

Pewnie dla osób, które miały już styczność z kartami graficznymi wbudowanymi w procesory Sandy Bridge z gniazdem 1155, czyli posiadających laptopy z najnowszymi procesorami i5/i7 oraz komputery stacjonarne z takowymi procesorami i płytą główną z chipsetem dającym dostęp do wbudowanej grafiki (Z lub H, ale nie P), to nie będzie wielkie zaskoczenie, ale dla mnie było. Przyzwyczajony to kart graficznych intela wbudowanych w płyty główne miałem niskie oczekiwania. Okazało się, że można jednak całkiem przyzwoicie pograć, nawet w nowsze produkcje. Jednym słowem, kolejne zaskoczenie.

Torchlight - jak na dzisiejsze gry ma niewielkie wymagania, jednak na moim starym laptopie z zintegrowaną grafiką nie działała całkowicie płynnie nawet z ustawieniami na minimum. Tymczasem na Asusie, ze wszystkimi ustawieniami graficznymi na maksimum, włącznie z natywną rozdzielczością 1600x900 i wygładzaniem krawędzi, ilość klatek na sekundę oscylowała w okolicy 50, nie spadając specjalnie nawet w trakcie walk i rzucanych czarów. Przyjemność gry w tym wypadku identyczna jak w komputerze stacjonarnym. Wysoka rozdzielczość bardzo pozytywnie wpływa na wrażenia wizualne.

Dirt 2 - Gra automatycznie zasugerowała wszystkie ustawienia na najniższym poziomie i okazały się to właściwy wybór. Średnia ilość klatek oscylowała w okolicy trzydziestu paru, co wystarczało do przyjemnego ścigania. O dziwo nawet na najniższych ustawieniach prezentowała się na tyle przyzwoicie, że wygląd nie zabijał całej przyjemności z gry. Sami oceńcie patrząc na poniższy zrzut ekranu. Nie zapominajmy też, że jest to najnowsza odsłona wyścigów ze stajni Codemasters.

Portal 2 - Ta gra bazuje na silniku Source, który ma już swoje lata, ale wciąż oferuje przyzwoite efekty wizualne, natomiast ma stosunkowo niewielkie wymagania. Wygląda na to, że gra działa płynnie w większości na wysokich ustawieniach oferując przy tym okolice 30 FPS, które jednak czasem potrafią spadać.

Limbo - w pełni grywalne, stałe 50 FPS

Worms Reloaded - na wysokich ustawieniach również 50 FPS, na standardowych dużo, dużo więcej. Jak wyżej, w pełni grywalne.

Team Fortress 2 - problemy z tą grą są dwie. Po pierwsze, sieciowi gracze mają bardzo wysokie wymagania co do płynności rozgrywki. Mnie wystarcza 50 - 60 FPS do zabawy, kolega który grywał zawodniczo wymaga ponad 100 FPS. Druga kwestia dotyczy zmieniającego się FPS, który może być wysoki, ale gwałtownie spada w trakcie największych wybuchów i gorących akcji. Dlatego zalecam ostrożność, jeśli ktoś się bardzo nastawia na profesjonalną rozgrywkę. Z drugiej strony, nie jest rozsądne profesjonalne granie na laptopie w ogóle, do tego o przeznaczeniu biznesowym, a nie do gier.

Ustawienia w większości wysokie, z elementami średnich dają ponad 30 FPS, które potrafią spać poniżej komfortowego poziomu. Ustawienia średnie powinny zagwarantować całkowicie komfortowe granie, przynajmniej amatorom takim jak ja.

Skyrim - najnowsza produkcja Bethesda Softworks, jedna z najbardziej rozbudowanych gier RPG, prawdopodobnie gra roku. Cóż, to chyba jednak odrobinę za dużo dla ultrabooka. Na najniższych ustawieniach oscyluje w okolicach 20 klatek na sekundę. Widoczne jest delikatne szarpanie. Jako, że nie jest to tak dynamiczna, jak sieciowe strzelanki gra, desperaci posiadający tylko laptopa, mogą próbować grać. Jednak osobiście raczej bym się na to nie zdecydował. Może obniżenie rozdzielczości trochę by pomogło, w każdym razie, jest na granicy akceptowalnej rozgrywki. Dla mnie odrobinę poniżej progu akceptacji, bo nie cierpię braku płynności.

Jak widać, na Asusie można sobie pograć, nawet lepiej niż na moim 17 calowym laptopie z dedykowana kartą Nvidii z niższej półki. Zestawiając to z rozmiarami laptopa, moc wbudowanej grafiki mnie mocno zaskoczyła. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to sprzęt dla typowych graczy. Oni w tej cenie znajdą coś szybszego, choć zdecydowanie większego, cięższego i kilkakrotnie krócej działającego na baterii.

Linux

Pojawiły się prośby abym przetestował działanie Linuksa. Nie chciałem ingerować w układ partycji, dodatkowo chcąc przetestować gry, miałem ograniczona ilość czasu na takie eksperymenty, ale uruchomiłem najnowsze Ubuntu z pamięci Flash. Warto pamiętać, że w tym trybie Ubuntu korzystało tylko z zawartych w sobie sterowników, nie doinstalowywało nic z sieci.

Pomimo, że sprzęt jest od bardzo niedawna na rynku, Linux poradził sobie całkiem nieźle. Rozpoznał wszystkie podstawowe urządzenia. Działał dźwięk, bluetooth, obie karty sieciowe, przewodowa i bezprzewodowa. Działała też większość klawiszy funkcyjnych, czyli: regulacja głośności i jasności ekranu, wyłączanie ekranu i wyciszanie oraz wyłączanie łączności bezprzewodowej. Nie działało kilka skrótów przypisanych do konkretnych aplikacji pod systemem Windows oraz wyłączanie gładzika.

Jedyna nieprawidłowość jaką zaobserwowałem wygląda następująco. Kiedy laptop jest przez chwile nieużywany, jego ekran jest przyciemniany, ale nie wyłączany, po ruszeniu myszką jego jasność wzrasta do 100%. To normalne zachowanie. Problem w tym, że jeżeli zmniejszę jasność ręcznie, żeby ekran nie raził w oczy, to po przyciemnieniu i ponownym rozjaśnieniu zawsze wraca do 100% jasności, czyli wcześniejsze ustawienie użytkownika jest ignorowane.

Ponieważ używałem Ubuntu jedynie przez chwilę podkreślam, że nie wiem jak działa skalowanie mocy procesora, oszczędzanie energii oraz regulacja obrotów wiatraków. Warto również pamiętać, że kilka dedykowanych aplikacji producenta pozwalających zarządzać barwą i regulować oszczędzanie energii również nie jest dostępnych. Mimo wszystko sprzęt potencjalnie nadaje się pod Linuksa, w przeciwieństwie do moich laptopów, w których niewykrywana jest karta sieciowa.

Oprogramowanie dostarczone przez producenta i stopień zaśmiecenia

Cale szczęście Asus UX31E nie jest zaśmiecony dużą ilością zbędnego programowania. Nie znajdziemy próbnej wersji antywirusa, które zwykle są problematyczne, jeśli chodzi o usuniecie z systemu. W zasadzie jedyne co znajduje się na komputerze to kilka małych aplikacji producenta, dedykowane temu konkretnie modelowi ultrabooka. Są to:

  • Backup and restore - wykonywanie kopii zapasowej fabrycznego obrazu systemu operacyjnego w formie płyty DVD lub ISO
  • Life frame - program zarządzający ustawieniami kamery
  • ASUS Secure Delete - kasowanie plików uniemożliwiające ich odzyskanie. Zastanawiam się jak zostało zrealizowane, ponieważ bezpieczne kasowanie plików, poprzez ich wielokrotne nadpisanie jest wyjątkowo kłopotliwe na dyskach SSD.
  • Splendid Utility - Przełączenia pomiędzy profilami kolorów
  • e-Driver - Automatyczna instalacja sterowników. Nieprzydatne w momencie, kiedy wszystkie sterowniki są już zainstalowane.
  • Nuance PDF Reader - Czytk PDF - nie testowałem, używam innego czytnika PDF
  • Intel(R) Turbo Boost Technology Monitor 2.0 - monitor wyświetlający obciążenie i taktowanie procesora - gadżet.
  • eManual - instrukcja obsługi komputera w formie PDF
  • ASUS Tutor - prezentacja wideo gestów wykonywanych na gładziku
  • ASUS Live Update - automatyczna aktualizacja sterowników i BIOSu
  • Power4Gear Hybrid - zarządzanie energią (wydajność procesora, czas po którym wygaszany jest ekran i usypiany jest komputer)
  • USB Charger Plus - odpowiada za wystawienie pełnego napięcia na USB, które umożliwia ładowanie innych urządzeń, nawet wówczas, gdy komputer jest wyłączony
  • WinFlash - narzędzie do ręcznego flashowania BIOSu
  • FaceLogon Console - logowanie do systemu za pomocą rozpoznawania twarzy - gadżet

Przywracanie systemu do ustawień fabrycznych

Tu nastąpiła pewna ewolucja. Parę (naście) lat temu wraz z laptopem dostawaliśmy płytki z systemem i dodatkowymi programami, do samodzielnej instalacji. Rozwiązanie bardzo czasochłonne ale dające pełną swobodę wyboru. Następnie pojawiły się obrazy całego systemu, czy wręcz całego dysku zwykle bez nośników. Zaletą było błyskawiczne przywrócenie obrazu, minusem, całkowity brak wyboru.

W Asusie mamy rozwiązanie pośrednie. Mamy do wyboru trzy opcje: przywrócenie tylko partycji systemowej, wyczyszczenie całego dysku i utworzenie jednej partycji systemowej oraz wyczyszczenie całego dysku i utworzenie dwóch partycji - systemowej C: i drugiej D:. Dodatkowo po wgraniu systemu wszystkie sterowniki instalowane instalowane są przez skrypt. Całość trwa wiec trochę dłużej niż przekopiowanie i rozpakowanie gotowego obrazu systemu. Cale szczęście brak dużej śmieci czyni przywracanie systemu całkiem użyteczne. Instalacja wszystkiego na czysto nie jest koniecznością.

Osobiście doceniam opcję dwóch partycji. Dzięki temu można nagrać wszystkie najpotrzebniejsze dane na dysk D: i nie stracić ich podczas przywracania samego systemu.

Detale

Asus Zenbook UX31E posiada szereg detali, które chociaż nie są niezbędne, wpływają pozytywnie na ogólne wrażenie obcowania ze tym sprzętem. Dioda, która sygnalizuje podłączenie zasilacza do prądu umieszczona jest nie na jego obudowie, lecz na wtyczce która podłączamy do laptopa, dzięki czemu cały czas jest na widoku. Dodatkowo zmienia swój kolor - świeci na zielono gdy laptop jest podłączony do sieci, ale bateria nie jest ładowana, oraz na pomarańczowo jeśli ładuje baterię.

Przy przycisku funkcyjnym odpowiedzialnym za wyłączanie łączności bezprzewodowej oraz przy przycisku zasilania również znajdują się małe, białe i nie przeszkadzające diody. Jest również jedna dioda zewnętrzna, która pozwala łatwo sprawdzić, czy komputer jest wyłączony, uśpiony czy zahibernowany. Nie brakuje też sygnalizacji, że kamera jest włączona.

Podsumowanie

Największe pozytywne zaskoczenia:
  • stosunek wielkości (grubości) i wagi do wydajności
  • wydajność w grach zintegrowanej z procesorem grafiki
  • moc wbudowanych głośników
  • szybkość uruchamiania systemu i programów
Największe negatywne zaskoczenia:
  • nieprzewidywalne zachowanie gładzika

Jak widać zalety zdecydowanie przeważają. Obcowanie z tym komputerem to prawdziwa przyjemność. Jest wydajny i bardzo responsywny, jest również bardzo lekki i naprawdę niewielkiej grubości. Prawdziwie mobilny i jednocześnie wydajny sprzęt, godziwy reprezentant grupy ultrabooków.

Żeby zrozumieć jak duży szok przeżyje osoba, która do tej pory pracowała na standardowych laptopach, przedstawiam porównanie wielkości z moim standardowym laptopem 17 cali. Co istotne, Asus UX31E jest zdecydowanie bardziej wydajny pod każdym względem. Co najmniej dwa razy szybszy.

Największą wadę, którą jest dziwnie zachowujący się touchpad można łatwo obejść. Wystarczy podłączyć zewnętrzną, bezprzewodową myszkę. Osobiście nie jestem fanem gładzików i tradycyjna myszka jest dla mnie konieczna do normalnej, wydajnej pracy. Mimo wszystko szkoda, że dobrze zapowiadający się gładzik, o dużej powierzchni, posiadający praktyczne gesty, okazał się mniej komfortowy w praktyce, niż znacznie skromniejsze rozwiązania w zwykłych laptopach. Wciąż mam nadzieję, że problem rozwiąże update sterowników.
Dla kogo ten komputer?
Przede wszystkim dla osób, które potrzebują zarówno mobilności i wydajności w jednym. Jeśli dużo przemieszczasz się z komputerem, ale jednocześnie używasz wymagających aplikacji, takich jak Photoshop, to jest komputer dla Ciebie. Jeśli ktoś do tej pory uważał, że nie obejdzie się bez dwóch komputerów: netbooka i dużego laptopa, to ma właśnie szansę rozwiązać ten problem.

Zadowolone będą również osoby ceniące dopracowany wygląd. W mojej ocenie Asus prezentuje się naprawdę pięknie. Koleżanki przyznały, że idealnie pasuje do ich torebek ;-)

Czy może zastąpić komputer stacjonarny?

To oczywiście zależy, nie ma się co oszukiwać, że może mierzyć się z potworem wyposażonym w 6 rdzeniowy procesor i kilka kart graficznych połączonych w SLI, czy Crossfire. Myślę natomiast, że jeżeli ktoś nie jest nałogowym graczem, ani nie wykonuje bardzo wymagających obliczeń, może z powodzeniem używać Asusa Zenbook UX31E jako jedyny komputer do wszystkiego. Ja w każdym razie chętnie bym spróbował takiego rozwiązania na dłużej niż miesiąc.

Ultrabook kontra tablet
Z jednej strony to dwa różne urządzenia, z drugiej strony, zwykle musimy zdecydować się na zakup któregoś z nich. Fakt, że Asus jest niewiele grubszy i cięższy od tabletu czyni go mocnym konkurentem, tym bardziej, że wybudzenie poprzez otwarcie klapy trwa mniej więcej tyle samo co obudzenie iPada w stanie uśpienia - dzieje się to niemalże natychmiastowo.

Oczywiście, nie można porównać czytania z ekranu tabletu w komunikacji miejskiej, do czytania na laptopie, z drugiej strony, biorąc pod uwagę moc obliczeniową Asusa, ma nieporównywalnie więcej możliwości i zastosowań. Jest tylko jeden problem, który częściowo podcina Asusowi skrzydła - brak wbudowanej łączności 3G. Podłączenie modemu na USB odpada, bo całkowicie zabija mobilność. Łatwo taki modem uszkodzić, gdyż wystaje i o wszystko zahacza, dodatkowo bez odłączenia go nie schowamy ultrabooka do torby. Gdyby nie to, tablet naprawdę miałby się czego obawiać. Wyjecie laptopa na chwilę, aby coś sprawdzić na szybko przestaje być problemem, pozostaje różnica formy: ekran plus klawiatura trzyma się gorzej w jednej ręce niż tablet.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

IntelRecenzjaultrabook