Smartwatche

Uczelnie rozpoczynają walkę ze smartwatchami. Efekt Watcha od Apple

Maciej Sikorski
Uczelnie rozpoczynają walkę ze smartwatchami. Efekt Watcha od Apple
68

Zegarek Apple to ciekawe zjawisko. Celowo nie piszę "urządzenie", bo wokół produktu amerykańskiej firmy dzieje się sporo rzeczy, które mają niewiele wspólnego z technicznymi aspektami produktu. O kilku przykładach już pisaliśmy, np. w kontekście działań producentów tradycyjnych czasomierzy. Teraz ko...

Zegarek Apple to ciekawe zjawisko. Celowo nie piszę "urządzenie", bo wokół produktu amerykańskiej firmy dzieje się sporo rzeczy, które mają niewiele wspólnego z technicznymi aspektami produktu. O kilku przykładach już pisaliśmy, np. w kontekście działań producentów tradycyjnych czasomierzy. Teraz kolejny wątek: uczelnie wychodzące naprzeciw zmianom technologicznym.

Pewnie słyszeliście, przynajmniej raz, o przypadku ściągania na egzaminie z wykorzystaniem telefonu/smartfonu. Do takich zdarzeń dochodziło nawet podczas egzaminów maturalnych. Do tego egzaminy na uczelniach, sprawdziany w szkołach czy na jakichś kursach. Jedni korzystają ze ściąg zapisanych w telefonie, inni z wyszukiwarki, są i tacy, którzy angażują znajomych czy rodzinę. Efekt jest taki, że telefony nie są mile widziane w rękach osób piszących sprawdzian. Odgórnych i spójnych zakazów raczej tu nie ma, ale konkretne szkoły, uczelnie czy osoby przeprowadzając egzamin eliminują elektronikę z biurek/stolików/ławek.

Niedługo zakazy będą pewnie masowo rozszerzane na zegarki. Tak dzieje się już na Wyspach - brytyjskie uczelnie podjęły kroki, które mają wyeliminować inteligentne zegarki z nadgarstków osób piszących egzamin. Tylko jak określić, czy to inteligentny zegarek? Sprawdzać sprzęt kilkuset osób, które mogą znajdować się w sali? I co jest wyznacznikiem jego inteligencji? Można zastosować inne rozwiązanie: całkowity zakaz noszenie zegarka w trakcie pisania. Dzięki temu nie będzie wątpliwości i egzaminator nie będzie się kłócił ze studentem/uczniem.

Podejrzewam, że pomysł Brytyjczyków szybko przedostatnie się do innych europejskich państw i wykładowcy pójdą tym samym tropem: na czas pisania zdejmij zegarek. Ktoś napisze/powie, że przecież trzeba mieć na egzaminie zegarek, by kontrolować czas, ale uczelnie chcą rozwiązać ten problem w prosty sposób: na ścianach pojawi się więcej zegarów, proste zegarki mogą też trafić na ławki osób, które chcą mieć cały czas wskazówki przed oczami. Trudno będzie przekonać zespół egzaminacyjny, że zegarek powinien zostać na ręce. Nawet, jeśli to odziedziczony po dziadku czasomierz, który z nowymi technologiami ma niewiele wspólnego.

Nie dziwią mnie decyzje brytyjskich uczelni, muszą one przystosowywać się do zmian w świecie nowych technologii, by móc sprawnie funkcjonować. A używanie smartfonów i smartwatchy podczas egzaminów mogłoby poważnie wypaczyć wyniki egzaminów, zachwiać dość istotnym elementem systemu nauczania. Jednocześnie zastanawia mnie to, że temat wypływa, zyskuje na znaczeniu przed wprowadzeniem do sprzedaży Watcha, czyli produktu Apple. Wcześniej problem nie istniał? Po raz kolejny budowany jest obraz wielkich zmian, jakie staną się faktem, gdy ruch wykona korporacja z Cupertino. Producenci zegarków nie reagowali, gdy smartwache wprowadzał Samsung, uczelniom najwyraźniej nie przeszkadzał inteligentny czasomierz LG - teraz oglądamy zamieszanie, bo do gry wkracza Apple. Plus dla Amerykanów za to, że potrafili tak dostosować do siebie rynek i otaczającą ich rzeczywistość.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu