Jeśli uda Ci się uciec przed potworem z koszmarów w ustalonym czasie, otrzymasz zwrot pieniędzy. Jest jednak haczyk – tylko jedna ze stu ścieżek jest właściwa.
Rynek gier wideo jest przesycony do granicy absurdu i naprawdę ciężko o kreatywną kampanię marketingową, wyróżniającą produkcję na tle setek innych konkurencyjnych pozycji. Bethesda dla przykładu przy okazji premiery The Elder Scrolls: Skyrim rozdawała darmową kopię gry dla pierwszego śmiałka, który odważy się nazwać nowo narodzone dziecko imieniem głównego bohatera. Twórcy Refund Me If You Can postanowili zarzucić wędkę na graczy-januszów, oferując grę za darmo. Jest jednak pewien warunek.
Raj dla speedrunnerów i kpina z polityki Steama
Refund Me If You Can to labiryntowy horror, jakich na Steamie wiele. W grze trafiamy do sennego koszmaru Sary, a do wybudzenia konieczne jest rozwiązanie wymaganych zagadek. Co w tym niezwykłego? A no to, że zegar tyka, a gracz ma tylko dwie godziny na ukończenie labiryntu. Tylko jedna ze stu ścieżek jest właściwa.
„Grając w tę grę, zgadzasz się ją ukończyć, zanim poprosisz o zwrot pieniędzy, chyba, że jesteś tchórzem”
Produkcja rzuca wyzwanie speedrunnerom i zarazem kpi z polityki zwrotów na Steam, która od lat znajduje się w ogniu krytyki developerów. Gracze mogą bowiem otrzymać pełen zwrot kosztów za zakupiony tytuł, jeśli czas spędzony w grze nie przekroczy dwóch godzin. Jeśli śmiałkowi uda się przejść Refund Me If You Can i uciec przed szponiastym potworem przed upływem czasu, otrzyma specjalne osiągniecie (w przeciwnym wypadku zostaje permanentnie zablokowane) oraz obiecany zwrot pieniędzy.
Motywacją twórcy była jego poprzednia gra, która pomimo długiego kodu i setek poświęconych godzin zajmowała graczom zaledwie 45 minut. Mogli więc bez problemu ukończyć tytuł i dokonać zwrotu, zostawiając developera z niczym. Jeśli chcecie spróbować swoich sił, to odsyłam pod ten adres. Stawką wyzwania jest zaoszczędzenie… 17,99 zł.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu