Jednym z motywów przewodnich mijającego roku była restrukturyzacja Nokii. Częścią składową restrukturyzacji (a zdaniem niektórych, jej synonimem) są z...
Nokia w ostatnich kwartałach zwinęła w Europie całą produkcję i przeniosła się do Azji. Dzisiaj taka sztuczka nie jest niczym skomplikowanym – trwa stosunkowo krótko i szybko może przynieść efekty w postaci oszczędności (na dłuższą metę może to oczywiście nie być takie opłacalne, ale o tym wspomina się rzadziej). Legendarny producent nie jest jedyną zachodnia korporacją, która działa w ten sposób: swoje fabryki (ale także inne segmenty firmy) przenoszą do Azji także inne marki i wyjątek stanowią dzisiaj ci, którzy jeszcze nie zadomowili się na Wschodzie.
Z jednej strony, taki model powinien nas oczywiście cieszyć, ponieważ sprzęt jest dzięki temu tańszy (przynajmniej tak twierdzą producenci), ale jest i druga strona medalu: w Europie znikają miejsca pracy. A to jest już poważny problem. Wczoraj okazało się jednak, że sprawa nie jest tak beznadziejna i wcale nie musimy zwijać bagaży i jechać do Wietnamu albo Bangladeszu, by znaleźć pracę – to ona przyjdzie do nas.
Firma Huawei, której raczej nikomu nie trzeba przedstawiać, ogłosiła, że otwiera w Helsinkach centrum R&D. Korporacja chce na poczatek zainwestować 70 mln euro i zatrudnić kilkadziesiąt osób. Co będą robić? To samo, co wcześniej robiły dla Nokii: rozwijać technologie mobilne (wspomina się m.in. o „udoskonalaniu oprogramowania dla smartfonów, tabletów i urządzeń multimedialnych”). Ze znalezieniem "siły roboczej" raczej nie powinno być problemów – spodziewam się, że wielu byłych (a może też i obecnych) pracowników Nokii chętnie popracuje dla chińskiego giganta.
Przy okazji tej informacji zaskoczyło mnie to, że Huawei zatrudnia już w Europie 7 tys. osób (na 70 tys. osób w skali globalnej). Swoje oddziały utworzyli już w kilku różnych częściach Europy i, na co wskazuje fiński przypadek, nie zamierzają na tym poprzestawać. Tę strategię należy oczywiście rozpatrywać wielopłaszczyznowo. Z jednej strony, nie powinno dziwić to, że Huawei tworzy centra badawcze tam, gdzie ma zapewnione zaplecze w postaci bezrobotnych inżynierów o dużej wiedzy i sporym doświadczeniu. Z drugiej jednak strony, zyskują bardzo ważny argument w starciu z innymi firmami: nasz sprzęt nie jest wcale gorszy – przecież stworzyliśmy go w Europie. To nie "chińszczyzna", tylko wartościowy produkt. A że wyprodukowano w Chinach – przecież Apple robi to samo.
Przy stosunkowo niewielkich nakładach Huawei zyskuje zatem solidny atut, który może zainteresować klientów. Przy okazji można już chyba zacząć mówić o nowym zjawisku – podczas gdy europejskie firmy uciekają ze Starego Kontynentu, ich miejsce zastępują chińskie podmioty. To się nazywa globalna wioska. Na koniec mogę tylko zabawić się w wujka dobra rada – jeśli jeszcze nie uczycie się chińskiego, to chyba czas zapisać się na jakiś kurs. Za kilka lat ta wiedza może się okazać nie tylko przydatna, ale wręcz niezbędna…
Źródła zdjęć: parentdish.co.uk, businesstech.co.za
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu