Autonomiczne drony, autobusy, samochody, roboty i Bóg (lub Bogowie, albo Moc) wiedzą co jeszcze. O, jeszcze samolot! Tak, Boeing, znany producent powietrznych statków pasażerskich właśnie ogłosił prace nad maszyną, która miałaby podróżować całkowicie bez udziału pilota.
Tak szczerze, muszę się Wam przyznać do pewnego irracjonalnego lęku. Boję się latania, wysokości i wszystkiego, co związane jest z awioniką. W ogóle, samo wejście na lotnisko przyprawia mnie o mdłości, nie mówiąc już o wejściu na pokład samolotu. Przed każdym lotem tłumaczę sobie, że przecież jest to najbezpieczniejszy na świecie środek transportu, rzadko się zdarzają katastrofy i na pewno nie będzie źle. Ale wystarczy, że przed takim wylotem przeczytam choćby jedną informację o incydencie w powietrzu i jestem "chory". No, co zrobisz - boję się.
Aż tu nagle bum - Boeing pracuje nad autonomicznym samolotem
W pierwszej chwili po przeczytaniu tej informacji stwierdziłem: "No, to polatane". Skoro głupi Szczęsny boi się latać samolotem z żywym pilotem, to czy będzie w stanie wsiąść do maszyny, która poleci absolutnie sama? Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że skądże - bo jakoś bardziej darzy się zaufaniem człowieka, niż jakiekolwiek oprogramowanie. Niemniej, pozostanę konsekwentny w osądach dotyczących autonomicznych pojazdów: do takiego statku powietrznego wsiadłbym bardziej ochoczo, niż do takiego, którego pilotuje człowiek.
Dlaczego? Doświadczenie producentów autonomicznych systemów do aut pokazało, że maszyna jest w stanie świetnie dostosować się do warunków ruchu drogowego, a nawet przewidywać niebezpieczne sytuacje na drodze. Jako całkiem młody jeszcze kierowca, wolałbym oddać prowadzenie samochodu maszynie, która zadba o to, żeby mi się nic nie stało. Nie wierzę ani sobie (i swoim umiejętnościom), ani innym kierowcom, być może tylko dlatego jeszcze nie roztrzaskałem swojego biednego Golfa.
I podobnie mam z ludźmi kierującymi czymkolwiek. Z reguły jestem bardzo ostrożny i lubię martwić się na zapas. Dlatego, jeżeli widzicie człowieka nerwowo rozglądającego się w samolocie, prawdopodobnie myślącego nad planem ewakuacji przed samym startem, podejdźcie do mnie i przybijcie piątkę - macie spore prawdopodobieństwo, że to właśnie ja. Dlatego właśnie w samolocie sterowanym przez maszynę czułbym się znacznie lepiej. Bo maszyna myli się rzadziej.
Boeing nie zamierza uczynić lotów bezpieczniejszymi, chodzi głównie o kasę
Bo przecież samoloty i tak są bezpieczne (co mnie w sumie nie przekonuje do tego typu transportu). Jak nie wiadomo o co chodzi, to... w sumie wiadomo o co chodzi. Wszystko kręci się wokół pieniędzy i stąd właśnie wynikł pomysł na autonomiczny samolot. Boeing zamierza odpowiedzieć na wyliczenia, które wskazują, że w ciągu 20 lat zapotrzebowanie na pilotów samolotów wzrośnie o 1,5 miliona stanowisk. Zatrudnienie większej liczby pilotów to również koszt, który owszem, powinien zwrócić się liniom w ilości lotów, ale zawsze można na tym dodatkowo zarobić. I tu właśnie dochodzi do głosu sztuczna inteligencja, która stałaby za wszystkimi procedurami wykonywanymi przez maszynę.
Ale chwila, chwila. Przecież maszyny i tak potrafią robić wiele rzeczy absolutnie same. Już teraz taki samolot potrafi się wznieść, wylądować, a nawet lecieć na "autopilocie". Po co zatem w samolocie jest człowiek? Warto zwrócić uwagę na sytuacje awaryjne, w których wykorzystanie autonomicznych systemów jest niemożliwe. I tutaj dochodzimy do takich pytań jak: "Czy autonomiczna maszyna byłaby w stanie podjąć odpowiednie decyzje z pasażerami na pokładzie?"
Tutaj trzeba zapytać Boeinga. Na odpowiedź na to i podobne pytania producent będzie mieć kilka lat. Cóż, zatem czekamy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu