Technologie

UFO czy AFO. Czym do Polski przyleci ekstrawagancki Trump? [cz. 1]

Piotr Koźmin
UFO czy AFO. Czym do Polski przyleci ekstrawagancki Trump? [cz. 1]
Reklama

Przy okazji niedawnej wizyty emira Kataru przekonaliśmy się, że wizyta głowy obcego państwa nie musi mieć koniecznie wymiaru wyłącznie politycznego - katarska delegacja przybyła do nas na pokładzie trzech zupełnie nietuzinkowych samolotów. Tak będzie i tym razem, kiedy to już za mniej niż miesiąc zawita do nas POTUS - President of The United States, w osobie Donalda Trumpa. Co dla miłośnika lotnictwa najistotniejsze, przyleci on na pokładzie Air Force One, który zawsze i wszędzie stanowi łakomy kąsek zarówno dla przygodnych obserwatorów, jak i dla spotterów, lotniczych fotografów. W tym oczywiście dla czytelników Antyweba.

Trump, którego będziemy gościć w Polsce w dn. 5-6 lipca, znany jest ze swej daleko posuniętej ekstrawagancji, jakiej dotychczas nie widzieliśmy w wykonaniu bodaj żadnego współczesnego zwierzchnika administracji rządowej USA. Odpowiedź na pytanie, czym przyleci, nie była przez krótką chwilę oczywista. Że będzie to AFO, czyli Air Force One, to jasne. Tyle, że tym akronimem formalnie określa się każdą maszynę, na pokładzie której podróżuje urzędujący prezydent. Niczym efemeryda pojawiła się pogłoska, że Trump może przylecieć swoim prywatnym Boeingiem 757, którym jako kandydat na prezydenta podróżował podczas swojej kampanii wyborczej. Tym bardziej, że ten samolot wydaje się nad wyraz komfortowy i, kto wie, czy nie najbardziej trafia w gust tego prezydenta.

Reklama

Queen of the Skies. King of the World.

Szybko jednak pogłoska została zdementowana, bo i zapewne Secret Service nie pozwoliłaby Trumpowi na ekstrawagancję podróżowania czymś innym niż prezydenckim Jumbo Jetem, Boeingiem 747, który ogólnie zyskał przydomek “Królowej Przestworzy”. Tylko bowiem ten samolot może zapewnić POTUS-owi wymagany poziom bezpieczeństwa i jednocześnie zdolność do zarządzania krajem poza jego granicami, także w sytuacjach kryzysowych. W końcu USA to czołowe supermocarstwo z atomowym arsenałem, gdzie wiele kluczowych decyzji skupia się w jednych rękach. Ten samolot to nie tylko środek lokomocji - to wszechstronne centrum dowodzenia.

Zanim zagłębimy się w detale, rzut oka na żegnaną przez warszawskie Okęcie w lipcu ub. roku maszynę na pokładzie z prezydentem Obamą.


Odrzutowy JFK

W powszechnej świadomości Air Force One to po prostu Jumbo Jet POTUS-a, bodaj najbardziej rozpoznawalny samolot świata, a dzięki m.in. Harrisonowi Fordowi także ikona popkultury. W uproszczeniu przyjmiemy zatem, że AFO to po prostu ten najbardziej znany Jumbo Jet, Boeing 747, symbol Stanów Zjednoczonych na równi ze Statuą Wolności, Kapitolem, Wielkim Kanionem i Niagarą.

Obecny AFO wszedł do służby 27 lat temu, z początkiem lat 90-tych ubiegłego stulecia. Zastąpił poprzednika, którym był odpowiednio zmodyfikowany Boeing 707, samolot pochodzący konstrukcyjnie z zupełnie innej epoki, z początków ery cywilnego lotnictwa odrzutowego, o czym mogliście przeczytać w innym wpisie. Użytkowany obecnie Boeing 747 został opracowany na podstawie serii 200, która święciła największe triumfy w latach 70-tych i 80-tych.

Pierwszym prezydentem USA, który mógł podróżować na pokładzie “służbowego” odrzutowca, był John F. Kennedy. Na pewno pasowało to do nowoczesnego wizerunku JFK. Na pokładzie pierwszego odrzutowego AFO prezydent Kennedy poleciał w 1963 r. do Niemiec, aby tutaj wypowiedzieć słynne słowa solidarności: “Ich bin ein Berliner”.


Reklama

Ale w latach 80-tych B707 był już zdecydowanie przestarzały, stąd Siły Powietrzne USA zakupiły od Boeinga dwa egzemplarze Boeinga 747 - Królowej Przestworzy, płacąc łącznie ponad 600 mln dolarów (ok. 1,2 mld wg dzisiejszej wartości). Jednak daleko tym statkom powietrznym, noszącym oznaczenie “Boeing 747 VC-25A” do samolotów, jakie są używane do codziennych, “cywilnych” operacji lotniczych. Maszyny zostały gruntownie przebudowane, a wiele elementów zmodyfikowanego wyposażenia jest objętych tajemnicą. Jednak już to, co wiemy, budzi podziw.

Może już nie igła, ale za to bezlik ekstrasów

Czym różni się prezydencki Boeing 747 VC-25A od swego “cywilnego” pierwowzoru, modelu 747-200? Zbierzmy garść najważniejszych faktów:

Reklama
  • AFO zabiera na pokład tylko 76 pasażerów, natomiast zwykły B747 - nawet ponad 400. Jak łatwo się domyśleć, AFO daje swoim gościom nieporównanie więcej komfortu i bezpieczeństwa.
  • Prezydencki B747 oferuje pasażerom 370 m kw. powierzchni pokładowej. Górny poziom przeznaczony jest dla załogi (26 osób), cały środkowy - dla pasażerów, dolny to przestrzeń bagażowa.
  • Środkowy pokład to, idąc od wydatnie pięknego nosa Boeinga 747, część stricte prezydencka z jego biurem, sypialnią i łazienką. Tuż obok tych pomieszczeń znajdziemy ambulatorium, które może służyć za salę operacyjną.
  • Za częścią prezydencką umieszczona jest kuchnia, następnie biura współpracowników prezydenta oraz sala konferencyjna. Z tyłu rozlokowane mniejsze sale przeznaczone do różnych spotkań.
  • Prezydencki Boeing może tankować w powietrzu, co dodatkowo przy zasięgu ok. 13.000 km na jednym tankowaniu czyni go bardzo uniwersalnym środkiem transportu. Samolot dysponuje bezpiecznymi systemami łączności, na które składa się m.in. ponad 80 telefonów.
  • Wynosząca 380 km długość okablowania tego Boeinga jest dwukrotnie większa niż seryjnej maszyny. Urządzenia elektroniczne na pokładzie tego statku powietrznego zabezpieczone są przed skutkami tzw. impulsu elektromagnetycznego powstającego po wybuchu atomowym.
  • AFO potrafi bronić się przed atakiem rakietowym z ziemi i z powietrza.


Większość informacji o systemach bezpieczeństwa AFO jest utajniona. Jedno jest (prawie) pewne - kapsuły ratunkowej dla POTUS-a, znanej choćby z filmu “Air Force One” z Harrisonem Fordem, w rzeczywistej maszynie nie uświadczymy.

AFO nie AFO, a Trump bawi się … spinnerem

Jak widzimy, prezydencki Jumbo Jet został za poważne pieniądze poważnie zmodyfikowany do poważnych zadań. Tak też było 11 września 2001 r., w dniu pamiętnego ataku na nowojorskie wieże World Trade Center, kiedy to prezydent Bush znalazł się w na pokładzie AFO w związku z zagrożeniem. Dociekliwi czytelnicy mogą sięgnąć do zapisu wielce nerwowej sytuacji, jaka panowała wtedy na pokładzie prezydenckiego B747. Bush w swoim teksańskim stylu zapowiadał na pokładzie AFO twardy rewanż:

Jesteśmy na wojnie. Kiedy dowiemy się, kto to zrobił, nie będzie on zadowolony, że to ja jestem prezydentem. Ktoś za to zapłaci .

Kiedy AFO był już w powietrzu w ten pełen napięcia dzień z prezydentem Bushem na pokładzie, doszło do incydentu, który w efekcie okazał się niegroźny. W niebezpiecznej bliskości samolotu POTUS-a pojawiła się inna maszyna, która nie odpowiadała na wezwania i miała wyłączony transponder identyfikujący statek powietrzny. Wieża kontroli lotów zakomunikowała załodze AFO:

Air Force One, za Wami i w zasadzie nad Wami macie samolot, który zniża w Waszym kierunku, nie mamy z nim kontaktu - wyłączyli responder. [zamiast 'transponder']

Ale Boeing 747 VC-25A jest świadkiem nie tylko wiekopomnych słów i czynów przywódców czołowego supermocarstwa, od których zatrwożona historia zmienia bieg. Zapewne znacie modny obecnie gadget, jakim jest “fidget spinner”, któremu co poniektórzy zarzucają, że jest narzędziem okultyzmu. Okazuje się, że ta zabawka daje też odprężenie pasażerowi prezydenckiego Jumbo, młodemu Barronowi Trumpowi, który potrafi ocieplić nieokrzesany wizerunek taty.

Reklama


To be continued...

W drugiej części poświęconej AFO będziecie mogli przeczytać, czym lata POTUS w razie wojny, co to jest Air Force Two oraz Executive One Foxtrott. I czy następny AFO będzie Airbusem i co ma do tego Ukraina. Ponadto zamieścimy infografikę o AFO mogąca służyć za podręczną ściągawkę na czas wizyty Trumpa. Zapraszamy już za tydzień.

Zdjęcia: [2]  - Gunnery Hernandes, [3]  - Pete Souza / Biały Dom


Przeczytaj poprzednie wpisy na Antywebie z cyklu poświęconego lotnictwu:

Pan Ronaldo? Nie wyląduje. Niech poczyta o bonsai i Jumbolino.
Kult jednostki na Okęciu? Tak, i to jeszcze jaki!
Boeing napędzany olejem po frytkach. Leciałeś takim? Bo Travolta tak.
Emir jeden, a katarów trzy

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama