Podejrzewam, że niewielu naszych Czytelników posiada smartwatcha. Z różnych przyczyn: jedni stawiają na tradycyjne zegarki i nie zamierzają tego zmien...
Podejrzewam, że niewielu naszych Czytelników posiada smartwatcha. Z różnych przyczyn: jedni stawiają na tradycyjne zegarki i nie zamierzają tego zmieniać, drudzy w ogóle nie noszą zegarka i jest im z tym dobrze, jest i grupa czekająca aż producenci rozkręcą się w tym biznesie, pojawią się urządzenia, które sprostają wymaganiom klientów i nie będą irytującymi eksperymentami. Tych ostatnich może zainteresować fakt, że za inteligentne zegarki bierze się coraz więcej firm dobrze znających biznes czasomierzy.
Pisałem jakiś czas temu, że za produkcję smartwatchy zabiera się Tag Heuer, znany brand należący do korporacji LVMH. Już wtedy było wiadomo, że na nich nie skończy się grono producentów tradycyjnych zegarków eksperymentujących z inteligentnymi czasomierzami. To środowisko bagatelizowało rodzący się rynek, gdy swoje pomysły przedstawiały firmy Samsung, Sony, LG czy Motorola, ale wraz z przyłączeniem się do wyścigu Apple sytuacja poważnie się zmieniła. Pojawiły się nerwy i szybkie nadrabianie zaległości. Nie do końca rozumiem tę sytuację, lecz niektórych zachowań po prostu nie da się racjonalnie wytłumaczyć.
Mamy zatem etap pojawiania się starych marek na nowym rynku. Za kilka miesięcy swoje trzy grosze do tego segmentu dorzuci Swatch. Ten sam Swatch, którego szef jeszcze parę lat temu ironizował na temat biznesu smartwatchy i nie wierzył w jego rozwój. To już kolejny top menedżer z tego środowiska, który musiał przyznać się do błędu. Nie robią tego jednak otwarcie i w pewnym sensie są usprawiedliwieni - smartwatch w wykonaniu firmy Swatch nie będzie elektronicznym gadżetem rywalizującym z produktem Samsunga.
Szwajcarska firma nie chce zbytnio ingerować w swoje zegarki, zmieniać ich za wszelką cenę. Podążą raczej drogą, o której pisałem przy okazji koncepcji twórcy smartfonu YotaPhone: niewidoczne zmiany, zauważalne korzyści. Swatch planuje wyposażyć swoje zegarki w chipy NFC, umożliwić parowanie ich ze smartfonami współpracującymi z platformami Android i Windows, utrzymać długi czas pracy na baterii. Albo inaczej: wyeliminować konieczność częstego ładowania zegarka, która stanowi największą wadę prezentowanych dzisiaj smartwatchy.
Smartwatch, który za jakiś czas zaserwuje Swatch nie będzie miał pewnie zbyt wielu funkcji, masy bajerów i nie nazwiemy go smartfonem zakładanym na nadgarstek. Dodatkiem będzie przede wszystkim opcja płatności mobilnych. Za sprawą synchronizacji ze smartfonem zegarek poinformuje o połączeniu czy wiadomości tekstowej docierających do smartfonu, ale prawdopodobnie uczyni to z pomocą diody. Jedni stwierdzą, że to mało, inni przyklasną takim wizjom - postęp, ale bez udziwnień.
Ciekawe jest to, że Swatch patentował ostatnio sporo rozwiązań, z których pokaźna część może mieć związek z tworzeniem inteligentnych zegarków. Inni producenci starej gwardii też mogą dołożyć coś od siebie i branża sporo na tym zyska. Wszak są to firmy, które podchodzą do omawianego zagadnienia inaczej niż koreańscy czy japońscy producenci elektroniki. A to spora szansa na zestawienie ze sobą różnych wizji i wypracowanie tej najsensowniejszej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu