Rosja robi co może, by uzupełniać topniejące szeregi armii. Od wezwania po prostu nie będzie dało się uciec.
Rosja ma problem z mobilizacją – potencjalni rekruci migają się od służby w wojsku, nie odbierając wezwań lub uciekając za granicę. A przynajmniej robili tak do tej pory, bo rosyjska Duma Państwowa przyjęła ustawę zezwalającą na rekrutowanie żołnierzy zdalnie. Gdy zgłoszenie zostanie zarejestrowane w systemie, zmobilizowany nie będzie miał już wyjścia.
Wezwanie wiążące po 7 dniach od nadania – nawet jeśli zmobilizowany go nie otrzyma
Brzmi to absurdalnie, ale z powodu fiasku założeń błyskawicznego zajęcia Ukrainy i systematycznego wykrwawiania się rosyjskich żołnierzy, rząd Putina podjął decyzję o przymusowej mobilizacji przez Internet.
Dotychczas zmobilizowany musiał odebrać zgłoszenie osobiście, podpisać je i udać się do najbliższego punktu wojskowego. To też przyczyniło się do frekwencji niżej niż oczekiwana, bo część „mobików” albo znajdowała się pod innym adresem, albo celowo uciekała przed rolą mięsa armatniego. Od teraz każdy obywatel, którego dane zostaną zarejestrowane w systemie, zostaje uznany za zmobilizowanego. To jednak nie koniec absurdów – gdy dana osoba nie znalazła się w bazie służb, to wezwanie zostanie wysłane pocztą i uznane automatycznie za doręczone po upływie 7 dni od nadania. W praktyce oznacza to, że każdy Rosjanin może błyskawicznie stać się żołnierzem – nawet jeśli jeszcze o tym nie wie. Rolę potencjalnego mobika ograniczono do minimum – gdy wezwanie wpadnie na jego skrzynkę elektroniczną, to nie musi nawet go otwierać.
Brak zgłoszenia się w terminie jest równoznaczny z utratą praw obywatelskich
Internetowe powołania do służby nie są jedyny kuriozum nowej ustawy. W celu usprawnienia procesu mobilizacji każdy wezwany ma zakaz opuszczania kraju. Od momentu doręczenia – do którego de facto mogło nawet nie dojść – ma 20 dni na stawienie się w komisariacie wojskowym. A co jeśli tego nie zrobi? Cóż, w zasadzie traci prawa obywatelskie, bo rząd pozbawi go możliwości prowadzenia działalności gospodarczej, sprzedaży/kupowania nieruchomości i pojazdów, czy ubiegania się o pożyczkę lub kredyt.
Przypomnijmy, że średnia długość życia zmobilizowanego Rosjanina na froncie to około kilkunastu dni. Mobiki wysyłane są do walki bez podstawowego przeszkolenia, z prowizorycznym sprzętem i przestarzałą bronią. Nowi rekruci giną nierzadko już w pierwszych dniach od powołania, a część z nich – przez wypadki i zaniedbania – nie wychodzi żywo nawet z poligonu szkoleniowego. Drugowojenna anegdota mówi, że rosyjska armia jest jak hydra – w miejsce jednego martwego żołnierza pojawia się trzech kolejnych. W obliczu zaawansowanego wyposażenia z Zachodu taktyka wysyłania na front kompletnych laików wydaje się bezsensowna, ale Putinowi to nie przeszkadza. Na początku kwietnia rozpoczął się bowiem nowy pobór, który ma zasilić siły okupanta o niespełna 150 tysięcy „żołnierzy”.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu