Unia Europejska chciała ujednolicić standard ładowarek dla wtedy jeszcze telefonów komórkowych i innych podobnych urządzeń w 2009 roku, ale przez 10 lat za wiele z tych prób nie wyszło. Teraz Komisja Europejska chce podjąć kolejną próbę, chociaż tak po prawdzie problem w dużej mierze sam się już rozwiązał.
UE znowu powalczy o uniwersalną ładowarkę oraz ich brak w pudełkach ze smartfonami
Jednolity standard ładowania
Pierwsza próba ujednolicenia ładowarek dla telefonów komórkowych spaliła na panewce. 10 lat temu każdy producent miał swój własny standard i nikt za bardzo nie kwapi się, aby skorzystać z jednego uniwersalnego rozwiązania. Szczególnie mocno protestowało Apple, które miało swoje własne złącze, zamienione w 2012 roku na port Lightning. Wtedy spółka z Cupertino argumentowała, że wspólny standard ograniczy innowacyjność, a jak pokazuje historia, Apple od 8 lat korzysta z tego samego rozwiązania... Teraz Komisja Europejska chce ponownie wrócić do tematu, choć de facto problem prawie się już sam rozwiązał.
Apple miało racje w jednym, trudno przewidzieć nadchodzące innowacje w zasilaniu smartfonów i innych, pokrewnych urządzeń. Okazuje się jednak, że standard USB jest w stanie rozwijać się z zachowaniem wstecznej kompatybilności i znacznie zwiększyć dzięki temu również moc ładowania. Dzisiaj już niemal każdy nowy smartfon z Androidem korzysta ze złącza USB typu C, pomimo, że jedne modele można ładować z mocą max. 10 W, a inne nawet 65 W. Paradoksalnie to Apple odstaje, oferując najmniejszą moc ładowania wśród flagowych urządzeń.
UE chce pójść jednak jeszcze o krok dalej i objąć swoimi zaleceniami nie tylko smartfony, ale i słuchawki, aparaty, czytniki ebooków, przenośne głośniki czy urządzenia do mierzenia aktywności fizycznej. W ostatnim czasie również coraz więcej nowych notebooków można ładować przez gniazdo USB typu C, nie jest więc wykluczone, że niedługo będziemy mogli się faktycznie ograniczyć do jednej ładowarki. Co ciekawe jednym z zaleceń komisji ma być zakaz sprzedaży smartfonów z ładowarkami w zestawie, krok na który zdecydowało się już między innymi Apple czy Samsung. Miałoby to ograniczyć ilość generowanych odpadów o kilkadziesiąt tysięcy ton rocznie.
Pod lupą też ładowarki bezprzewodowe
Przy okazji Unia Europejska chce uregulować też kwestię ładowarek bezprzewodowych. W tej chwili dominuje standard Qi, ale dostępny jest też inny - Powermat. UE nie chce aby pojawiły się kolejne i zamierza forsować stosowanie jednego rozwiązania, aby uniknąć sytuacji jak z ładowarkami kablowymi To chyba jednak obawy nieco na wyrost, a warto zwrócić baczniejszą uwagę na skuteczność ładowania bezprzewodowego. Według badań, zużywają one nawet o 47% więcej energii, niż ładowarki przewodowe aby odzyskać taką samą ilość energii w baterii.
źródło: Netzpolitik
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu