Europa

Uber dogaduje się z fiskusem. Co teraz zrobią taksówkarze?

Maciej Sikorski
Uber dogaduje się z fiskusem. Co teraz zrobią taksówkarze?
12

Poprzedni tydzień upłynął nam m.in. pod znakiem protestów taksówkarzy: najpierw dali o sobie znać w Warszawie, potem w Krakowie. Opisywaliśmy obie akcje, w obu przypadkach stwierdziliśmy, że Uber górą, a taksówkarze sami sobie szkodzą. Nie wybielaliśmy przy tym Ubera, bo nadal jest z nim problem. I...

Poprzedni tydzień upłynął nam m.in. pod znakiem protestów taksówkarzy: najpierw dali o sobie znać w Warszawie, potem w Krakowie. Opisywaliśmy obie akcje, w obu przypadkach stwierdziliśmy, że Uber górą, a taksówkarze sami sobie szkodzą. Nie wybielaliśmy przy tym Ubera, bo nadal jest z nim problem. I to na różnych płaszczyznach, m.in. w sferze podatków. Nierozwiązywalna kwestia? Niekoniecznie - z Europy płyną wieści, że korporacja chce współpracować z fiskusem. Robi się jeszcze ciekawiej.

Zagadnienie przerabiane globalnie

Zapewne zdajecie sobie sprawę z tego, że problem z Uberem nie jest przypisany do polskiego podwórka. Można nawet stwierdzić, że u nas sprawa ma na razie łagodny przebieg - nie ma ostrych protestów z podpalonymi oponami, bójkami, zniszczeniami, nie ma aresztowań, nie ma głośnych reakcji polityków. Tych ostatnich pewnie niektórym brakuje. Kłopot z Uberem mają nawet w jego ojczyźnie - tam również protestują taksówkarze, a kandydaci na prezydenta poruszają ten temat w swojej kampanii.

Kontrowersje dotyczą m.in. licencji, a konkretnie ich braku u kierowców współpracujących z Uberem (przynajmniej u zdecydowanej większości), ubezpieczeń, zaniżania cen oraz podatków. Wszystko ma ze sobą związek. Taksówkarze mówią wprost: ponosimy większy ciężar, więc jest drożej. Uberowcy robią to "poza systemem", więc jest taniej. Ale budżety miast/państw, w których działa ta firma niewiele mają z jej usług. Tym samym, ekonomia współdzielenia burzy ład społeczny/gospodarczy. Potrzebny jest nowy ład, czyli m.in. nowe przepisy i narzędzia?

Niektórzy twierdzą, że nie. Kierowca współpracujący z Uberem powinien odprowadzać podatki od świadczonych usług. Są przepisy, trzeba się do nich stosować. I tyle. Jednak przepisy to jedna rzecz, a ich przestrzeganie to już inna kwestia. Nie brakuje osób przekonujących, że przepisy trzeba zmienić, dostosować je do rzeczywistości, uprościć i unowocześnić. Trudno stwierdzić czy i kiedy dojdzie do tego w Polsce. To samo dotyczy także Europy Zachodniej. Ale jest państwo, które chce się podjąć zmian i sprawdzić, jakie będą ich efekty. To Estonia.

Fiskus współpracuje z Uberem

Fiskus czy iny urzędnik może ścigać Ubera i korzystających z aplikacji kierowców albo... nawiązać z nimi współpracę. Tak dzieje się w przywołanej już Estonii. Tamtejszy urząd zajmujący się podatkami i cłami stworzy z amerykańską korporacją platformę, dzięki której kierowcy będą mogli w prosty sposób składać deklaracje podatkowe. Projekt ma ruszyć już w przyszłym roku i z pewnością będzie co obserwować. To pierwsze tego typu partnerstwo w Europie, więc będą mu się przyglądać urzędnicy z innych państw.

Gdyby okazało się, że platforma niweluje część problemów, że normuje w jakimś stopniu funkcjonowanie Ubera i pracę kierowców, to zmieniłoby się całkiem sporo. Krytycy porównujący ekonomię współdzielenia do Dzikiego Zachodu straciliby jeden z koronnych argumentów: ta forma samozatrudnienia przynosiłaby państwu korzyści, nie mówiłoby się już o nieuczciwej konkurencji i żerowaniu. Albo mówiłoby się mniej. Kierowcy mieliby spokój, klienci nie czuliby wyrzutów sumienia, a urzędnicy nie mieliby podstaw, by walczyć z usługą. O ile oczywiście dostosowano by do tego resztą przepisów. Kto mógłby ucierpieć? Korporacje taksówkarskie, ludzie, którzy sprzeciwiają się zmianom. W nowym rozdaniu po ich stronie nie byłoby nawet prawo.

Mała Estonia i co dalej?

Estonia znana jest z rozwoju i wdrażania nowych technologii, innowacyjnych rozwiązań. Brawo dla nich, że się starają, ale jednocześnie trzeba podkreślić, że ten kraj ma mniej obywateli niż Warszawa mieszkańców. Po prostu łatwiej im tworzyć i wprowadzać nowinki (chociaż nie brakuje przykładów małych państw, które rozwijają się bardzo słabo, a nowe technologie są dla nich pustym pojęciem). Uznajmy, że to dobry "poligon". Estonia i Uber sprawdzą funkcjonowanie platformy, pewnie pochwalą się wynikami. A wtedy reszta Europy będzie mogła zdecydować, czy lepsza jest walka ze zmianami, nowymi rozwiązaniami, czy dostosowywanie się do nich, szycie przepisów na miarę potrzeb, szukanie porozumienia.

PS Uber chce współpracować i znaleźć rozwiązanie - to świadczy, iż decydenci korporacji zmiękli. Zauważyli, że walka z systemem może nie być taka prosta i lepiej będzie, jeśli się dogadają.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Estoniapodatkiuber