Twitter

Twitter brutalnie walczy z fake newsami z Rosji. I słusznie

Jakub Szczęsny
Twitter brutalnie walczy z fake newsami z Rosji. I słusznie
Reklama

W związku z ujawnieniem udziału ważnych ośrodków medialnych z Rosji w rozprzestrzenianiu nieprawdziwych informacji w serwisie Twitter, postanowiono o wyłączeniu z możliwości wykupowania reklam w owym medium społecznościowym dla Russia Today oraz Sputnik. Wygląda na to, że innego wyjścia po prostu nie było.

Twitter cały czas spotyka się z naciskami władz USA, które są mocno zainteresowane wpływem wschodnich mediów na opinię publiczną. Jako, że udowodniono udział Russia Today oraz Sputnika w rozsiewaniu nieprawdziwych informacji w sieci, postanowiono absolutnie zablokować im możliwość wykupowania reklam, które służyły wcześniej do rozprzestrzeniania treści wprowadzających użytkowników w błąd. Jak zapewnia sam Twitter, ten krok ma służyć wszystkim - medium społecznościowe zdaje sobie sprawę z ogromnego wpływu na dystrybucję informacji i ich jakość powinna być jak najwyższa. Sputnik i Russia Today w dalszym ciągu mogą kontynuować umieszczanie na Twitterze linków do swoich treści, jednak nie będą mogły wprowadzać ich do kanału informacji sponsorowanych - takich, które będą charakteryzować się znacznie większym zasięgiem.

Reklama

Rosjanie oczywiście się nie przyznają

Mimo ujawnienia całkiem wiarygodnych informacji na temat związków koncernów medialnych z rozsiewaniem fake news, Russia Today twierdzi, że nigdy nie złamała zasad tworzenia treści sponsorowanych w tej platformie. Oficjalne oświadczenie negatywnie odnosi się do wszelkich oskarżeń, mimo raportu stworzonego przez wywiad amerykański, wedle którego Russia Today oraz Sputnik prowadziły kampanię, która... właściwie pomogła wygrać Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich. Twitter obiecał przeznaczyć 1,9 miliona dolarów pozyskane rzekomo od Russia Today od roku 2011 na badania, których celem będzie wyjaśnienie mechanizmów, za pomocą których można manipulować opinią publiczną.

Kolejnym krokiem Twittera ma być stworzenie "centrum transparentności" dla reklam. Tam będzie można sprawdzić, w jaki sposób reklamodawcy konstruują swoje reklamy i co więcej - ile pieniędzy na to wydają. To oczywiście działanie, które ma nieco "ułaskawić" wywiad amerykański oraz sądy, które bacznie przyglądają się zjawisku nieprawdziwych informacji w sieci.

Mamy właśnie do czynienia z cybernetyczną wojną na ogromną skalę

Niedawno pisaliśmy dla Was o zagrożeniu Bad Rabbit, którego pierwszorzędnym celem jest... Ukraina. Mimo, że ofiarą ransomware padły również infrastruktury w Rosji, eksperci ujawnili, że to właśnie nasz wschodni sąsiad powinien najbardziej obawiać się działania "złego królika". Co więcej, wykazano, że Bad Rabbit został stworzony przez tą samą grupę, co Petya, a ataki na Ukrainę zaczęły się tuż po tym, jak Rosjanie dokonali inwazji na Krymie. Rozsiewanie nieprawdziwych informacji to zupełnie inna odnoga działalności wschodniego mocarstwa - tym bardziej niebezpieczna, iż bazuje na braku kompetencji użytkowników w zakresie weryfikowania konsumowanych informacji. Co gorsza, tego zjawiska nie da się zatrzymać z uwagi na ogromną decentralizację internetu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama