Uber niezaprzeczalnie przechodzi teraz przez trudne czasy, jednak nie ma wątpliwości, że je przetrwa. Jak? Oczywiście przepalając pieniądze inwestorów.
Uber jest niezatapialny. Najpierw utrata 50 proc. wartości, teraz masowe zwolnienia, a w firmie - optymizm
Koronawirus wpływa na prawie wszystkie branże, ale firmy zajmujące się przewozem osób odczuwają to szczególnie. Z jednej strony bowiem ludzie podróżują znacznie mniej, z drugiej - boją się korzystać z środków transportu innych niż własny samochód. Nie wiadomo bowiem, czy w przypadku skorzystania z usług firm jak Uber czy Bolt nie zarazimy się wirusem od kierowcy, bądź też czy nie przewoził on wcześniej kogoś z COVID-19. Z tego też powodu liczba przejazdów Uberem w największych miastach spadła aż o 70 proc. w skali roku. Odbija się to przede wszystkim na wynikach finansowych spółki.
Uber skurczył się o połowę
Jeżeli spojrzymy na cenę akcji firmy w ostatnim czasie, to zobaczymy, że 20 lutego 2020 r. jedną akcje można było kupić za ponad 40 dolarów, podczas, gdy miesiąc później cena ta spadła już w okolice 20 dolarów, a 18 marca można było kupić akcje Ubera po 14 dol. Oznacza to, że w przeciągu niecałego miesiąca firma straciła 65 proc. swojej rynkowej wartości. Jak zareagowała na to spółka? Postanowiła oczywiście wdrożyć najstarszą na świecie strategię redukcji kosztów, w postaci grupowych zwolnień. Te nie są jeszcze oficjalnie potwierdzone, ale The Information donosi, że o swoje stanowiska może bać się ponad 5 tys. zatrudnionych w Uberze. Oznacza to, że skala zwolnień sięgnęłaby ok. 20 proc. pracowników. Zupełnie niezależnie od tego, z firmy odszedł także jej CTO - Thuan Pham, który zajmował to stanowisko od 2013 r. Była to ostatnia osoba z zarządu spółki, która pamięta jeszcze czasy poprzedniego CEO - Travis Kalanicka - który musiał odejść z firmy ze względu na liczne skandale i naruszenia praw pracowniczych w które był uwikłany.
Uber nie zginie - tego możemy być pewni
Jak donosi The Verge, Uber jest przygotowany na kryzys i obniżenie popytu na swoje usługi. Firma ma obecnie olbrzymie zapasy wolnych środków. Dzięki hojnym inwestorom startup ma w zanadrzu 10 mld dolarów, dzięki którym utrzyma swój biznes na powierzchni. CEO Ubera powiedział, że przygotowali specjalny model, zakładający jeszcze wyższy spadek zainteresowania przewozami wynoszący 80 proc. i w tym czarnym scenariuszu Uber wciąż zakończy rok z 4 mld dolarów w gotówce i 2 miliardami w kredytach odnawialnych. Do tego trzeba dodać, że tam gdzie tracą przewozy, zyskują inne aspekty działalności firmy, w tym szczególnie Uber Eats. Pogodne nastroje w Uberze potwierdza wypowiedź rzecznika prasowego spółki udzielona dla The Verge:
Jak można się spodziewać, firma analizuje każdy możliwy scenariusz, aby upewnić się, że wyjdziemy z tego kryzysu silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej.
Jeżeli więc ktoś spodziewał się, że przez koronawirusa pożegnamy się z Uberem - niech pomyśli jeszcze raz. Potrzeba bowiem nieco więcej niż globalna pandemia, aby pogrążyć przedsiębiorstwo, które od początku swojego istnienia nie przyniosło ani dolara zysku, a mimo to wciąż uznawane jest za najważniejszy światowy startup.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu