Felietony

Tyle powodów by wybrać Xboxa, a na premierę i tak wezmę PlayStation 5

Kamil Świtalski
Tyle powodów by wybrać Xboxa, a na premierę i tak wezmę PlayStation 5
Reklama

Premiera konsol coraz bliżej, firmy odsłaniają kolejne karty i... no cóż. Nie będę ukrywał, że tym co prezentuje Sony nie jestem zachwycony ani trochę. Wizja Microsoftu dotycząca przyszłości grania, podobnie jak sposób w jaki ją przedstawia, trafia do mnie znacznie bardziej. Wierzę że chmura jest przyszłością — i choć wiem że początki xCloud będą trudne, to myślę że prędzej czy później tego typu usługi zastąpią nam coraz mocniejsze sprzęty składowane na biurku czy pod telewizorem. Do tego bardzo podoba mi się granie Microsoftu w otwarte karty i bycie bardzo prokonsumenckim. Bo w tym konkretnym przypadku naprawdę trudno mi się do czegokolwiek przyczepić. Są trzy elementy które sprawiają, że konsola Microsoftu przemawia do mnie znacznie bardziej niż Sony:

1. Xbox Game Pass: klęska urodzaju

Abonament na gry — coś wspaniałego. Biorąc pod uwagę regularne promocje, to za nawet kilka złotych miesięcznie otwiera się przed nami biblioteka kilkudziesięciu regularnie wymienianych gier. Wszystkie tytuły wydawane przez Microsoft Studios dostępne tam już w dniu premiery. Bajka, po prostu bajka — do kosztu nowej konsoli nie trzeba doliczać kilkuset dodatkowych złotych na pakiet gier. Mi się podoba.

Reklama


2. Pełna wsteczna kompatybilność

Od czasów Xboxa 360 w mojej wirtualnej bibliotece gier na platformie Microsoftu zgromadziłem niemałą bibliotekę gier. Wszystkie je bez problemu odpalę na nowym sprzęcie, Xbox One S będzie mógł znaleźć nowego właściciela, wilk syty, owca cała. Dla mnie układ idealny. Tym bardziej że sporo w mojej bibliotece gier z Xboxa typowych zręcznościówek, do których regularnie powracam. Co więcej: moja ulubiona (no dobra, druga ulubiona — obok 428: Shibuya Scramble) gra z PlayStation 4, Tetris Effect, niebawem zawita do Game Passa — mam więc cichą nadzieję, że na konsoli Sony nie będę musiał kupować jej po raz kolejny...

3. Kilka stówek w kieszeni — działać będą zarówno gry, jak i akcesoria

Przez tych kilka lat zgromadziłem niezły zapas kontrolerów do Xboxa One. I nie chodzi tylko o pady, ale także nieco bardziej wyspecjalizowane sprzęty — jak chociażby Arcade Stick na którym zagrywam się w bijatyki i wszelkiej maści zręcznościówki. To zupełnie inny poziom wrażeń, trochę jak w salonie gier, ale jednak bez konieczności przepuszczania całego kieszonkowego. Bardzo mnie cieszy podejście Microsoftu, które od dawna komunikuje ich pełną zgodność z nowym sprzętem. Dual Shocka 4 będzie można co najwyżej schować do szuflady przy nowych tytułach, ale wyrzucać nie warto. W końcu Sony też będzie mieć wsteczną kompatybilność — na tę chwilę jednak wiadomo, że nie będzie ona tak spektakularna.


...a mimo tych wszystkich fajnych rzeczy, pierwszą konsolą nowej generacji będzie u mnie PS5.

Trudno mi się ekscytować nowymi konsolami, podobnie jak smartfonami. Zmian i rewolucji za każdym razem coraz mniej — tu już nie będzie skoku jak w przypadku 8/16 bitowców. Albo między Amigą, a pierwszym PlayStation gdy wkroczyło 3D. Będzie więcej, ładniej, fajniej, szybciej — i portfel będzie odrobinę lżejszy. Ale moja PlayStation 4 kilka tygodni temu odmówiła posłuszeństwa, a jako że do premiery nowych sprzętów coraz bliżej — nie będę kupował kolejnej. Microsoft trochę nas oszukiwał z tym, że przez najbliższe lata Xbox One i Xbox Series X ich gry będą dostawać po równo — jakiś czas temu się z tego wycofali. Mam jednak nadzieję, że najważniejsze premiery pozostają multiplatformowe i na spokojnie z Xbox Series X zaczekam do pierwszej solidnej promocji, w międzyczasie korzystając ze starego ale jarego One S. No chyba że xCloud okaże się już na starcie na tyle dopracowany, że kupno kolejnej konsoli będzie mijać się z celem, wystarczy subskrypcja Xbox Game Pass Ultimate i aplikacja. To też jedna z opcji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama